Widmo ksenofobii krąży nad Europą
W Europie wzrastają nastroje ksenofobiczne i nacjonalistyczne
18.02.2014 | aktual.: 18.02.2014 14:05
. W wielu krajach coraz większą popularność zdobywają partie polityczne, które z niechęcią odnoszą się do imigrantów. Skąd wziął się ten trend?
„Obcy”, czyli imigranci, problemem stają się z kilku powodów. Głównym jest trudna sytuacja gospodarcza, szczególnie w pogrążonej w kryzysie Europie, gdy bezrobocie jest wysokie. Sytuacja zaostrza się, gdy ich populacja przekracza 10 proc. Imigranci stają się kozłem ofiarnym, a żerujący na niskich odczuciach politycy nie krępują się, by zbić na nich potencjał polityczny.
Cameron podpada Polakom
Nie tak dawno polskie media oraz politycy oburzali się wypowiedziami brytyjskiego premiera Davida Camerona. Polityk opowiedział się, za pozbawieniem pracujących w Wielkiej Brytanii imigrantów z krajów UE dodatku rodzinnego na dzieci, jeśli dzieci te przebywają w swych krajach ojczystych. Cameron uderzył w Polaków, ale czy dlatego, że faktycznie stanowią problem i wyłudzają świadczenia? Wydaje się, że raczej zrobił to, ponieważ nasi rodacy stanowią najliczniejszą mniejszość (jeśli chodzi o Europejczyków). Warto też zauważyć, że zatrudnieni na Wyspach Polacy płacą normalne składki, więc zasiłki po prostu im się należą, nie ma znaczenia, czy dzieci przebywają w Polsce, Anglii, czy dowolnym innym kraju.
W listopadzie ubiegłego roku Cameron napisał na łamach „Financial Times”, że swobodny dostęp do brytyjskiego rynku pracy nie może być nieograniczony. Zaproponował, by nowo przybyli imigracji z krajów Unii Europejskiej musieli odczekać trzy miesiące, zanim będą mieli prawo ubiegać się o świadczenia socjalne, zaś zapomogę dla bezrobotnych otrzymają po pół roku. Bezdomni i żebracy będą deportowani z kraju i objęci rocznym zakazem wjazdu.
Cel Camerona jest jasny. Szuka poklasku i poparcia przed wyborami. I spotyka się ze zrozumieniem. Aż 70 proc. Anglików popiera jego sposób myślenia. Czy ma to coś wspólnego z gospodarczymi realiami? W ocenie Office for Budget Resposibility nie. W opublikowanym w zeszłym roku raporcie OBR twierdzi wręcz, że Wielka Brytania potrzebuje większej ilości imigrantów, którzy będą w stanie zasilić budżet i zapewnić tym samym środki potrzebne na rosnące koszty systemu emerytalnego oraz ochronę zdrowia. Angielski premier wie również, że imigranci do brytyjskiego budżetu już teraz wkładają więcej, niż z niego dostają (i są to oficjalne dane brytyjskiego rządu).
W Walii oraz Anglii mieszka około 8 milionów emigrantów. Stanowi to 15 proc. populacji. W samym Londynie rdzenni biali Brytyjczycy stanowią mniejszość. Cameron nie próbuje przekonać Brytyjczyków, że imigranci nie stanowią dla nich zagrożenia. Woli zaatakować tych drugich.
Także w innych krajach nastroje antyimigracyjne i nacjonalistyczne są coraz wyraźniejsze.
Powstał niedawno sojusz, zawarty pomiędzy francuskim Frontem Narodowym, holenderską Partią Wolności, Wolnościową Partią Austrii i Szwedzkimi Demokratami. Próbują namówić do współpracy brytyjską Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, na której czele stoi charyzmatyczny Nigel Farage. Jednoczą szyki przed majowymi wyborami do europarlamentu.
