Treningi relokacyjne - na czym polegają?

W ostatnich latach zapanowała szalona moda na wszelkiego rodzaju treningi i szkolenia

Treningi relokacyjne - na czym polegają?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

13.03.2013 | aktual.: 15.03.2013 13:41

W ostatnich latach zapanowała szalona moda na wszelkiego rodzaju treningi i szkolenia. Wiele z nich wydaje się mocno naciąganych i opartych jedynie o naiwność lub snobizm potencjalnych klientów. Inne z kolei mają tak dziwne nazwy, że trudno odgadnąć komu i do czego miałyby służyć. Tak też jest w przypadku treningów relokacyjnych. Jednak z roku na rok grupa specjalistów, którym ten rodzaj szkolenia okazuje się niezwykle potrzebny, systematycznie wzrasta. Czym więc jest trening relokacyjny? Kto i w jakiej sytuacji powinien z niego skorzystać? Rozmawiamy z Moniką Chutnik, dyrektorką zarządzającą w firmie ETTA, zajmującej się szeroko pojętym treningiem międzykulturowym. - Czym jest trening relokacyjny i dla kogo prowadzi się takie szkolenie?

- Trening relokacyjny przygotowuje pracownika do wyjazdu za granicę, pobytu w innej kulturze. Najczęściej są to treningi dla biznesu, dla pracowników wysokiego szczebla, najczęściej menadżerów oddelegowywanych z firmy matki do firmy córki w innej części świata, w celu realizacji jakiegoś projektu. Trening ten przeznaczony jest przede wszystkim dla osób, które wyjeżdżają na dłuższe kontrakty - min. 6 - miesięczne, podczas których nie uda im się "schować" w firmie i uciec przed otaczającą rzeczywistością. Dłuższe pobyty to konieczność skonfrontowania się z kulturą, do której się udajemy i to na bardzo wielu polach - od biznesowego, przez kontakty sąsiedzkie, konieczność zrobienia zakupów w sklepie czy załatwienia jakiejś sprawy w urzędzie.

- Na czym polega taki trening?

- Trening relokacyjny składa się z trzech komponentów. Pierwszy dotyczy informacji o kraju, do którego pracownik wyjeżdża - jego kulturze, historii, geografii, sytuacji politycznej, danych ekonomicznych. Wszystko oczywiście zależy od sytuacji - program jest zindywidualizowany, przygotowywany z myślą o konkretnym pracowniku konkretnej firmy, jadącym w konkretne miejsce.

Druga część szkolenia jest związana z zachowaniami. Na tym polu często dochodzi do gaf i zderzeń. Przekazujemy więc naszemu klientowi wiedzę na temat zachowań w danej kulturze - np. w jaki sposób powinien wyrazić krytykę, jak się zachować po wejściu do biura i jakich zachowań ze strony swoich współpracowników on sam powinien się spodziewać.

Trzecie pole naszej pracy to emocje – ta dziedzina także jest bardzo dobrze zbadana. Okazuje się, że można się naprawdę skutecznie przygotować na to jakie emocje będą nam towarzyszyły po wyjeździe, jak będziemy przeżywać zmianę miejsca pracy i życia.

- Wspomniała pani o różnicach w zachowaniu, jakiego rodzaju problemy możemy mieć w praktyce?

- Najróżniejsze i to na bardzo wielu polach. Na przykład Niemcy zarzucają Polakom, że nie prowadzą rozmów wprost tylko wszystko owijają w bawełnę. Z kolei dla nas, sposób w jaki Niemcy "walą prawdę w oczy" jest bardzo bolesny. Dla odmiany Japończycy czy Koreańczycy odbierają nas, dokładnie tak samo jak my Niemców. Inny przykład różnicy zachowań - dla Japończyków zdejmowanie butów w pomieszczeniu jest normą, robią to więc także podczas biznesowych spotkań, więc warto być na to przygotowanym i nie okazać zdziwienia.

Taka sytuacja ma raczej charakter humorystyczny, ale wiele nieporozumień na tle konkretnych zachowań ma poważne konsekwencje. Np. pewna szwajcarska firma działająca w Polsce, aby utrzymać kulturę organizacyjną w jednostce, sprowadziła do jej nadzorowania swojego menedżera. Po krótkim czasie okazało się, że pracownicy polscy nie są w stanie się z nim porozumieć, pojawił się bierny opór z ich strony i spadek efektywności pracy. Na czym polegał problem? Otóż szwajcarski szef pojawiał się w pracy, witał błyskawicznie z kilkoma team liderami, po czym przemykał do swojego gabinetu. Wszystko miało miejsce w open space, czyli pracownicy obserwowali wejście szefa i czuli się urażeni, że ten nawet się z nimi nie wita, do nikogo się nie odzywa. Mieli wrażenie, że zupełnie ich ignoruje, traktuje jak tanią siłę roboczą i tym brakiem szacunku byli dotknięci. Kiedy omawialiśmy ten problem, okazało się że szwajcarski menadżer niemal "przekradając się" bez słowa do swojego gabinetu, nie chciał nikogo odrywać od pracy i
rozpraszać swoją obecnością. Swoją postawą okazywał więc swoim pracownikom największy szacunek do ich pracy – ale tylko w swoim rozumieniu! Brak typowego dla Polaków w takiej sytuacji ogólnego pozdrowienia, zapytania "co słychać" i konwencjonalnej rozmowy, wpływał tymczasem na tworzenie negatywnego wizerunku menedżera i firmy-matki, którą reprezentował. Ta sytuacja doskonale obrazuje jak nieznajomość zwyczajów i zachowań typowych dla kultury do której trafiliśmy, może się odbić na sytuacji zarówno samego pracownika, jak i całej firmy.

