W Warszawie wrze - mundurowi atakują Tuska

Kilka tysięcy pracowników służb mundurowych bierze udział w proteście, który odbywa się w Warszawie. Zdaniem służb porządkowych w proteście bierze udział około 5 tys. osób, ale nadal przybywają kolejne. Uczestnicy niosą transparenty, m.in. z napisem "Panie premierze, chcąc zredukować wagę ciała o 10%, którą część ciała pan sobie obetniesz?". Protestujący złożyli petycję ze swoimi postulatami w ministerstwie finansów. Doszło do zamieszania przy składaniu petycji w parlamencie. Demonstranci sprzed sejmu wyruszyła już w kierunku kancelarii premiera.

W Warszawie wrze - mundurowi atakują Tuska
Źródło zdjęć: © PAP

22.09.2010 | aktual.: 22.09.2010 16:01

Początkowo, mimo umówionego terminu spotkania, nikt z prezydium Sejmu nie spotkał się z delegacją protestujących. Wywołało to oburzenie zebranych. W końcu delegacja związkowców udała się do wicemarszałka Sejmu Ewy Kierzkowskiej. Wcześniej przed Ministerstwem Finansów część demonstrantów przekłuła baloniki z napisem: "Budżet 2011". Miało to symbolizować utracone nadzieje na waloryzację pensji i polepszenie warunków pracy.

Przed Sejmem przemawiali liderzy Solidarności i OPZZ. Szef "S" Janusz Śniadek zarzucał politykom, że nie zajmują się problemami zwykłych ludzi. Mówił, że władza oszczędza na pracownikach, a związkowcy domagają się nie podwyżki, a waloryzacji wynagrodzeń.

Do protestujących przemawiali posłowie opozycji. Jarosław Zieliński z PiS wzywał rząd do "zaprzestania działań zmierzających do degradacji państwa". Zarzucał rządowi Donalda Tuska "zdewastowanie" programu modernizacji służb mundurowych oraz zaniechanie budowy służby cywilnej. Z kolei poseł Ryszard Zbrzyzny z SLD zarzucił rządowi oszustwo, którym - jego zdaniem - jest projekt wprowadzenia dnia wolnego w Święto Trzech Króli w zamian za odebranie pracownikom dni wolnych za święta wypadające w soboty. Gdy mówił o podwyżce VAT, część demonstrantów zaczęła skandować: "Złodzieje". Do protestujących wyszedł też lider SLD Grzegorz Napieralski.

Większość zgromadzonych stanowią przedstawiciele służb mundurowych - strażacy, policjanci, funkcjonariusze Straży Granicznej, więziennictwa, są też pracownicy skarbówki i egzekucji administracyjnej. Wśród demonstrantów jest też grupa pracowników skarbówki, ubranych w worki przepasane sznurkiem. Za nimi z batem w ręku idzie związkowiec przebrany za ministra finansów Jacka Rostowskiego.

- Niedługo wszyscy będziemy wyglądać jak dziady proszalne, bo już drugi rok nikt nie waloryzuje naszych płac. Średniego szczebla pracownik urzędu skarbowego zarabia nieco ponad 2 tys. złotych brutto - podkreślali "skarbowcy".

NaSygnale.pl: Sprawdź, ile tak naprawdę zarabiają policjanci! Służby jako powody protestu wymienili: nadgodziny, zamrożenie płac na rok 2011, problem emerytur, redukcję etatów, zmianę zasad wypłacania zasiłku zdrowotnego za zwolnienia lekarskie niezwiązane z wypadkiem w pracy.

Protestujący niosą transparenty: "Głodny na straży lodówki to głupi pomysł", "Panie premierze, chcąc zredukować wagę ciała o 10%, którą część ciała pan sobie obetniesz?".

Mundurowi, zapowiedzieli 6-godzinny protest. Rozpoczął się około godz. 12.00 na placu Piłsudskiego, skąd pochód wyruszył południową stroną ulicy Królewskiej i Marszałkowską. Na ulicy Świętokrzyskiej przed ministerstwem finansów przedstawiciele związkowców złożyli szefowi resortu petycję. Demonstracja sprzed sejmu wyruszyła już w kierunku kancelarii premiera.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)