Trwa ładowanie...
ue
30-04-2009 07:39

Wejście do Unii pozwoliło nam na imponujący skok gospodarki

Pięcioletni pobyt w Unii Europejskiej bardzo przysłużył się naszej gospodarce.

Wejście do Unii pozwoliło nam na imponujący skok gospodarkiŹródło: AFP
d22p0r3
d22p0r3

M.in. dzięki pieniądzom z Brukseli nasz PKB wzrósł w tym czasie o prawie 40 proc., a dzięki usunięciu barier handlowych zwiększyła się wartość zagranicznych inwestycji w Polsce, zmniejszyło bezrobocie i niemal dwukrotnie urósł eksport i import. Mało tego. Z kraju, który przed 2004 r. wysyłał za granicę głównie surowce, staliśmy się potężnym eksporterem samochodów, sprzętu RTV i żywności.

Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska szacuje, że dzięki pieniądzom z UE (do tej pory dostaliśmy ok. 30 mld euro) wzrost gospodarczy był w 2008 r. o 1,5-2 pkt proc. wyższy i wyniósł 4,9 proc. I w kolejnych latach unijne pieniądze mają być motorem gospodarki, a w tym kryzysowym roku mogą nas uratować przed recesją. Z wyliczeń resortu rozwoju regionalnego wynika, że w latach 2010-2014, kiedy będziemy absorbować najwięcej środków Unii, nasz PKB może dzięki nim rosnąć dodatkowo nawet o 2,5-3 pkt proc. rocznie.

Miliardy z Brukseli i otwarcie unijnych rynków pracy pomogły zbić bezrobocie - Polacy zaczęli dostawać pracę przy nowych inwestycjach u nas, a także w innych krajach UE. Ocenia się, że za chlebem wyjechało nawet 2,3 mln Polaków, głównie do Wielkiej Brytanii i Irlandii. W efekcie stopa bezrobocia spadła z 19 proc. w 2004 r. o połowę. Zwiększyła się, co prawda, w ciągu ostatnich kilku miesięcy do ponad 11 proc., ale to tylko z powodu zwolnień wywołanych niespodziewanym światowym kryzysem gospodarczym.

_ Najważniejsze dla naszej gospodarki było to, że w krajach starej Unii od momentu akcesji znacząco zwiększyło się zaufanie do polskich towarów. Brytyjczycy czy Niemcy zaczęli chętniej je kupować, bo pochodziły już z UE. Dlatego zaczęliśmy więcej eksportować, zwłaszcza żywności _ - wyjaśnia prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i wykładowca w London School of Economics.

d22p0r3

Faktycznie, od 2004 r. żywność stała się jednym z naszych głównych towarów eksportowych. Na rynek unijny w 2004 r. trafiało ok. 70 proc. eksportowanej przez nas żywności, a w 2008 r. było to już prawie 90 proc. (furorę w krajach starej Unii robią np. nasza śmietana, jogurty i kiełbasa). Wywóz towarów spożywczych zwiększył się zwłaszcza po maju 2005 r., gdy zostały zniesione bariery celne i firmy mogą swobodnie sprzedawać swoje produkty.

Likwidacja barier handlowych i wejście Polski do strefy Schengen były także bodźcem do zwiększenia produkcji samochodów w Polsce. Staliśmy się motoryzacyjną potęgą. Sama zapowiedź naszego członkostwa w Unii spowodowała, że już w końcu lat 90. światowe koncerny zaczęły stawiać linie produkcyjne. Jeśli jeszcze w 2002 r. z polskich fabryk wyjechało niespełna 300 tys. aut, to już w ubiegłym roku było ich 864 tys. - Samochód produkowany w Polsce nagle stał się autem europejskim, chętnie kupowanym na całym świecie - mówi Rafał Orłowski, współwłaściciel portalu AutomotiveSuppliers.pl. Obecnie ponad 90 proc. produkcji trafia na eksport.
Ekonomiści podkreślają, że gdyby nie akces do Unii Europejskiej, przez ostatnie pięć lat nie napłynęłoby do Polski aż tyle zagranicznych inwestycji. W 2004 r. inwestorzy z zagranicy wyłożyli 10,2 mld euro, a w 2008 r. już 11, 2 mld euro. Do Polski sprowadziły się wielkie koncerny - LG Philips w podwrocławskich Kobierzycach wybudował fabrykę za 429 mln euro i zatrudnił ponad 3 tys. pracowników. 253 mln euro zainwestował też Michelin, a Dell wyłożył pod Łodzią 200 mln euro i zatrudnił tysiąc osób. Polska, jako członek Unii, okazała się dla inwestorów wiarygodna i bezpieczna, a w dodatku oferowała znacznie tańszą siłę roboczą. Gdyby nie nasza obecność w Unii Dell zamykający drogą produkcję komputerów w Irlandii przeniósłby ją z pewnością do któregoś z krajów w Azji, a nie do Polski.

