Waloryzacja rent i emerytur ostatecznie zagwarantowana. Rząd dał to na papierze
Waloryzacja w 2022 roku wyniesie 7 procent - ogłosił w piątek rano premier Mateusz Morawiecki. Ta wartość jest już pewna, ponieważ odpowiednie zapisy zostały dodane do nowelizacji rozporządzenia w sprawie wysokości zwiększenia wskaźnika waloryzacji. Rząd dał więcej, niż musiał, jednak nadal nie jest pewne, czy taka podwyżka pokryje szalejącą inflację.
W piątek po południu w Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację rozporządzenia w sprawie wysokości zwiększenia wskaźnika waloryzacji emerytur i rent w 2022 r., ustalając go na poziomie 63,33 proc. realnego wzrostu wynagrodzeń. W tej sytuacji wskaźnik waloryzacji świadczeń wyniesie 107 proc., co w piątek rano ogłosił już premier Morawiecki.
To oznacza, że najniższa emerytura, renta z tytułu całkowitej niezdolności oraz renta rodzinna wzrośnie z kwoty 1250,88 zł do 1338,44 zł brutto, czyli o 87,56 zł. Z kolei najniższa renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy wzrośnie z kwoty 938,16 zł do 1003,83 zł brutto – to o 65,67 zł więcej.
Rząd dosypuje seniorom
Przypomnijmy, emerytury i renty podlegają corocznej waloryzacji 1 marca. Polega ona na pomnożeniu kwoty świadczenia i podstawy jego wymiaru przez wskaźnik waloryzacji. Żeby go obliczyć, uwzględnia się średnioroczny wskaźnik inflacji w poprzednim roku kalendarzowym, zwiększony o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku.
Podwyżki cen prądu. "Od 30 lat dopłacamy do spółek węglowych"
Gdyby wziąć pod uwagę te dane, wskaźnik waloryzacji świadczeń emerytalno-rentowych w 2022 r. ukształtowałby się na poziomie 105,7 proc. Jeśli na tym by stanęło, byłyby to dla seniorów bardzo złe wieści. Oznaczałyby bowiem, że tegoroczna podwyżka świadczeń nie pokryje nawet wzrostu cen, z którymi będą się musieli zmierzyć. Nawet premier Mateusz Morawiecki mówił w styczniu, że średnioroczne wskaźniki inflacji w tym roku przekroczą 6 proc., a "może nawet będą oscylowały wokół 7 proc., może nawet więcej".
Z zapowiedzi płynących z rządu można było jednak wywnioskować, że emeryci i renciści dostaną więcej niż 5,7 proc. Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg mówiła w ostatnich dniach, że "waloryzacja emerytur i rent będzie prawdopodobnie na poziomie 6 proc.". Na początku stycznia w programie "Newsroom" WP obiecywała natomiast nawet "co najmniej 7 proc.".
Ostatecznie rząd zdecydował się właśnie na 7 proc. "Wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych dotyka wszystkich obywateli, w szczególności jednak wzrost ten odczuwają osoby najniżej uposażone, w tym emeryci i renciści. Dla napiętych budżetów emerytów i rencistów kilkuprocentowa inflacja może być trudniejsza do udźwignięcia niż inflacja dla osób czynnych zawodowo" - czytamy w uzasadnieniu do nowelizacji rozporządzenia o wskaźniku waloryzacji.
7 procent wystarczy?
Koszt waloryzacji przy wskaźniku 105,7 proc. wyniósłby ok. 15 mld zł. Przy wskaźniku na poziomie 107 proc. wyniesie ok. 18,4 mld zł. Waloryzacji podlegają świadczenia długoterminowe: emerytury, renty z tytułu niezdolności do pracy, renty rodzinne, nauczycielskie świadczenia kompensacyjne, a także dodatki do tych świadczeń, np. dodatek pielęgnacyjny czy dodatek dla sierot zupełnych, świadczenia i zasiłki przedemerytalne oraz renty socjalne.
7 proc. waloryzacji to dużo, ale jeśli sprawdzi się czarny scenariusz, o którym wspominał premier, i inflacja w tym roku przekroczy 7 proc., podwyżki dla seniorów i tak nie pokryją szalejącej drożyzny.