Telefonu też można się bać
Lęki i fobie mogą poważnie przeszkadzać w pracy. Wiele z nich wręcz się wykształciło w miejscu zatrudnienia
07.05.2010 | aktual.: 07.05.2010 11:55
Przerażający dzwonek telefonu
Osoby cierpiące na telefobię, często czują, że wiele życiowych szans przechodzi im między palcami, bo boją się inicjować kontakty przez telefon, wręcz ich unikają, a sygnał dzwonka powoduje u nich przerażenie lub irytację.
- Nie wiem, kiedy, ani dlaczego to się zaczęło. Przeraża mnie dzwonienie do osób, których nie znam osobiście. Unikam tego za wszelką cenę. Mój biedny maż musi wykonywać za mnie wszelkie telefony. Boję się zamówić pizzę przez telefon, nie jestem w stanie umówić się na wizytę u lekarza. Jeżeli już nie mam wyjścia i muszę sama wykonać telefon, zwykle kończy się to atakiem paniki, przed, w trakcie lub po rozmowie – opowiada anonimowa członkini grupy samopomocy osób cierpiących na telefobię.
Obawiają się, że zostaną wyśmiane
Wskutek telefobii, osoba na nią cierpiąca obawia się, że zostanie wyśmiana przez rozmówcę lub, że może zajść nieporozumienie. Bardzo charakterystyczny jest także strach związany z konfrontacją, oraz, że rozmówca może zachowywać się niegrzecznie i oczekiwać wyjaśnień, dlaczego dzwonimy. Ofiary tej fobii obawiają się także, że mogą zapomnieć szczegóły rozmowy telefonicznej lub, że nie będą w stanie komunikować się z rozmówcą.
Komunikacyjny paraliż
- Niechęć, a niekiedy i lęk przed prowadzeniem rozmów telefonicznych może bardzo utrudniać nasze codzienne funkcjonowanie. Telefony są przecież naszymi podstawowymi narzędziami pracy i utrzymywania kontaktów z innymi ludźmi. Kiedy dopada nas komunikacyjny paraliż, nie jesteśmy w stanie załatwić wielu ważnych spraw, a jeśli już nam się to udaje, sukces okupujemy ogromnym, nieproporcjonalnym do rozmiaru zadania wysiłkiem – tłumaczy Krzysztof Stachura, socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego.
Osoby dotknięte problemem telefobi z jednej strony nie są w stanie się zmusić do odebrania połączenia, a z drugiej mają poczucie winy, że unikają kontaktu w ważnych sprawach.
Przykrywam aparat książką
- Cierpię na telefobię i ponieważ niedawno zaczynam pracę w biurze, mój poziom stresu znacznie wzrósł. Jedno połączenie przychodzące może być odebrane z różnych biurek. Dlatego zwykle ignoruję dzwoniący telefon w nadziei, że ktoś inny odbierze. Czasem odłączam wtyczkę i przykrywam aparat książką. Kiedy muszą zadzwonić do klienta, moje serce zaczyna mocniej bić, wzrasta poziom adrenaliny, a nawet zaczynam się trząść. Natomiast w czasie rozmowy potrafię się jąkać. Kilku rozmówców to rozbawiło, co tylko obniżyło moją pewność siebie – opisuje jedna z internautek, na forum poświęconym problemom fobii.
Oswoić telefon
Krzysztof Stachura uspokaja, że wielu z nas ogarnia niepewność przed wykonaniem ważnego telefonu czy odebraniem go od osoby, która ma nam przekazać istotną wiadomość.
- To naturalny stan, którego w życiu czasami doświadczamy. Inaczej jest z telefobią, kiedy reakcja zdenerwowania towarzyszy prawie każdej z naszych rozmów (w tym tych, które nigdy nie dochodzą do skutku). Z lękiem można sobie jednak poradzić - oswoić go, podobnie jak oswaja się obawę i stresy związane z wystąpieniami publicznymi czy pokazywaniem się przed kamerą. Najlepiej byłoby opowiedzieć o swoich trudnościach komuś, do kogo mamy zaufanie i o kim wiemy, że nas wysłucha i będzie próbować zrozumieć – mówi socjolog.
Zdarza się także, że osoby, które wcześniej nie miały leków związanych z kontaktami telefonicznymi, decydują się na emigrację i przeraża je myśl o rozmowie przez telefon w obcym języku.
- W Polsce nie przepadałam za dzwonieniem w służbowych sprawach, ale jakoś się do tego mobilizowałam. Od roku mieszkam w Anglii i teraz wprost tego nienawidzę. Bardzo długo szukałam pracy, która byłaby zgodna z moimi ambicjami, a dzwonienie z ogłoszenia wydawało mi się upokarzające. Mimo że dobrze mówię po angielsku i staram się maksymalnie maskować wschodnioeuropejski akcent, zawsze wyda mnie nazwisko – nie znoszę go przeliterowywać Anglikom. Odnoszę też wrażenie, że czasem specjalnie każą mi powtarzać poszczególne słowa albo nawet całe zdania, tylko po to by mnie upokorzyć. To niemożliwe, by mnie nie rozumieli. W ten sposób zrodziła się moja telefobia. Z wielką niechęcią dzwonię na przykład do przychodni lekarskiej i gdy pytana jestem o nazwisko, sugeruję, by szukano mnie po dacie urodzenia. Bowiem, gdy muszę się powtarzać od razu rumienię się z zażenowania i staję się bardziej nerwowa. Jestem tez zła sama na siebie, gdy popełnię błąd gramatyczny, o czym zwykle orientuję się już po fakcie – opowiada Ania,
która pracuje w rekrutacji.
Mariusz także płynnie mówi po angielsku. Jednak, gdy znajomość języka ma wykorzystać w rozmowie telefonicznej, ogarnia go panika. Dlatego, gdy na przykład ma rozmawiać z dostawcą usług telefonicznych lub na przykład zmienić adres w ubezpieczalnie, korzysta z usług tłumaczy w lokalnym urzędzie miasta. Z uwagi na duży procent Polaków, którzy pojawili się po rozszerzeniu Unii Europejskiej w przemysłowym Crewe, lokalny council zatrudnił dwujęzycznych pracowników i prowadzi sesje informacyjne dla imigrantów.
Ćwiczmy i nie zniechęcajmy się porażkami
- Jeszcze trudniej jest, gdy musimy przez telefon rozmawiać w języku innym niż ojczysty. Nawet jeśli dobrze opanowaliśmy obcą dla nas mowę, rozmowa telefoniczna sprawia nam kłopot - nie znamy dobrze reguł rządzących takim rodzajem komunikowania; boimy się, że nie zrozumiemy, co ktoś do nas mówi albo że będziemy popełniać błąd za błędem. Z początku pewnie tak będzie. Ale pamiętajmy, że praktyka czyni mistrza. Jeśli nie zniechęcimy się serią porażek na starcie, z czasem zyskamy niezbędną wprawę. Róbmy też wszystko, żeby przy okazji poradzić sobie ze stresem i wynikającej z niego tele-niechęci – tłumaczy socjolog, Krzysztof Stachura.
Magdalena Raszewska