Zespół w Ministerstwie Środowiska poszuka rozwiązań dla terenów zdegradowanych
W MŚ powstał zespół, który - we współpracy z ekspertami i przedstawicielami innych resortów - ma zinwentaryzować tereny zdegradowane i wypracować rozwiązania służące ich remediacji, czyli oczyszczeniu z zanieczyszczeń, oraz rekultywacji - podał wiceminister środowiska Sławomir Mazurek.
04.11.2016 18:55
Wiceminister odpowiadał w piątek w Sejmie na pytanie posłów, dotyczące perspektywy unieszkodliwienia zgromadzonych w Jaworznie (Śląskie) blisko 200 tys. ton toksycznych odpadów po zakładach azotowych. To jedna z największych bomb ekologicznych w Europie Środkowej. Szacuje się, że na działania zabezpieczające środowisko potrzeba ok. 190 mln zł, a na usunięcie i unieszkodliwienie wszystkich odpadów, nawet 1 mld zł.
Mazurek przyznał, że w podobnych przypadkach zdarza się, iż podmioty, będące następcami prawnymi dawnych zakładów odpowiedzialnych za odpady i zanieczyszczenia, nie są w stanie udźwignąć kosztów procesów remediacji i rekultywacji. Stąd procesy te trwają wiele lat i napotykają na wiele problemów - zarówno finansowych, jak i prawnych. Zespół w resorcie środowiska ma pomóc w wypracowaniu skutecznych rozwiązań w tym zakresie.
"W ramach tego zespołu będą przygotowane takie rozwiązania, aby w przypadkach, gdzie faktycznie jest problem, doprowadzić do zakończenia tych procesów" - poinformował wiceminister, wskazując, że pierwszym zadaniem zespołu będzie pełna inwentaryzacja terenów zdegradowanych w Polsce - zarówno zanieczyszczonych przez przemysł, jak i tych powstałych np. w wyniku niewłaściwego składowania czy porzucenia odpadów.
W pracach zespołu mają brać udział eksperci i przedstawiciele innych ministerstw; niewykluczone, że zarekomenduje on zmiany legislacyjne, przyspieszające likwidację bomb ekologicznych. "Tam, gdzie będą potrzeby legislacyjne, faktycznie trzeba będzie wkroczyć" - powiedział Mazurek, zapewniając, iż resort chce systemowo doprowadzić do remediacji zdegradowanych terenów.
"Będziemy szukać rozwiązań, które jak najszybciej i najskuteczniej załatwią tę sprawę" - powiedział Mazurek, nawiązując także do bomby ekologicznej w Jaworznie i postulatów stworzenia specustawy, która ułatwiłaby rozbrajanie eko-bomb.
Samorządowcy z miast, gdzie znajdują się takie składowiska, wskazywali wcześniej, że ani przedsiębiorcy, ani lokalne władze, nie są w stanie sami poradzić sobie z likwidacją tak dużych składowisk odpadów niebezpiecznych. Potrzebują pomocy rządu, ministerstw i posłów w postaci specjalnego prawa, dostępu do finansowania oraz wsparcia technicznego.
Obecnie przepisy zobowiązują sprawcę zanieczyszczeń lub - jak w przypadku zakładów chemicznych w Jaworznie - jego następcę prawnego, do podjęcia działań naprawczych. Problem w tym, że zanieczyszczenia to efekt zaniedbań sprzed bardzo wielu lat, a przedsiębiorca nie ma szans na udźwignięcie takiego ciężaru finansowego.
W Jaworznie prowadzona przez ponad 80 lat produkcja chemicznych środków ochrony roślin, m.in. DDT i lindanu, wiązała się z powstawaniem odpadów, w tym pestycydów, w większości wyrzucanych na nieuszczelnione podłoże. Toksyczne odpady wytworzyły państwowe Zakłady Chemiczne "Organika-Azot". Zanieczyszczenia te - ok. 200 tys. ton, w tym ok. 40 tys. odpadów groźnego pestycydu HCH - znajdują się w kilku punktach miasta. Szacuje się, że gleba oraz wody podziemne i powierzchniowe skażone są na obszarze ok. 50 hektarów. Same poprodukcyjne chemikalia z lat 1980-90, znajdujące się na obszarze Centralnego Składowiska Odpadów, to 750 tys. beczek.
Tak duże składowisko niebezpiecznych substancji to zagrożenie przede wszystkim dla podziemnych zbiorników wody pitnej. W przypadku powodzi w dorzeczu Przemszy istnieje groźba skażenia zbiornika Dziećkowice - jednego z głównych rezerwuarów wody pitnej dla aglomeracji katowickiej. Kolejne zagrożenie dotyczy możliwości zanieczyszczenia Przemszy i Wisły, skąd toksyczne związki chemiczne mogą dostać się także do Bałtyku.
Jak poinformował w piątek wiceminister Mazurek, gotowa jest pełna dokumentacja techniczna przedsięwzięcia, służącego rozbrojeniu bomby ekologicznej w Jaworznie i rekultywacji terenu, a także projekt budowlany. W lutym 2015 r. zespół ekspertów powołanych przez prezydenta Jaworzna wybrał wariant zabezpieczenia odpadów poprzez budowę nieprzepuszczalnej bariery na wokół składowiska.
Na przeszkodzie stoją jednak bariery finansowe i prawne. Firma, która zgodnie z przepisami odpowiada za remediację terenu, to obecnie niewielka spółka pracownicza, zatrudniająca 134 osoby, o niewielkich zyskach - nie jest ona w stanie udźwignąć ciężaru zadania.