Urzędnicy bez obowiązku OC
Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld uważa, że wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia OC zawodowego pracowników administracji publicznej przyniosłoby negatywne skutki.
02.03.2009 | aktual.: 02.03.2009 09:48
_ Nie jestem zwolennikiem wprowadzenia obowiązku ubezpieczania się urzędników od skutków błędów popełnianych przy wydawaniu decyzji _- powiedział w rozmowie z "Parkietem" wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.
W styczniu na łamach "Parkietu" Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej, stwierdził, że jego organizacja będzie lobbowała za tym, by rząd napisał ustawę, która narzucałaby obowiązek kupowania polisy OC zawodowego tym pracownikom sektora publicznego, którzy podejmują decyzje związane z funkcjonowaniem firm.
Polisy OC zaszkodziłyby?
Dlaczego KIG chce, by urzędnicy musieli kupować polisy? Obecnie procesy odszkodowawcze trwają latami. Często zdarza się, że poszkodowana firma zbankrutuje, zanim dostanie rekompensatę.
Rządowy projekt ustawy o szczególnych zasadach odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa, nad którym w marcu pracować będą posłowie w sejmowej podkomisji, nie poprawia sytuacji firm.
Zakłada bowiem, że dostają one odszkodowanie od Skarbu Państwa po zakończeniu procesu, a na podstawie wyroku może zostać ukarany urzędnik (płacąc nawet 12-krotność przeciętnej pensji krajowej).KIG chciałby, by poszkodowane przez pracowników administracji firmy miały możliwość występowania o odszkodowanie do ubezpieczycieli.
Szejnfeld wyjaśnia jednak, że wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia OC dla urzędników mogłoby spowodować, że jakość ich pracy – a więc np. szybkość wydawania decyzji ważnych z punktu widzenia firm – nie poprawiłaby się. Dlaczego? _ Pracownicy administracji mieliby pewność, że nie będą musieli płacić ze swoich pieniędzy. Nie mieliby nad sobą bicza, który motywuje do dobrej pracy _- mówi Szejnfeld.
Dobrowolnie można
Okazuje się, że minister Szejnfeld nie ma nic przeciwko, by pracownicy administracji na własną rękę kupowali takie polisy, jeśli tylko odpowiedni produkt pojawi się w ofercie ubezpieczycieli.
Które zakłady mogą być zainteresowane takim produktem? Ubezpieczenia OC zawodowego oferują m.in. HDI Asekuracja (z grupy niemieckiego Talanksa) i Towarzystwo Ubezpieczeń InterRisk (należące do Vienna Insurance Group).Zakłady nie zarobią tyle, ile mogłyby, gdyby pomysł KIG wszedł w życie.
Izba zakładała, że obowiązkiem objęci byliby urzędnicy skarbowi oraz niektórzy samorządowi. Łącznie miało chodzić o 45 tys. osób. Liczba czynnych polis tego typu wzrosłaby więc z 24 tys. do 69 tys. Z tego rodzaju umów w I połowie 2008 r. zakłady zebrały 6,4 mln zł składek, czyli blisko 13 mln zł w skali roku. Gdyby liczba polis była blisko trzykrotnie większa, co roku przypis z polis OC zawodowego mógłby sięgać 40 mln zł.
Problem goni problem
Ubezpieczyciele do tej pory nie skonstruowali takiego produktu. Nie jest to proste i wiąże się z wieloma problemami. Pierwszy: zakres ubezpieczenia. _ Czy będzie się ubezpieczało tylko odpowiedzialność za szkody na mieniu i osobie, czy tylko straty finansowe? _- pyta Magdalena Kuklińska, dyrektor departamentu ubezpieczeń w towarzystwie InterRisk.Kuklińska zwraca uwagę, że konieczne będzie też określenie, czy niewydanie w terminie właściwej decyzji także będzie naruszeniem prawa podlegającym odszkodowaniu.
Niełatwym zadaniem będzie też – jak twierdzi ekspertka z InterRisk – określenie sumy gwarancyjnej dla takiej polisy. _ Nie wiadomo też, jak na takie czynniki ryzyka będą się zapatrywali reasekuratorzy _ - kończy Kuklińska.
Piotr Rosik - Parkiet
Obok marchewki potrzebny i kij
Rozumiem przedsiębiorców, którzy chcą, by nad urzędnikami wisiał bat – czyli ustawa dająca możliwość nakładania kar finansowych na pracowników administracji. Niesprawne urzędy wciąż mają bowiem bardzo duży wpływ na funkcjonowanie, a nawet istnienie firm.Wydaje się jednak, że przedsiębiorcy nie wierzą w skuteczność bata. Chcieliby mieć pewność, że w przypadku szkodliwego działania urzędników w miarę łatwo i szybko otrzymają rekompensatę.W skuteczność ustawy wierzy jednak minister Szejnfeld. I słusznie mówi, że jeśli urzędnicy objęci byliby obowiązkowym ubezpieczeniem, to jakość ich pracy nie poprawiłaby się, bo nie wisiałby nad nimi bat. Od dawna bowiem wiadomo, że człowiek – aby dobrze pracować – potrzebuje nie tylko marchewki przed nosem, ale i kija nad sobą. A nic nie boli dziś tak, jak uderzenie po portfelu.
Piotr Rosik
PARKIET