To z resztą nie jedyny przykład. Członkiem zarządu dużej firmy działającej w Polsce został Hindus. Po krótkim czasie okazało się, że bardzo źle podchodził do swojej asystentki - bystrej, kompetentnej i świetnie wykształconej kobiety. Przy badaniu sytuacji okazało się, że ta pani jest osobą leworęczną. Dla Polaka nie ma to znaczenia, ale zgodnie z wierzeniami jej przełożonego, lewa ręka jest czymś nieczystym, a ona za każdym razem tą lewą ręką podawała mu kawę, podsuwała do podpisania dokumenty itd. Dla tego człowieka było to uczucie, jakby jego asystentka za każdym razem podchodziła do niego, policzkowała go i zaraz po tym podawała dokument.

- Ile czasu potrzeba, by zdobyć podstawowe informacje na temat kraju, do którego jedziemy?

- Treningi relokacyjne dla biznesu trwają zazwyczaj 1 – 2 dni. Niemal zawsze jest to trening jeden na jeden. My zachęcamy zarówno firmy, jak i samych pracowników, by na szkolenie przyprowadzali członków swoich rodzin, jeśli ci będą im towarzyszyć podczas wyjazdu. Liczba osób nie ma wpływu na cenę sesji, a przygotowanie rodziny na nową rzeczywistość jest bardzo ważne - i dla rodziny i dla firmy wysyłającej. Okazuje się bowiem, że w ponad 50 proc. przypadków przerwania zagranicznego kontraktu - co jest dużym problemem dla firmy - przyczyną szybszego powrotu, są właśnie problemy rodzinne. Bo wbrew pozorom sytuacja wysyłanego przez firmę pracownika jest lepsza niż jego bliskich. Jego w pewnym stopniu chroni kultura korporacyjna. Zazwyczaj nie boryka się z problemami językowymi, bo w takich strukturach zazwyczaj jest jeden obowiązujący język - najczęściej angielski. Poza tym od rana do wieczora funkcjonuje on w miejscu pracy - realizuje konkretne, powierzone mu zadania, jest siłą rzeczy wprzęgnięty między ludzi,
a że takie szkolenia najczęściej organizowane są dla pracowników najwyższego szczebla, nawet jeśli popełniają gafy, chroni ich wysoka pozycja. Członkowie rodziny nie mają takiej ochrony, a spada na nich większość zadań wymagających odnalezienia się w nowej kulturze - zakupy, sprawy urzędowe, relacje z sąsiadami itd. Warto więc by trening przeszli wszyscy członkowie wyjeżdżającej rodziny. Także dla dzieci prowadzi się osobne krótkie sesje.

- Taki trening organizowany jest przed wyjazdem czy już w kraju, do którego pracownik został oddelegowany?

- Trening powinien się odbyć na dwa tygodnie przed wyjazdem lub w ciągu trzech pierwszych miesięcy pracy w nowym miejscu. Robienie go wcześniej nie ma sensu, bo dopiero kilka - kilkanaście dni przed wyjazdem pracownik jest już w pełni na nim skupiony, zebrał już własne informacje, ma konkretne pytania i obawy - a wówczas praca będzie najefektywniejsza. Z kolei po upływie trzech miesięcy w nowym miejscu, taka osoba ma już wiele własnych doświadczeń – pozytywnych lub trudnych. Treningi po tym czasie są już raczej treningami interwencyjnymi, czyli skupionymi na rozwiązaniu konfliktów i trudności, które się pojawiły w nowej rzeczywistości, a których najczęściej można by było uniknąć, gdyby pracownik przeszedł szkolenie relokacyjne.

- Czy w związku z tym, że świat robi się coraz mniejszy, coraz częściej wyjeżdżamy do pracy za granicę, wzrasta potrzeba realizowania takich szkoleń?

- Potrzeba treningów międzykulturowych była zawsze. Ostatnio widać raczej wzrost świadomości, że do takiego wyjazdu można się przygotować i że to przygotowanie jest ważne zarówno dla pracownika oddelegowanego do projektu poza jego krajem, jak i dla firmy, która oczekuje od niego efektywnej pracy. Oczywiście treningi relokacyjne oferowane są nie tylko menadżerom. Można je zrobić dla wszystkich osób, które planują dłuższy wyjazd za granicę np. dla wolontariuszy czy studentów, jednak najczęściej są to rzeczywiście szkolenia dla biznesu. Ciągle jeszcze pewną przeszkodą - zwłaszcza w Polsce - są finanse. Spotykamy się z takim myśleniem, że "skoro np. Holendrzy wysyłają nam menadżera, to niech oni go przeszkolą". Czasem brakuje gotowości do inwestowania w ludzi, a czasem zwyczajnie środków w budżecie.

- Czy takie szkolenia są drogie?

- Dzień treningu relokacyjnego kosztuje tyle samo co dzień każdego innego szkolenia dla pracowników. Częstym zarzutem jest jednak fakt, że na szkolenie idzie np. 10 osób, a trening organizowany jest dla jednej. Warto jednak pamiętać, że zazwyczaj tą jedną osobą jest kluczowy pracownik - menadżer ważnego projektu, inwestycja w niego ma więc bardzo istotne znaczenie. Oczywiście jeśli wyjeżdża grupa pracowników nie ma przeszkód, by był to trening grupowy. Z perspektywy firmy, myślę że jest to stosunkowo niewielki koszt, a długofalowo ten wydatek pozwala uniknąć wielu trudnych sytuacji, a nawet strat finansowych związanych z nieefektywnym wykorzystaniem możliwości pracownika.

AD,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)