"Z perspektywy klienta piwo będzie droższe". Branża obawia się zmian
- W każdym elemencie widzimy czynniki, które będą się przekładały na wzrost ceny piwa - mówi o przyszłości branży piwowarskiej dyrektor Browarów Polskich. Przedsiębiorcy wskazują na wzrost kosztów surowców, energii i pracowników.
O kondycji polskiej branży piwowarskiej wiele mówi historia Browaru Leżajsk. Marka obecna na polskim rynku od lat 70. i należąca do Grupy Żywiec została zamknięta w 2023 r. Właściciel jako powód podał m.in. duże spadki sprzedaży piwa.
Sam zakład jednak nie zniknął. Rok później został przejęty przez brytyjską firmę Mycofeast, która zajmuje się produkcją składników pasz dla zwierząt. Produkcja piwa już do Leżajska nie wróciła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Tajemniczy box" w Auchan. Oto co znaleźliśmy w środku
- Powtórka tego scenariusza jest moim zdaniem całkowicie realna, jeżeli trend spadku konsumpcji piwa utrzyma się w kolejnych latach - prognozuje w rozmowie z WP Finanse Bartłomiej Morzycki, dyrektor Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie.
Piwo podrożało o 1/3
Szczyt konsumpcji piwa przypadł w Polsce na 2018 r. Później branża musiała mierzyć się z dwoma dużymi wyzwaniami - pandemią, przez którą trzeba było zamknąć restauracje, puby oraz odwołać imprezy masowe, a następnie z wysoką inflacją.
- Surowce, proces produkcji i dystrybucja to łącznie aż 2/3 końcowej ceny piwa. Wzrost ich cen był dla branży ogromnym ciosem – wspomina Morzycki. - W ciągu zaledwie trzech lat średnia cena piwa na półkach wzrosła o 35 proc. Nigdy wcześniej rynek nie obserwował takich zmian. A piwo jest takim napojem alkoholowym, który jest bardzo wrażliwy na cenę - dodaje dyrektor Browarów Polskich.
Podwyżki cen branży nie pomogły. Jak wyliczał UOKiK, w latach 2019-2022 inflacja rosła szybciej niż ceny złocistego trunku. Według NielsenIQ tylko w 2022 r. koszty produkcji wzrosły o jedną czwartą podczas gdy ceny piwa poszły w górę o 12 proc. Dlaczego tak się działo? W ankiecie dla Urzędu browary podkreślały, że to efekt presji, jaką nakładają na nie sieci handlowe.
Efekt? Zadłużenie branży rośnie w ostatnich latach w zastraszającym tempie. Według raportu BIG InfoMonitor w ostatnich 5 latach zobowiązania finansowe piwowarów wzrosły 23-krotnie, osiągając poziom 32 mln zł. To średnio ponad 800 tys. zł na jeden podmiot, ale zadłużenie nie rozkłada się równomiernie. Odpowiada za niego około 10 proc. przedsiębiorstw znajdujących się w najgorszej kondycji.
"To spory i tym samym ryzykowny odsetek" - wskazał w raporcie prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak.
Browary "idą z torbami"
Na Browarze Leżajsk lista się nie kończy. W ubiegłym roku upadłość ogłosił także istniejący od 1856 r. Browar Kościerzyna. W tym samym czasie działalność zakończył Browar Wrężel, którego wyroby można było znaleźć m.in. w Auchan, Lidlu i Carrefourze. Niepewna jest również przyszłość Starego Browaru. "Dziennik Bałtycki" pisał w marcu tego roku, że majątek zakładu został zabezpieczony przez powołanego przez sąd nadzorcę.
"Inflacja oraz podwyżki podatków akcyzowych wpłynęły na to, że wielu konsumentów ograniczyło wydatki na alkohol, wybierając tańsze alternatywy lub rezygnując z zakupu, jako że nie jest produkt pierwszej potrzeby" - tłumaczył w komentarzu Jakub Gromek, dyrektor generalny Mazurskiej Manufaktury S.A.
Jak zauważył Gromek, w ubiegłym roku w producentów uderzył wzrost cen surowców do produkcji piwa, wzrosły ceny energii elektrycznej i transportu. W górę poszły również podatki. - Akcyza na napoje alkoholowe od 2022 roku wzrosła aż o 20 proc. i będzie podnoszona o 5 proc. corocznie aż do 2027 roku - podkreślił.
To jednak nie wszystko. Innym dużym trendem jest ograniczanie sprzedaży piw z segmentu premium na rzecz piw "koncernowych". Ziemowit Fałat, współzałożyciel Browaru Pinta, czyli największego rzemieślniczego browaru w Polsce, zwrócił uwagę, że jest to efektem spadku liczby sklepów tradycyjnych, które odpowiadały za dużą część dystrybucji piw premium.
W alkohol Polacy coraz częściej zaopatrują się po prostu w dyskontach. Sprzedaż "zwykłych" piw również może dotknąć jednak duży kryzys. Trwają starania o ograniczenie promocji typu "kup kilka piw, kolejnych kilka dostaniesz gratis", szczególnie chętnie wykorzystywanych przez największe dyskonty w Polsce.
"Spadków sprzedaży to nie powstrzyma"
Jednocześnie mocno w górę idzie sprzedaż piwa bezalkoholowego. Browary, które przegapiły "zerówkową" rewolucję mocno odczuwają ten błąd. W Niemczech browarnia Olchinger wprost wskazała rosnącą konsumpcję "zerówek" jako przyczynę złożenia wniosku o upadłość.
Segment piw bezalkoholowych jest wśród piw wyjątkiem - zamiast spadków notuje wzrosty. W ubiegłym roku jego sprzedaż wzrosła o jedną ósmą. Dzisiaj prawie co 10. sprzedane piwo w Polsce nie ma w sobie procentów.
- Ze świecą trzeba dzisiaj szukać przykładu browaru, który nie ma żadnej odmiany piwa bezalkoholowego. W ofercie mają je już nawet małe krafty. Oceniamy, że pójdziemy drogą innych, rozwiniętych rynków piwnych, gdzie zerówki mają już powyżej 10 proc. udziałów w rynku - mówi Morzycki.
Jak dodaje, dla branży produkcja zerówek jest szansą na utrzymanie miejsc pracy i stanowi ratunek dla branży. - Spadków sprzedaży piw alkoholowych to jednak nie zniweluje – zastrzega ekspert.
Czarne chmury przed piwowarami
Zdaniem Bartłomieja Morzyckiego na branżowym horyzoncie jest dzisiaj więcej czarnych chmur niż pogodnego nieba. W sprzedaż złocistego trunku uderzyć może m.in. wprowadzenie systemu kaucyjnego, który obciąży kupujących kaucją w wysokości 50 groszy od każdej puszki i 1 zł od butelki. - Z perspektywy konsumenta piwo w momencie zakupu będzie po prostu droższe - wskazuje Morzycki.
W górę mogą pójść także główne składniki "kosztotwórcze" produkcji w tym energia elektryczna i koszt płac. - W każdym elemencie widzimy czynniki, które będą się przekładały na wzrost ceny piwa. A im wyższa cena, tym bardziej hamować będzie popyt – puentuje dyrektor Browarów Polskich.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl