Sadownicy na krawędzi. Od dwóch lat nie mają owoców
Sadownicy z północnej Wielkopolski zmagają się z brakiem plonów już od dwóch lat. Przymrozki i gradobicia zniszczyły ich uprawy, zmuszając wielu do poszukiwania pracy poza rolnictwem.
Mateusz Prymas prowadzi wraz z rodziną 11-hektarowe gospodarstwo sadownicze. Jak mówił w rozmowie z portalem sad24.pl, w 2024 roku zebrali 20 proc. typowego plonu, a w 2025 roku będzie to zaledwie 10 proc. Winne temu są wiosenne przymrozki, które w maju spowodowały ogromne straty tuż po kwitnieniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Myślał, że jedzie do Niemiec po zarobek. Na miejscu duże rozczarowanie
W tym rejonie plonów nie ma już od 2 lat
Jak podaje portal, sadownicy z północnej WIelkopolski już dwa lata z rzędu mierzyli się z przymrozkami, które zredukowały plony niemal do zera. Brak plonów zmusił wielu sadowników do szukania pracy poza rolnictwem.
Sadownicy wielokrotnie apelowali o ogłoszenie klęski żywiołowej, ale ich prośby zostały odrzucone. Wysłali też pisma do Ministerstwa Rolnictwa, Agencji Restrukturyzacji i Izb Rolniczych. Do dziś nie otrzymali odpowiedzi.
- W mediach społecznościowych czytamy o kłopotach sadowników w Hiszpanii, Turcji czy na Ukrainie. Budzi to we mnie skraje emocje, ponieważ zarówno ja, jak i inni sadownicy, jesteśmy w naprawdę trudnej sytuacji, a zdaje się, że nikt nie zauważa naszego problemu - mówił w rozmowie z portalem pan Mateusz.
Sadownik zwrócił uwagę, że obecny system ubezpieczeń jest nieprzyjazny względem producenta owoców. Bez wsparcia i zmian systemowych, przyszłość produkcji jabłek w regionie stoi pod znakiem zapytania.
Ogromne straty w sadach. "Tanio nie będzie"
W trudnej sytuacji są również sadownicy z Mazowsza. Jak pisaliśmy w WP Finanse, wiosenne przymrozki i gradobicia zniszczyły wiele sadów w tym rejonie.
Sadownicy próbowali ratować plony, rozpalając ogniska i używając specjalnych urządzeń grzewczych, ale nie wszędzie się udało.
Mimo to - jak podkreślił w rozmowie z "Faktem" Krzysztof Czarnecki - tegoroczne zbiory jabłek mogą być podobne do zeszłorocznych. Różnica polega na jakości owoców. Wiele z nich przez grad nadaje się tylko do przetworzenia, np. na sok czy mus. - Tanio nie będzie - mówił "Faktowi" wiceprezes Związku Sadowników RP.