Wojna o torebki w Lidlu. Ludzie wyrywali sobie towar z rąk

W Lidlu rozegrały się kolejne bitwy. Tym razem, zgodnie z coroczną tradycją, o torebki Wittchena. Z jakiegoś powodu promocje w sklepach tej sieci wywołują u Polaków ogromne emocje, rzadko spotykane w innych punktach handlowych.

Wojna o torebki w Lidlu. Ludzie wyrywali sobie towar z rąk
Źródło zdjęć: © WP.PL
Jacek Frączyk

14.10.2017 | aktual.: 16.10.2017 09:42

Może przydałyby się jakieś egzorcyzmy, albo przynajmniej poświęcenie sklepów? Bojowe nastroje jakie panują w Lidlu przy promocjach to dobry materiał do zbadania dla psychologów, a być może i duchownych.

Tym razem w sobotę odbyła się tradycyjna coroczna bitwa o torebki znanej polskiej marki Wittchen. Producent podpisuje co roku umowy, rzucając w specjalnie rozreklamowany weekend do dyskontu przecenione torebki.

Choć jak wskazują znawcy, w sklepie Factory Outlet Wittchena są dostępne w równie, albo bardziej atrakcyjnych cenach przez cały rok,klientom Lidla zupełnie to nie przeszkadza. Atmosfera wygranej w walce jest przecież niepowtarzalna.

Przed otwarciami sklepów w sobotę gromadziły się już tłumy, złożone głównie z rozentuzjazmowanych pań. Po otwarciu klienci rzucili się do koszy wypełnionych torebkami.

Jak widać po filmie zamieszczonym na yotube przez użytkownika drPutek, ze sklepu przy ul. Karolkowej w Warszawie wracają przy okazji praktyki znane z handlu słusznie minionej epoki socjalizmu realnego.

Ludzie po szturmie sklepu biorą co się da, bo nie ma czasu na rozmyślanie, a potem działa już handel wymienny. Torebka, którą udało się pochwycić niekoniecznie się podoba, ale co z tego? Gdy kurz bitewny opada, można ją wymienić na inny egzemplarz, który akurat nie podobał się innej pani.

Niektórzy kupują zresztą nawet po kilkanaście modeli. Najwyraźniej zamożność narodu wzrosła i niektórych stać, by kupować na zapas. A może to dla koleżanek?

Co się da robią też kierownicy sklepów, sugerując maksymalną porcję na klienta, czyli tylko dwie torebki w koszyku. To też praktyka z czasów „komuny” - niektórzy w średnim wieku pamiętają zapewne, że by kupić gumki chińskie (te pachnące), trzeba było udawać się do papierniczego po kilka razy, w międzyczasie zmieniając ubiór i uczesanie.

Bitwa po bitwie

Miesiąc temu odbyła się bitwa o kurtki termiczne. Jeśli klimat w Lidlu brać za prognozę pogody, można by powiedzieć, że szykuje się ciężka zima.

W sosnowieckiej dzielnicy Środula wystarczyło wtedy kilka minut, by miejsce, w którym wyłożono kurtki, wyglądało jak pobojowisko - informował "Dziennik Zachodni". Ludzie, którzy jako pierwsi dostali się do koszy, nie mogli się stamtąd wycofać, bo napierał na nich tłum nowych klientów.

Do gorszących scen dochodziło wtedy niemal w całej Polsce: Sosnowcu, Sieradzu, Nowym Sączu czy Białymstoku.

W bieżący weekend podobnie było w wielu sklepach. Klienci wskazują przy tym, że problem nie dotyczą wszystkich placówek Lidla - w niektórych jest bardzo spokojnie. Widocznie popyt ogniskuje się na punktach, w pobliżu których mieszkają bardziej zapaleni do walki Polacy. Rozpoznanie tych miejsc było by dobre do analizy przez ministra Macierewicza, tj. gdzie prowadzić nabór do wojsk terytorialnych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1142)