Trwa ładowanie...

Zbieranie puszek nie tylko dla pieniędzy. Głos czytelnika z Krakowa

Czy zbieranie puszek zawsze musi oznaczać kogoś w finansowych tarapatach? Niekoniecznie. Mój dzisiejszy bohater, mieszkaniec Krakowa, przekonał mnie, że poza powodami ekonomicznymi i ekologicznymi mogą być ku temu też inne przesłanki.

Zbieranie puszek nie tylko dla pieniędzy. Głos czytelnika z KrakowaŹródło: Shutterstock.com
d3e0ge2
d3e0ge2

Po moim materiale o zbieraniu puszek odezwał się do nas czytelnik o pseudonimie "Kapitalista" (z uwagi na pracę, imię i nazwisko woli pozostawić tylko do wiadomości redakcji). Opisał swoje doświadczenia związane ze zbieraniem puszek. Skontaktowałam się z nim, żeby dowiedzieć się więcej.

Walające się śmieci? Miasto jest bezradne

Historia naszego czytelnika jest bardzo ciekawa. Puszki można zbierać nie tylko z pobudek ekonomicznych, ale też z poczucia społecznej odpowiedzialności i przyzwoitości. "Kapitalista" nie chce robić konkurencji zbieraczom, którym te pieniądze są potrzebne, dlatego puszki zbiera na trasach, które pokonuje codziennie z domu do pracy i z powrotem, odczekując dzień, nim dane opakowanie zabierze. W ten sposób wypełnia ok. 120-litrowy worek miesięcznie. Na kwartał wychodzi mu ok. 200 zł. Może nie jest to zawrotna suma, ale to jest zbieranie tylko "przy okazji".

Po co? Jak sam mówi - trochę z pobudek ekologicznych, ale też denerwuje go samo śmiecenie i bezradność miasta w tej kwestii - gdy tak naprawdę pieniądze leżą na ulicy, a ludziom (ale też instytucjom) nie chce się po nie schylić. Jego zdaniem to absurd, że mówi się tyle, że Polska jest biednym krajem, ale z drugiej strony nikomu nie chce zająć się zbieraniem surowców wtórnych – nie tylko puszek aluminiowych, ale też szkła.

Zobacz też: Wywóz śmieci może jeszcze zdrożeć. Nawet powyżej 40 zł za osobę

Brak skupów zniechęca

Problemem jest nie tylko zbieranie, ale też skup. "Kapitalista" napisał nam, że w jego okolicy, w Krakowie, gdzie mieszka, zamknięto w ciągu ostatnich lat wszystkie punkty skupu i aby oddać gdzieś puszki, trzeba jechać co najmniej parę kilometrów. Doskonale rozumiem tę niekomfortową sytuację, bo mając duży wór aluminium, ciężko jest jechać z nim gdzieś dalej. Tym bardziej jeżeli ktoś nie posiada samochodu. A nawet jeżeli posiada, to jechanie nim daleko, aby oddać puszki do skupu, trochę mija się z celem – koszt takiego przejazdu może wynieść tyle, co oddane zbiory.

d3e0ge2

Zatem, jak celnie zwraca uwagę "Kapitalista", zniechęca to potencjalnych chętnych na dorobienie sobie. Na tyle, że naszemu czytelnikowi ciężko było znaleźć jakiegokolwiek amatora aluminium na swoim osiedlu, który byłby gotowy przejąć od niego wór z puszkami razem z potencjalnymi zyskami. Po prostu nikomu się nie chce.

Fotolia
Źródło: Fotolia

Puszki to nie tylko śmieci, ale też źródło surowca wtórnego, które może obniżyć koszty wywozu śmieci.

Legitymowanie za zbieranie

"Kapitalista" miał odmienne, od moich, doświadczenia z reakcją ludzi na zbieractwo. W moim przypadku było to z reguły pozytywne zdziwienie. On, mimo nienagannego wyglądu, często spotka się z mało sympatycznymi spojrzeniami. Raz, sprzątając puszki po robotnikach, został nawet wylegitymowany przez patrol policji. Powód? "Bo tak" - jak się dowiedział.

d3e0ge2

Została mi też zwrócona uwaga na ciekawą rzecz - przecież można zmniejszyć koszt wywozu śmieci, gdyby oddawać surowce wtórne, takie jak aluminium, szkło czy makulaturę, do punktów skupu. "Kapitalista" próbował się dowiedzieć od MPO w Krakowie, dlaczego to nie jest robione, ale niestety, został zignorowany. Jednak na pewno jest to ciekawa myśl, ciekawe co na to inne przedsiębiorstwa gospodarujące odpadami?

Bardzo szanuję postawę "Kapitalisty". Mnie także przeszkadzają leżące na ulicach śmieci, jak puszki czy butelki. Moim zdaniem to realizacja idei, że jeżeli chce się coś zmienić na świecie, to trzeba przede wszystkim zacząć od siebie i od swojego otoczenia - nawet jeżeli to sprowadza się do śmieci. Może zwróci to też społeczną uwagę i wywoła dyskusję odnośnie naszego braku poszanowania i wspólnej przestrzeni i systemem gospodarowania odpadami? Bo śmieci nie znikają magicznie po tym, jak wrzucimy je do kosza na śmieci albo, co gorsza, na ziemię.

Może wy też mieliście podobne doświadczenia co "Kapitalista"? Dajcie znać przez dziejesie.wp.pl

d3e0ge2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3e0ge2