Zostawili go z problemem na 36 tys. zł. Poszkodowanych może być więcej
Rolnik z Węgrzynowa pod Trzebnicą (woj. dolnośląskie) miał klienta na 11 ton śliwek. Zatrudnił ludzi do ich zbioru i towar był gotowy do odebrania, ale kontrahent się nie zgłosił. "Gazeta Wyborcza" przyjrzała się kupcowi, czyli firmie Środmar.
Pan Damian, właściciel sadu spod Trzebnicy, przez cały rok pracował na swoje plony. Gdy pojawiło się duże zamówienie, miał nadzieję na stabilny zysk. Klient zadeklarował odbiór aż 11 ton śliwek, a rolnik zainwestował w zbiory, zatrudniając pracowników i płacąc im 6 tys. zł. Niestety, kontrahent nie zjawił się po odbiór owoców, zostawiając sadownika z problemem, który mógł kosztować go nawet 36 tys. zł.
"Mega zysk". Tyle można zarobić w jeden dzień w second handzie
Internauci uratowali rolnica spod Trzebnicy
Wieść o dramacie pana Damiana szybko trafiła do internetu. Przyjaciele rolnika i grupa Widzialna Ręka – Wrocław udostępnili poruszający apel. "Nie możemy pozwolić, by tyle pracy i serca poszło na marne!" – pisano w mediach społecznościowych.
Reakcja ludzi przeszła najśmielsze oczekiwania. Już po kilku godzinach do Węgrzynowa zaczęli zjeżdżać mieszkańcy nie tylko z okolic, ale i z odleglejszych miejscowości. Przyjaciele szacują, że prawie tysiąc skrzynek rozeszło się w około 4,5 godziny.
Jednak jest również ciemniejsza strona tej historii. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", firma Środmar sp. z o.o. ze Środy Wielkopolskiej, która nie odebrała śliwek od pana Damiana, może wciąż działać i narażać innych rolników na straty.
Poszkodowanych może być więcej
Środmar od lat ma nie składać sprawozdań finansowych, sądy wielokrotnie próbowały ją wykreślić z rejestru. W 2024 roku nastąpiła nagła zmiana zarządu, ale nowa prezeska została wykreślona, gdyż była wcześniej skazana za oszustwa. Dlatego przed Sądem Rejonowym w Środzie Wielkopolskiej, ustanowiony został kurator.
Według Portalu Rejestrów Sądowych toczyło się już 13 spraw dotyczących spółki. Sąd notował: "Spółka nie prowadzi działalności gospodarczej od 2017 roku. Jest zatem wysoce prawdopodobne, że spółka jest podmiotem martwym".
Mimo to, z panem Damianem kontaktował się ktoś podający się za jej przedstawiciela, oglądał owoce i złożył zamówienie. Jak podaje serwis, podobne przypadki zgłaszają też inni rolnicy.
"Zamawiają dużą ilość towaru, a później nie odbierają telefonów, ani nie odpisują. Nie szanują ciężkiej pracy człowieka, dramat" - przestrzegał użytkownik portalu GoWork 19 września, a więc jeszcze przed sprawą pana Damiana.
Pan Damian w rozmowie z serwisem podkreślił, że podobnych historii w Polsce są setki, dlatego ma nadzieję, że sprawa trafi dalej na drogę prawną.