Z utęsknieniem myślą o otwartym laptopie
Święta to umocniona tradycją przerwa w pracy. Miła, ale czy dla wszystkich? Nie brakuje takich, którzy im bliżej świąt, tym bardziej tracą humor.
Choinkowe lampki, sianko, rybka to dla nich żadna atrakcja. Z utęsknieniem myślą o otwartym laptopie, biurku, projektach. Czasem nawet w czasie świąt wymykają się do biura.
Smutek pracusia
Z jednej strony, lubimy bumelować. Wychodzimy na papierosa, przeglądamy Internet, a wszystko to w pracy. Podobne zachowania są tak powszechne, że się ich nie zauważa. Ale często spotykane są dokładnie odwrotne postawy. Praca do upadłego, z wymuszonymi pauzami, podczas których czuje się nieszczęśliwy – taki coraz częściej bywa polski pracownik.
Dawno odeszły w niepamięć zwyczaje, zgodnie z którymi przejmowanie się pracą było czymś wstydliwym. Dwie dekady wolnego rynku wytworzyły odmienne zachowania. W każdej większej firmie można znaleźć chronicznego pracoholika. Odżywa o 16, gdy inni wychodzą do domu. Cieszy się, myśląc: teraz dopiero będę mógł popracować w spokoju. Załóżmy, że zbliża się okres świąteczny, lub też szef wyrzuca go na urlop (bo sam oczywiście go nie weźmie). Na jego twarzy natychmiast widać smutek, czasem graniczący z przerażeniem. Czy to normalne? Na pewno nie! Umiejętność wypoczywania podczas przerw w pracy jest dzisiaj cechą, której żaden rozsądny pracodawca nie będzie lekceważył. Kodeks sobie, pracoholik sobie
Polski Kodeks pracy mówi: każdy, kto pracuje w wymiarze przynajmniej 6 godz. na dobę, ma prawo do 15 min. przerwy. Jest ona wliczana do czasu pracy. Poza tym pracodawca może, a nawet powinien, wprowadzać do regulaminu dodatkowe przerwy. Na przykład co godzinę 5 minut oddechu dla pracowników siedzących przy komputerach, ekstra pauzy w przypadku pracy uciążliwej albo monotonnej, itp. Szef firmy może też wprowadzić niewliczaną do czasu pracy godzinną przerwę na lunch.
Psychologowie biznesu ostrzegają: po 20 latach kapitalizmu pora już przyjąć do wiadomości, że przerwy w pracy, nawet te krótkie, wpływają dodatnio na jej jakość. Odsuwają syndrom zmęczenia, wypalenia, zniechęcenia wykonywanymi zajęciami. Umysł pracownika już po godzinie intensywnego wysiłku potrzebuje odreagowania. W czasie przerwy można się przejść, porozmawiać z kolegą czy nawet bezmyślnie pogapić przez okno. Nawet parę minut wolnego sprawia, że wracamy do zajęć zregenerowani. Moda na zarzynanie się minęła. Zdarzają się naturalnie miejsca, w których szefowie zmuszają podwładnych do katorżniczego wysiłku. Ludzie potrafią jednak dostrzec, kiedy wymaga tego nagła sytuacja, a kiedy powodem jest zła organizacja pracy. I wyciągają wnioski. Kapitalizm w drapieżnym wydaniu spowszedniał i przestał nam imponować. Jeśli szef nie umie zorganizować roboty tak, by kończyła się o normalnej porze, to jego wina – takie myślenie dzisiaj nie jest niczym nadzwyczajnym.
Dlaczego pracujemy do oporu?
Nie jesteśmy zadowoleni, gdy się nas zmusza do pracy bez chwili wytchnienia. Co innego jednak, gdy robimy to z własnej woli. Dlaczego? Jednym z powodów może być ciekawość. Praca pochłania i absorbuje nasze myśli tak mocno, iż zapominamy o całym świecie. Tym bardziej o jakiejś tam 5-minutowej przerwie. Staje się ona wręcz przeszkodą, która odrywa nas od zajęcia. Bywa tak coraz częściej. Postęp technologiczny podsuwa w wielu dziedzinach nierozwiązane dotąd problemy. Praca nad nimi rozwija, jest ciekawa, ba! nawet fascynująca. Nic dziwnego, że wielu specjalistom trudno się od niej uwolnić.
Kto haruje, bo lubi, może czuć się wybrańcem losu. Innym ważnym powodem pracoholizmu, niestety często spotykanym, jest jednak lęk przed codziennością. Uciekamy w pracę, bo tam, wśród programów, projektów czy innych zadań, czujemy się w miarę pewnie. Poza nią jest już inaczej. Kłopoty rodzinne, finansowe, zdrowotne rzucają się na nas i pochłaniają całą naszą uwagę. Nic nas nie cieszy, na niczym nie potrafimy się skupić. Jedynie praca zajmuje nas na tyle, że zapominamy o problemach dnia codziennego. Chociaż męcząca i uciążliwa, w rezultacie staje się… odpoczynkiem. Przyczyny pracoholizmu często leżą też w samej firmie. Nadmierna ambicja i chęć pokazania, że jest się lepszym, niezastąpionym. Połączone z nią parcie na karierę. Udowadnianie przełożonym, że praca pod ich kierownictwem jest u nas na pierwszym miejscu, przed rodziną czy odpoczynkiem. Każda z tych przyczyn może okazać się kluczowa. Zdarzają się też przypadki groteskowe. Jeśli szef cierpi na pracoholizm, nie respektuje przerw i siedzi po godzinach,
zdarza się, iż pracownicy sądzą, że oczekuje od nich tego samego. A jeśli kontakt między nimi jest słaby, obawiają się szefa czy nie rozumieją go, może dochodzić do dziwnych sytuacji.
W pewnej firmie pracownicy jednego z działów bali się wychodzić do domu przed kierownikiem. On nigdy nie dał znaku, że tego od nich oczekuje – po prostu wytworzyło się takie przekonanie. Sprawa znalazła rozwiązanie dopiero wtedy, gdy o wszystkim dowiedział się prezes. Zdarzyło się to tuż przed świętami. Dzięki temu wszyscy zdążyli z prezentami i z kupieniem choinki. Zdążył nawet pracowity kierownik działu. Prezes stanowczo zakazał mu siedzenia po godzinach, przynajmniej w okresie świątecznym.
Tomasz Kowlaczyk