Tony podróbek trafiały co tydzień do Polski. Śledztwo ws. gigantycznego przemytu na finiszu
24 osoby usłyszały zarzuty w śledztwie w sprawie wielkiego przemytu podrabianych ubrań i butów z Turcji do Polski. Prokuratura z Bielska-Białej, która bada ten przekręt, chce do 30 października zakończyć czynności i skierować do sądu akt oskarżenia. Grupa przewoziła 40 ton towaru tygodniowo, z czego jedna czwarta to podróbki.
- Trwają końcowe czynności. Postępowanie zostało przedłużone do 30 października. W tym terminie planujemy zakończyć je i skierować akt oskarżenia do sądu – zapowiedziała w środę w rozmowie z PAP rzecznik bielskiej prokuratury okręgowej Agnieszka Michulec. Jak wyliczała, zarzuty zostały postawione 24 osobom. Dotyczą one udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i łamania prawa o własności przemysłowej.
Śledztwo dotyczy przemytu nawet do 40 ton odzieży i galanterii tygodniowo z Turcji do Polski. Grupa, która się tym zajmowała, została rozbita w listopadzie 2018 r. przez funkcjonariuszy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej i Krajowej Administracji Skarbowej.
Zrobili sobie z tego stałe źródło dochodu
Kilka miesięcy wcześniej śląscy pogranicznicy podczas kontroli polskiego samochodu ciężarowego, który jechał drogą S1 na Żywiecczyźnie, dostrzegli odzież ze znakami towarowymi znanej marki. Z dokumentacji przewozowej nie wynikało, by taki towar miał być przewożony. Okazało się, że wśród 22 ton ubrań było 18,5 tys. podróbek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drożyzna zmienia nawyki turystów. "Panika zacznie się, jak wrócimy z wakacji"
Sprawę badali pogranicznicy i KAS. Ustalili, że członkowie grupy pod przykrywką fikcyjnych podmiotów gospodarczych i legalnie funkcjonujących firm przewozowych przywozili z Turcji tygodniowo ponad 40 ton towaru z pominięciem wszelkich należności skarbowych. Były to ubrania, buty i galanteria skórzana. Wśród sprowadzanego towaru jedną czwartą stanowiły podróbki produktów znanych firm. Z tej działalności grupa przestępcza uczyniła sobie stałe źródło dochodu.
Jesienią 2018 r. doszło do pierwszych zatrzymań. Straż Graniczna i służby celno-skarbowe przechwyciły kilkadziesiąt tysięcy sztuk podrobionej odzieży o wartości co najmniej kilku milionów złotych. W sprawie zabezpieczono mienie należące do członków grupy o wartości dwóch milionów złotych. To głównie pieniądze, ale w kwotę tę wlicza się też wartość skonfiskowanych pojazdów.
Wkrótce końcowe ustalenia
Prokurator Agnieszka Michulec poinformowała w środę, że podczas formułowania aktu oskarżenia, czyli w połowie października, śledczy zsumują ustalone już kwoty i wiadomo będzie ostatecznie, jaka była wartość przemycanego towaru.
Niestety, w ostatnim czasie przemyt podróbek przybrał na sile. "Do Polski w ub.r. trafiło aż o 67 proc. więcej towarów naruszających własność intelektualną niż w 2018 r. Celnicy zatrzymują głównie odzież, zegarki i biżuterię i kosmetyki. Nielegalny proceder przez wojnę przybierze na sile" - pisała w kwietniu "Rzeczpospolita".