Żenujące świąteczne prezenty od pracodawcy?
Każdego roku, tuż przed świętami, pracodawcy starają wejść w skórę Świętego Mikołaja
11.12.2012 | aktual.: 12.12.2012 10:49
Każdego roku, tuż przed świętami, pracodawcy starają wejść w skórę Świętego Mikołaja. Nie kończy się na miłych słowach i życzeniach. W ruch idą bony, paczki, karnety na basen i kursy języka angielskiego. Czy to zawsze trafione prezenty?
Od początku grudnia pracownicy firm wyczekują czegoś extra od pracodawcy. Zwykle dostają bony podarunkowe, traktowane jak premia lub innego rodzaju system wsparcia. W firmach idących z duchem czasu, pracownicy dostają karty kredytowe. Wyglądają nowocześniej, choć działają na takich samych zasadach jak papierowe bony.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że tego typu wsparcie pracowników to także dobry prezent dla sklepów. Obliczono, że co roku mieszkańcy Belgii marnują kupony na kwotę 70 mln euro. Wszystko dlatego, że Belgowie nie wykorzystują ok. 9 proc. otrzymanych bonów przeznaczonych do realizacji w określonych sklepach i punktach usługowych. Jak jest u nas? Można przypuszczać, że nie brakuje osób, które bony gubią lub zapominają zrealizować w terminie. Kiedy tak się dzieje, właściciele sklepów mają powody do radości. Pewnie dlatego firmy kuszone są przez wszystkie sieci handlowe. Pracodawca zwykle decyduje się na jedną, którą uznaje dla siebie za najatrakcyjniejszą. Bywa, że pracownicy nie są zadowoleni z tego wyboru.
*Polecamy: * Dziwne zajęcia papieży – co robili przed wyborem?
- Bez dwóch zdań wolę gotówkę – mówi Krzysztof Leman, kierowca. – Bony to same problemy. Zwykle nie jeżdżę do sklepu, z którym moja firma podpisała umowę, więc realizacja bonów to dla mnie zawracanie głowy i w rezultacie robienie zakupów na siłę. Gotówkę wydałbym na potrzebne mi rzeczy, a tak jadę do hipermarketu, kupuję jak w hurtowni za całą kwotę bonów i potem nie wiem co z tymi rzeczami zrobić.
Tego samego zdania jest niemal 90 proc. polskich pracowników, którzy w swoich firmach, tuż przed świętami, dostają gratyfikację w postaci bonów. Jeszcze gorzej, jeśli w jakimś zakładzie powtórzy się sytuacja z Prabut. Kilka lat temu prasa donosiła, że prezes jednej z tamtejszych prywatnych firm rozdał swoim pracownikom bony świąteczne o wartości 50 zł. Mogli je zrealizować tylko w dwóch miejscach w Kwidzynie - w lumpeksie i sklepie ze sprzętem komputerowym. Część osób odmówiła przyjęcia takiego prezentu, uznając zachowanie go za uwłaczający.
Ciesz się, że dostałeś cokolwiek
W obliczu kryzysu firmy przyjmują różne strategie. Nie zawsze pracownicy mogą liczyć na bony czy dodatkowe zasilenie konta świąteczną premią. Bywa, że swoim pracownikom dają na święta symboliczne podarunki: alkohol, czekoladki albo firmowe kalendarze czy gadżety. Takie namacalne, kolorowe prezenty odbierane są przez pracowników bardzo skrajnie. Jedni czują się jakby przyszedł do nich prawdziwy Mikołaj. Dla innych rozdawanie bombonierek, butelek wina czy firmowych kalendarzy, jest zwyczajnie żenujące. Może jednak lepsze coś niż nic? Prawda bowiem jest taka, że to czy pracownicy dostaną jakieś świąteczne bonusy, w wielu przypadkach zależy wyłącznie od woli pracodawcy, a przede wszystkim od jego kondycji finansowej.
*Polecamy: * Dziwne zajęcia papieży – co robili przed wyborem?
- Jak zwykle pod koniec roku pracownicy liczą na świąteczne prezenty od swoich pracodawców. Niestety, w okresie obecnego spowolnienia gospodarczego, więcej firm niż zazwyczaj zdecyduje się jedynie na symboliczne podarunki, albo zupełnie zrezygnuje z obdarowywania pracowników - mówi Monika Zakrzewska, ekspert PKPP Lewiatan.
Pamiętajmy też o podatku
- Zgodnie z ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych, wręczana pracownikowi gotówka do 380 złotych (nadwyżka podlega opodatkowaniu) jest zwolniona z podatku dochodowego, podczas gdy bon w tej wysokości już nie. Zwolnienie dotyczy także upominków rzeczowych - dodaje Monika Zakrzewska.
ml,MA,WP.PL