W Rafako się kotłuje

Odwołanie zarządu, wyrok sądowy o jego zawieszeniu, nocny rajd akcjonariusza w
zakładzie, w końcu wątek cypryjski i spór z niemieckim koncernem. Wokół firmy Rafako
dużo się dzieje, lecz o co w tym wszystkim chodzi?

W Rafako się kotłuje
Źródło zdjęć: © Rafako

20.11.2012 | aktual.: 20.11.2012 13:44

Odwołanie zarządu, wyrok sądowy o jego zawieszeniu, nocny rajd akcjonariusza w zakładzie, w końcu wątek cypryjski i spór z francuskim koncernem. Wokół firmy Rafako dużo się dzieje, lecz o co w tym wszystkim chodzi?

Rafako zatrudnia 2500 pracowników. Wraz z rodzinami zakład utrzymuje w okolicach Raciborza niemal 5000 osób. W sobotę wielu z nich na wieść o przyjeździe właścicieli w pośpiechu przybyło do pracy. Chcieli bronić biura zarządu. Przegonili ochroniarzy, którzy przyjechali wraz z Jerzym i Małgorzatą Wiśniewskimi, większościowymi udziałowcami w spółce.

Pracownicy są nieufni wobec Wiśniewskich, gdyż ci zaczęli grać raciborską fabryką za plecami załogi i samego prezesa. Zastawili akcje spółki pod nie do końca jasną umowę zawartą na Cyprze. Z kolei z relacji prezesa Rafako wynika, że chcieli także dogadać się z konkurencyjnym francuskim Alstomem, co miało narazić spółkę na znaczne straty.

- Czujemy, że coś niedobrego dzieje się tam na górze. Ten konflikt istnieje na najwyższym szczeblu, a konsekwencje ponosimy my - mówi anonimowo pracownik Rafako. W obecnej sytuacji nikt z firmy nie chce się wypowiadać pod swoim nazwiskiem.

Problem polega na tym, że właścicielem dobrze prosperującego Rafako jest PBG, a w zasadzie PBG SA w upadłości układowej. Ta wielka grupa budowlana przejechała się na kontraktach na budowę autostrad i straciła płynność finansową. Dziś Rafako jest jej najbardziej wartościowym aktywem. Pracownicy boją się jednak, że to ich kosztem PBG będzie spłacało swoje długi. To właśnie za pośrednictwem tej spółki Wiśniewscy posiadają większość udziałów w Rafako.

Na taki scenariusz wskazywałby sposób zawarcia umowy na Cyprze. Wynajmując firmę, która miała poszukiwać inwestora strategicznego dla Rafako, dla zabezpieczenia jej wynagrodzenia zastawiono akcje spółki. Co więcej, nie poinformowano o tym prezesa zarządu Rafako, Wiesława Różackiego.

- Takich rzeczy nie robi się za plecami prezesa. Spółki powinny być zarządzane niezależnie, lecz o tak istotnych posunięciach wobec firmy powinno się informować jej zarząd - mówi analityk zajmujący się m.in. wyceną PBG i Rafako.

W tej kwestii wątpliwości ma także KNF. Komisja bada bowiem, czy PBG, jako spółka giełdowa, prawidłowo informowała o swoich posunięciach na Cyprze. Kolejne niejasności budzi fakt, że zastawione akcje warte były 150 mln zł, gdy tymczasem wartość umowy to tylko 20 mln zł.

Jednocześnie samo Rafako znajduje się w dobrej kondycji finansowej. Posiada bogaty portfel kontraktów, a w najbliższych latach powinno być jednym z największych beneficjentów inwestycji w energetyce. Problemy za to mają budowlane spółki PBG. Wiele wskazuje na to, że kosztem Rafako Wiśniewscy chcieli ratować swoje upadające imperium.

- W kwestii PBG działo się bardzo dużo w bardzo krótkim czasie. Myślę, że to była strategia obliczona na ratowanie spółki. Gdy jest naprawdę źle, to chwyta się wszystkiego, czego chwycić się można - mówi Paweł Cymcyk, manager komunikacji inwestycyjnej w ING TFI.

Gdy w PBG zaczęło się dziać naprawdę źle, rada nadzorcza powierzyła stanowisko prezesa spółki, zarządzającemu dotychczas Rafako Wiesławowi Różackiemu. Uważany jest bowiem za kompetentnego menedżera i budził zaufanie wśród inwestorów i wierzycieli. Niestety współpraca między nim a przewodniczącym rady nadzorczej PBG, Jerzym Wiśniewskim, nie układała się.

Wiśniewski zarzucił Różackiemu brak postępów w negocjacjach z wierzycielami, a także niechęć do konsolidacji spółek w ramach PBG. Takie postępowanie prezesa Rafako tłumaczyłoby to, co odkrył w administracji grupy kapitałowej, czyli cypryjską umowę, a także potajemny układ z Alstomem.

Rafako jest bowiem w sporze z francuską spółką, z którą wspólnie budowało blok energetyczny dla elektrowni w Bełchatowie. Domaga się od niej ponad 400 mln zł. Tymczasem PBG zaczęła na własną rękę układać się z Alstomem. Według prezesa Różackiego Rafako miało otrzymać jedynie 160 mln zł i to pod takimi warunkami, które mogły zniweczyć odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy.

- My w żaden sposób nie czujemy się winni zaistniałej sytuacji. Zarzuty Alstomu są zupełnie bezzasadne i za wykonane prace należy nam się całość należności - mówi nam pracownik Rafako.

Po ujawnieniu tych informacji Różacki został odwołany także ze stanowiska prezesa Rafako. Zwrócił się do sądu, który podzielił jego obiekcje i zawiesił uchwałę rady nadzorczej pod kierownictwem Wiśniewskiego.

- Czujemy, że pierwszy raz od 60 lat z naszą spółką dzieje się coś naprawdę niedobrego. Ponad naszymi głowami działa się na nasza niekorzyść - dodaje pracownik Rafako.

Decyzja w tej sprawie może zostać podjęta dopiero na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniem Akcjonariuszy zaplanowanym na 26 listopada. Wówczas jednak zasiądą w nim również przedstawiciele wierzycieli PBG, którym zależy na utrzymaniu funkcjonowania spółek grupy. To zwiększy bowiem szansę na odzyskanie z czasem zainwestowanych środków.

- Nasza spółka jest jedną z kluczowych firm dla przemysłu energetycznego w Polsce.Tymczasem w obecnej sytuacji nie czujemy, aby jakiekolwiek służby się całą sprawą zainteresowały - żali się nasz rozmówca z zakładów w Raciborzu.

Spółki technologiczne jak Rafako są łakomym kąskiem dla międzynarodowego kapitału i powinny być chronione przed wrogimi działaniami. Wśród analityków mówi się o zainteresowaniu spółką konkurencji. Z jednej strony Alstomowi zależy, aby osłabić polskiego rywala, lecz nie tak, aby musiał poszukiwać dużego inwestora. Wówczas bowiem Rafako mogliby kupić Chińczycy, którzy bardzo chcą wejść na rynek europejski.

alstomwiśniewskipbg
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)