Tusk na śniadaniu u bezrobotnych z inicjatywą
W poniedziałek premier Donald Tusk odwiedził grupę bezrobotnych,
którzy założyli spółdzielnię socjalną i własnymi siłami remontują stuletni budynek
03.10.2011 | aktual.: 03.10.2011 14:50
Autobus, którym Donald Tusk jeździ po Polsce w ramach kampanii wyborczej, zaparkował w poniedziałek rano na rogu ulic Radosnej i Gościnnej w Giszowcu. Ta zbudowana sto lat temu kolonia robotnicza zaprojektowana została w myśl koncepcji miasta-ogrodu. Na osiedle, którego część w okresie PRL zburzono, by postawić bloki z wielkiej płyty, składały się niewielkie domy z ogródkami i obiekty publiczne dla mieszkańców osiedla.
Właśnie jeden z takich budynków - kompleks, służący niegdyś mieszkańcom jako publiczna pralnia, łaźnia i magiel - na dwa lata przejęła od samorządu spółdzielnia socjalna "Rybka". Stworzyło ją 11 osób, wśród nich niepełnosprawni i długotrwale bezrobotni. Jak mówiła prezes spółdzielni Gabriela Szymkowiak, po zakończeniu remontu w budynku będzie stylowa śląska kawiarenka, a także pracownie - graficzna i poligraficzna.
"Pracujemy jako wolontariusze, bo pieniądze z dotacji się skończyły, a remont trwa. Od kwietnia pracujemy za darmo. Dotychczas remont pochłonął ok. 70 tys. zł, nie licząc włożonej pracy. Trzeba jeszcze dużo, trudno to policzyć. Liczymy na sponsorów, ale chcemy też niebawem zacząć zarabiać na dalszy remont - wkrótce otworzymy kawiarenkę, chcemy też zaoferować catering" - tłumaczyła prezes.
"Nie jesteśmy nastawieni na zyski, tak jak w normalnych spółdzielniach. Chodzi o to, żeby zarobić na wypłaty. To ma zapewnić godne życie ludziom" - dodała Szymkowiak.
Spółdzielcy przyjęli premiera śniadaniem w wyremontowanej już sali, gdzie znajdzie się część kawiarenki. Pokazali mu też remontowane dopiero pomieszczenia. W rozmowach z szefem rządu podkreślali, że chcą wykorzystać swoją szansę, ale skarżyli się też - oprócz niewystarczających środków - na bariery w prowadzonej działalności.
"To jeszcze częściowo ruina, ale ci ludzie wykonali wielką robotę (...). Najważniejsze, moim zdaniem, jest to, że tutaj są ludzie, którzy mają ciężką sytuację, którzy startują od zera albo nawet poniżej zera i jakoś dają radę ze swoimi marzeniami. Oczekują pomocy. Spółdzielnia socjalna to jest właśnie pomysł na pomoc - taką na początek, a później to już musi samemu chodzić" - mówił premier. Po spotkaniu Tusk ocenił, że zobaczył bardzo budujący obraz, chociaż otrzymał też dużo informacji na temat tego, jak czasami na różnych szczeblach urzędniczych jeszcze dużo jest kłopotów z nadmierną gorliwością urzędniczą. "Ale generalnie ludzie są tutaj do przodu" - podsumował.
Szef rządu chwalił smaczne śniadanie i obiecał, że odwiedzi "Rybkę" także w czwartek, kiedy ponownie przyjedzie na Śląsk. Zje wówczas z członkami spółdzielni i wolontariuszami śląski obiad - roladę, modrą (czerwoną) kapustę i śląskie czarne (z przetartych ziemniaków) kluski.
Swoją rozmowę z założycielami spółdzielni premier ocenił jako ważną. "Długotrwale bezrobotni i niepełnosprawni postanowili tutaj spróbować wziąć los w swoje ręce. To bardzo ciekawe i ważne doświadczenie dla tych wszystkich, szczególnie w dniach, kiedy tak dużo dyskutuje się o pomocy m.in. dla niepełnosprawnych a także dla wielu innych poszkodowanych nie z własnej winy" - uważa Tusk.
Premier zrezygnował z pozostałych punktów wizyty na Śląsku i wrócił samolotem do Warszawy, aby spotkać się z kierownictwem policji i resortu spraw wewnętrznych w związku z incydentami w Zielonej Górze.(PAP)