Unia jest szkołą demokracji Z byłym przewodniczącym Komisji Europejskiej Romano Prodim rozmawia Agaton Koziński Czemu rozszerzenie Unii było takie ważne?
Trafniejszym określeniem jest zjednoczenie. Przecież europejski duch sięga aż do ukraińskiej granicy. Nie można mówić o Europie bez Polski. Oczywiście, kiedy istniała jeszcze żelazna kurtyna, to było niemożliwe. Ale od upadku muru berlińskiego zastanawiałem się, jak można rozszerzyć wspólnotę europejską.

Łatwo było przekonać kraje "starej Unii" do przyjęcia nowych członków?Żadne państwo nie sprzeciwiało się temu.

d22p0r3

Czemu w takim razie tak długo Polska czekała na członkostwo?
Z jednej strony trzeba było wytłumaczyć starym członkom, że nowe kraje nie zniszczą, nie zdewastują Unii. W ich wahaniu nie było żadnej wrogości, ale zwykła obawa o stabilność gospodarki. A z drugiej, przygotować nowe kraje do członkostwa.

Który kraj był wtedy największym przeciwnikiem rozszerzenia?
Nikt nie sprzeciwiał się wstąpieniu Polski do Unii. Były głosy: upewnijmy się, że wszystkie warunki zostały spełnione, wszystkie reguły są respektowane.

Pamięta pan moment, w którym wizja rozszerzenia stała się rzeczywistością.
Jeśli chodzi o moją wizję, to dziś jest ona następująca: przyjąć do Unii kraje byłej Jugosławii, i to jeszcze za naszego pokolenia.

d22p0r3

Kto był dla pana najlepszym partnerem w negocjacjach?
Miałem okazję współpracować z polskim rządem, zanim przyjechałem do Brukseli, ponieważ byłem premierem Włoch. Aż do czasów poprzedniego rządu, zwanego rządem dwóch bliźniaków, nad którym bardzo ubolewałem, spotykałem się z kontynuacją i dążeniem do tych samych, wyznaczonych celów. Wszystkie ekipy, z którymi negocjowałem, były przekonane, że ich przyszłość jest w Europie. Najbliższym moim polskim przyjacielem był Bronisław Geremek, którego znałem od czasów, gdy jeszcze żaden z nas nie zajmował się polityką.

Jak ocenia pan dzisiejszą sytuację w Unii Europejskiej? Zbliżamy się do siebie czy wzajemnie od siebie separujemy?
Sytuacja w rozrastającej się, dużej Unii bywa trudna. Moje zdanie jest takie: nie można już wymagać, byśmy podejmowali wszystkie decyzje jednomyślnie. Jeśli będziemy upierać się przy jednomyślności, będzie-my zgubieni, sprawne funkcjonowanie Unii możliwe jest przy decydowaniu przez większość.

A jak to wygląda w obliczu kryzysu? Czy nie jest tak, że kraje UE, zamiast działać we wspólnym interesie, dbają tylko o siebie?
Myślę, że z powodu kryzysu kraje europejskie nawet bardziej uświadamiają sobie, że nie da się przetrwać w odosobnieniu.

Tomasz Rożek, Agaton Koziński
POLSKA Dziennik Zachodni

d22p0r3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d22p0r3