Wielka rewolucja ws. cen gazu już za dwa lata. Gospodarstwa domowe przestaną być chronione
Wysokie ceny gazu już teraz uderzają Polaków po kieszeniach, ale wcale nie jest powiedziane, że gorzej już nie będzie. Od 2024 roku Urząd Regulacji Energetyki nie będzie już bowiem zatwierdzał taryf na błękitne paliwo dla gospodarstw domowych. A to oznacza, że dostawca będzie miał wolną rękę w kwestii tego, po ile sprzeda nam gaz. Głos w tej sprawie zabrał w czwartek prezes URE Rafał Gawin.
03.02.2022 16:20
Gawin wziął udział w Czwartkowym Forum SGH. Wypowiedział się w dość uspokajającym tonie. - Nie spodziewam się, że zaprzestanie przedstawiania taryf do zatwierdzenia może spowodować, że ceny dla gospodarstw domowych w sposób drastyczny wzrosną - ocenił. Jak dodał, ceny gazu dla odbiorców, którzy dziś podlegają taryfikacji, są co prawda chronione przez taryfy, ale i tak zawsze są po części odzwierciedleniem sytuacji rynkowej.
Co przyniesie uwolnienie cen gazu?
- W procesie zatwierdzania taryf nigdy nie abstrahujemy od rynku. To, co jest przedstawiane do zatwierdzenia, to zawsze jakaś analiza sytuacji rynkowej - przekonywał. - To, że dziś taryfy na gaz dla odbiorców w gospodarstwach domowych wyglądają tak, a nie inaczej, jest wynikiem pewnych specjalnych regulacji ustawowych - podkreślił Gawin.
Odnosił się do zapisów, które pozwalają rozłożyć efekty aktualnych podwyżek cen gazu na rynkach na naszych rachunkach na trzy kolejne lata. Przypomniał też, że obowiązuje już ustawa, która zamraża taryfy na gaz w 2022 r.
- Myślę, że od 2024 roku w cenach dla gospodarstw domowych będzie oczywiście odzwierciedlana sytuacja rynkowa. Ale jak będzie wyglądała, myślę, że nikt nie potrafi powiedzieć - dodał. Zauważył jednocześnie, że rynek ten nie będzie bez nadzoru, ponieważ monitoring rynku prowadzą zarówno URE, jak i UOKiK.
- Prognozowanie dzisiaj jest tak bardzo utrudnione ze względu na to, że w mechanizmie kształtowania cen pojawił się bardzo silny czynnik geopolityczny. Oprócz fundamentów, typowych dla rynków energetycznych, mamy czynnik, który z rynkiem ma niewiele wspólnego, a wynika z polityki i różnych działań geopolitycznych, które zasadniczo bardzo trudno przewidzieć - podkreślił Gawin.
Jak przypomniał, moment uwolnienia rynku gazu, czyli obowiązku przedstawiania taryf do zatwierdzenia regulatorowi, wynika z decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE, przełożonej potem do polskiej ustawy.
- Nie jest ono wynikiem oceny rynku, dokonywanej przez regulatora, a oceny rynku dokonanej przez Komisję Europejską, zweryfikowanej później przez TSUE - wyjaśnił. - Oceniono wtedy, że zgodnie z dyrektywą nie można utrzymywać regulacji cen w tak dużym zakresie, w jakim mogłaby być utrzymywana. Zarysowano termin, do jakiego taka regulacja mogłaby występować - podkreślił prezes URE.
Dlaczego gaz jest taki drogi
Powody wysokich cen gazu wyjaśniał pod koniec stycznia prezes PGNiG Paweł Majewski. Tłumaczył zasady tak zwanej formuły cenowej, która obowiązuje w kontrakcie z rosyjskim Gazpromem, czyli głównym dostawcą gazu do Polski. Choć szczegółowe jej zapisy są tajne, to co do zasady chodzi o to, że do 2020 roku formuła powiązana była z cenami ropy na rynku, ale od tego czasu nastąpiła zmiana i aktualnie wiąże się ją z giełdowymi cenami gazu.
Tymczasem ostatni rok, a zwłaszcza ostatni jego kwartał, to gigantyczne zwyżki na giełdach gazu, które doprowadziły do tego, że PGNiG musi za błękitne paliwo brać od klientów więcej. Urząd Regulacji Energetyki pod koniec ubiegłego roku zatwierdził nowe taryfy na sprzedaż gazu dla PGNiG Obrót Detaliczny, które zakładają średnio aż 54-procentową podwyżkę. Taka taryfa dotyczy gospodarstw domowych, bo firmy muszą płacić dużo, dużo więcej - zgodnie z tym, jak mocno rosną ceny na giełdach.
- W długim okresie zależność od cen gazu jest dla nabywcy korzystniejsza. Pamiętajmy, że kontrakty zawierane są na wiele lat i przez wiele lat powiązanie cen gazu z cenami ropy było niekorzystne. Potwierdzają to też analizy Międzynarodowej Agencji Energii. Inaczej było tylko w jednym roku w historii - w 2021 r. - przekonywał prezes PGNiG. Dodał też, że formuła, która od 2020 roku obowiązuje w Polsce, jest standardem w całej UE.
Podobnie wyjaśniał kilka dni temu obecne podwyżki Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. - Nie można mieć pretensji do PiS, że dążył do zmiany formuły cenowej, bo większość analityków przewidywała, że cena na rynku spotowym (czyli właśnie na giełdach - przyp. red.) będzie niska - mówił w rozmowie z serwisem wyborcza.biz.
W nowym roku ceny na giełdach poszły już w dość sporym stopniu w dół. - Końcówka 2021 oraz pierwsza dekada stycznia 2022 r. przyniosła stabilizację cen w Europie na poziomie ok. tysiąca dolarów za 1000 m3 gazu - wyliczał Steinhoff. Jak tłumaczył, to zasługa wielkiej akcji dostarczania gazu płynnego LNG z USA do europejskich portów. - Jednak do normalnego poziomu ceny gazu w granicach 200-300 dolarów za 1000 m3 droga jeszcze daleka - ocenił były wicepremier.