Ubezpieczenia przeszkodą w omijaniu tzw. kominówki
Menedżerowie spółek Skarbu Państwa, którzy chcą ominąć kominówkę, korzystając z furtki uchylonej przez resort skarbu, mogą mieć problem ze znalezieniem odpowiedniego ubezpieczenia OC na polskim rynku.
13.04.2010 | aktual.: 13.04.2010 08:52
Coraz więcej spółek, w których większość akcji ma Skarb Państwa, dostaje od niego zgodę na omijanie ustawy kominowej, ograniczającej wynagrodzenia prezesów i członków zarządu do około 20 tys. zł brutto miesięcznie. Z informacji „Parkietu” wynika, że w ostatnich dniach pozwolenie na ominięcie „kominówki” dostał zarząd giełdowego Lotosu. Na drodze do wyższych pensji menedżerom ze spółek państwowych może jednak stanąć rynek ubezpieczeniowy.
Nie chcą szyć na miarę
Jak omija się kominówkę w świetle prawa i za zgodą resortu? Akcjonariusze muszą w uchwale zaakceptować nowe zasady wynagradzania członków zarządu. A menedżerowie, jeśli chcą skorzystać z tej furtki, muszą zarejestrować własną działalność gospodarczą i kupić ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej z tytułu zarządzania spółką. Dopiero wówczas rada nadzorcza może podpisać z nimi umowę o świadczenie usług zarządzania. Takie rozwiązanie dopuszcza ustawa kominowa (art. 3 ust. 2). Odpowiednie uchwały przyjęły już WZA PZU i Gaz-Systemu. Lotos nie potwierdza naszych informacji o tym, że też znajdzie się w tym gronie, ale dodaje, że odpowiednie polisy OC są dostępne na polskim rynku.
Problem w tym, że – jak twierdzą przedstawiciele firm brokerskich i ubezpieczeniowych – niektóre interpretacje prawa wskazują, że polisa OC menedżera musi być imienna. M.in. dlatego, że menedżer musi pokrywać koszty ubezpieczenia z własnej kiesy.
– Dostępne na naszym rynku polisy D&O (directors and officers, chroniące kierownictwo firmy przed skutkami błędów w zarządzaniu – red.) standardowo są bezimienne, przypisane do całego zarządu i opłacane przez spółkę. A jeśli się już zdarzy, że są imienne, to są ułomne ze względu na zakres ubezpieczenia i wysokość limitów odpowiedzialności – wyjaśnia Leszek Niedałtowski, wiceszef STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi. Dodaje, że do jego firmy zwrócili się członkowie zarządów kilku spółek kontrolowanych przez MSP z prośbą o pomoc w znalezieniu odpowiednich produktów na londyńskim rynku ubezpieczeniowym.
Czemu polscy ubezpieczyciele nie chcą stworzyć odpowiednich polis? Jak wyjaśnia Paweł Krak, kierownik ds. rozwoju ubezpieczeń OC w Towarzystwie Ubezpieczeń Allianz Polska, towarzystwa po prostu obawiają się chaosu prawnego w przypadku spowodowania przez menedżera dużej szkody.
Z kolei Paweł Sukiennik, prezes Leadenhall Polska i specjalista od ubezpieczeń D&O, wskazuje, że polisa imienna utrudniałaby oszacowanie ryzyka, bo jej posiadacz mógłby przejść do innej firmy w trakcie trwania umowy ubezpieczenia. – Wycena ryzyka jest prostsza, gdy polisa jest przypisana do zarządu jednej spółki – podkreśla Sukiennik.
Będą problemy z Londynem?
Okazuje się jednak, że Londyn niekoniecznie będzie deską ratunku dla polskich menedżerów chcących ominąć kominówkę. – Kilka tzw. syndykatów Lloyd’s of London, czyli konsorcjów firm ubezpieczeniowych, oferuje imienne polisy OC dla menedżerów, ale nie chce ich sprzedawać szefom spółek notowanych na giełdach – przyznaje Niedałtowski. – Próbujemy przekonać kierownictwa syndykatów, że warto złamać tę regułę. Wierzę, że się uda.
Resort znów pomoże?
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, MSP – w związku z opisanym przez nas problemem – może dopuścić inne rozwiązanie. Spółki musiałyby namówić towarzystwa do stworzenia polis D&O dla zarządu, na których byłyby nazwiska menedżerów. Koszt ubezpieczenia byłby podzielony pomiędzy nich. Zwracaliby oni pieniądze spółce albo płaciliby bezpośrednio ubezpieczycielowi. – Takie rozwiązanie jest z punktu widzenia prawa i praktyki ubezpieczeniowej możliwe – twierdzi Krak.
Piotr Rosik
PARKIET