Na czele Frontu Narodowego stoi Marie Le Pen, córka byłego kandydata na prezydenta Francji i lidera skrajnej prawicy Jeana – Marie. Przywódcą Partii Wolności jest Geert Wilders. Co głoszą? Przede wszystkim potrzebę walki z imigracją, mniej lub bardziej jasno wyrażany lęk przed ekspansją islamu, krytykę cięć i antykryzysowych oszczędności, niechęć wobec pomocy dla krajów pogrążonych w kryzysie. Wszystko to podlane niechęcią wobec elit politycznych. Postulaty te padają na podatny grunt. Ludzie zmęczeni bezrobociem, obniżkami płac, brakiem nadziei, łatwiej ulegają radykalnym i populistycznym argumentom.
W Polsce o Wildersie zrobiło się głośno, gdy swego czasu założył stronę internetową. Za jej pomocą można było składać donosy na imigrantów, m.in. z naszego kraju. Jego partia w sondażach osiąga 20 proc. poparcia. Zwolennicy Frontu Narodowego to aż 24 proc. Francuzów.
Jawnym przejawem antyimigracyjnej fobii jest holenderski pomysł, by imigranci musieli akceptować spis wartości i zasad, których winni przestrzegać. Pilotażowy program ruszył na początku roku, imigranci muszą podpisać swoistą lojalkę, w której określono podstawowe wartości obowiązujące w Holandii. Wprawdzie przedstawiciel ministerstwa pracy przyznał, że dokument nie wiąże się z prawnymi konsekwencjami, to jednak krytycy pomysłu uważają, że to pierwszy krok do wprowadzenia ograniczeń na rynku pracy.
W siłę rośnie również węgierska partia Jobbik (Ruch na rzecz Węgier), dość otwarcie nawiązująca do przedwojennych tradycji faszystowskich. W wyborach parlamentarnych w roku 2010 otrzymała aż 16 proc. głosów.
Jobbik popularność zdobył na hasłach antyunijnych, nacjonalistycznych i antycygańskich . Węgry są krajem ze sporą mniejszość romską w najbiedniejszych wschodnich i wschodnio-północnych komitatach. W bogatszej, bardziej jednolitej narodowościowo zachodniej części kraju ugrupowanie jest o wiele słabsze.
Nie tylko Unia
W ubiegłotygodniowym referendum Szwajcarzy opowiedzieli się za ograniczeniem napływu imigrantów. Bardzo ostro na ten fakt zareagowała niemiecka prasa. „Delmenhorster Kreisblatt" stwierdził, że "gorsze od wyniku referendum jest to, że na krótko przed ważnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego partie nacjonalistyczne złapały nagle wiatr w żagle i zwietrzyły szansę dla siebie. Niemiecka AfD (Alternatywa dla Niemiec) już wystąpiła z pomysłem przejęcia w stu procentach szwajcarskiego modelu limitowania napływu imigrantów. W innych krajach unijnych krytycy idei integracji europejskiej od dawna starają się działać w bardziej wyrafinowany sposób, a przez to o wiele skuteczniej. Od niedzieli 9 lutego wizja pokojowo zjednoczonej Europy jest zagrożona bardziej niż kiedykolwiek przedtem". (cytat za Deutsche Welle)
Wybory do europarlamentu już w maju.
Europejskie partie odwołujące się do haseł nacjonalistycznych, populistycznych i ksenofobicznych mogą w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobyć sporo głosów, co przełoży się na ilość mandatów. Zapewne nie będą w stanie przeforsować swoich najbardziej radykalnych pomysłów, ale ich głos na arenie europejskiej będzie słyszalny. Poglądy antyimigracyjne znajdują poklask wśród obywateli Unii. W dalszej perspektywie może to doprowadzić do zahamowania emigracji zarobkowej Polaków. A to z kolei spowoduje poważne problemy na naszym wewnętrznym rynku pracy. Ratunek w tym, by europejska gospodarka weszła na ścieżkę szybkiego rozwoju, bezrobocie spadło, ludzie przestali odczuwać skutki kryzysu. To wszystko może sprawić, że spadnie atrakcyjność partii skrajnie prawicowych.
MA,WP.PL