Truskawki mogą nie trafić na nasze stoły w tym roku. Jest kłopot
Plantatorzy mają wielkie problemy ze znalezieniem osób chętnych do pracy przy zbiorach truskawek. Brakuje pracowników, którzy godzą się na stawki 1,5-2 zł za koszyk, ale przedsiębiorcy nie chcą podnieć oferowanych zarobków.
21.05.2014 | aktual.: 22.05.2014 09:21
Plantatorzy mają wielkie problemy ze znalezieniem osób chętnych do pracy przy zbiorach truskawek. Brakuje pracowników, którzy zgodziliby się na stawki w wysokości 1,5-2 zł za koszyk. Przedsiębiorcy nie chcą nawet słyszeć o podwyższeniu tych kwot.
Właściciele plantacji narzekają, że coraz mniej ludzi jest skłonnych do podjęcia pracy fizycznej. Jeszcze kilka lat temu nie mieli takich problemów, gdyż do pracy przyjeżdżali ludzie nawet z innych rejonów kraju.
Od lat te same zarobki
Na spadek popularności pracy przy zbiorach wpływa coraz mniej konkurencyjne wynagrodzenie. Nie zmieniło się ono przez ostatnie kilka lat. W 2008 r. właściciele proponowali 1,5-2 zł za koszyk (to około 2 kg truskawek). W tym roku oferują tyle samo. Nic dziwnego, że pracownicy nie chcą zgodzić się na tak niskie zarobki, nawet jeśli oferuje się im wyżywienie i nocleg.
Jan Gwóźdź, plantator z Kaszub, wskazuje że przy takich kwotach trzeba zebrać 50 koszyków, by dniówka mogła sięgnąć 100 zł. Jak dodaje, wszystko zależy od umiejętności i wprawy pracownika. - Niektórzy są w stanie osiągnąć 70 koszyków, a inni przez lata nie zebrali więcej niż 30 dziennie. Dlatego zarobki w tym fachu są bardzo subiektywne - mówi.
Zbieracze tłumaczą jednak, że praca jest mozolna. Truskawki zrywa się w deszczu, w niewygodnej pozycji i pod stałym nadzorem. Czasem nawet w nocy lub nad ranem, by plantator mógł świeżą dostawę zawieźć do sklepów lub punktów skupu. Osoby wypowiadające się na forach internetowych przyznają, że dziennie są w stanie zebrać ok. 15 koszyków po 1,5 zł. To daje „dniówkę” w wysokości 22,5 zł na rękę. Wielu rezygnuje z pracy po tygodniu.
- Bardziej opłaca się zbiór owoców za granicą. Na truskawki ciągle lepiej jest pojechać do Wielkiej Brytanii. Można też celować w winogrona we Francji – przyznaje Tomasz Tadeusiak, student historii z Gdańska, który w ubiegłym roku pracował na polskiej plantacji przez kilka dni, potem zrezygnował i wyjechał do Francji. W tym roku nie zamierza nawet startować do polskich plantatorów.
Lepiej płacą za granicą
Popularnym kierunkiem są też Niemcy, gdzie najniższe oferowane pracownikom płace na plantacjach wynoszą 5-7 euro za godzinę (21-29 zł). Dzięki temu można zarobić przez miesiąc (przy stawce 7 euro) nawet ponad 7 tys. zł.
W Norwegii zarobki przy zbiorach nie spadają poniżej 100 koron (51 zł), a w Szwecji płace oscylują wokół 90-120 koron, czyli 42-55 zł za godzinę. Miesięcznie można więc zainkasować 10 tys. zł. Od tych kwot trzeba odliczyć oczywiście koszty życia, ale i tak zarobek znacznie przewyższa „polskie” stawki.
Tymczasem nasi plantatorzy nie chcą podnieść płac, gdyż jest to dla nich nieopłacalne. Ponoszą bowiem koszty związane z wyżywieniem i zakwaterowaniem pracowników. Wzrosły też wydatki związane z opryskami i korzystaniem ze specjalistycznych maszyn. Jedyną możliwością, by zarobki pracowników wzrosły jest podniesienie cen skupu truskawek, choćby do 10 zł za kilogram. A to jest raczej nierealne. W zeszłym roku kształtowały się one na poziomie 6 zł.
Ukraińcy nie przyjeżdżają
Problemy z niedoborem pracowników dotykają nawet Bieliny w województwie świętokrzyskim, stanowiące zagłębie polskiej truskawki. Tamtejsi plantatorzy korzystają z pracowników z Ukrainy, ale w tym roku ze względu na wydarzenia polityczne w tym kraju, przyjedzie ich mniej niż w latach ubiegłych. Andrzej Bera, prezes Stowarzyszenia Producentów Truskawka Bielińska, przyznaje że pojawiły się też problemy z wizami. - Jeszcze w zeszłym roku nie było tak źle, ale teraz będzie ciężko – kwituje na łamach „Gazety Wyborczej”.
Braków nie będą w stanie uzupełnić polscy pracownicy, rekrutujący się głównie z młodzieży. Szczyt sezonu zbiorów przypada w czerwcu, gdy trwa jeszcze rok szkolny. Uczniowie musieliby wagarować, żeby podjąć pracę na plantacjach. To i tak może im się nie opłacać, gdy zestawimy obowiązki na plantacji z oferowanym wynagrodzeniem. W Bielinach zbierane są bowiem truskawki przemysłowe i konieczne jest ich natychmiastowe oczyszczenie z szypułki. To wydłuża i utrudnia wykonywaną pracę. Stawki są zaś podobne do tych na Kaszubach i oscylują wokół 2 zł za koszyk. Osoba ze średnim doświadczeniem daje radę zebrać ich 30 w ciągu dnia, czyli osiągnie dniówkę w wysokości 60 zł. Ktoś z większa praktyką wyrobi 50 koszyków i zarobi 100 zł. Cały sezon truskawkowy trwa zaś tylko 20-30 dni, dlatego młodzież często woli poszukać innego zajęcia, które zapewni im źródło dochodu przez całe wakacje, a nie tylko przez miesiąc.
KK/AK/WP.PL