Średnia pensja w Polsce wzrosła aż 61 razy
Zarobki lekarzy w 1989 r. były niższe od pensji robotników przemysłowych. Dziś wynagrodzenia ordynatorów przekraczają 10 tys. zł. Z kolei sprzedawczyni z osiedlowego warzywniaka może teraz liczyć na 1680 zł brutto. Jeszcze 25 lat temu należała do najlepiej zarabiających.
05.06.2014 | aktual.: 05.06.2014 16:53
Miesięczna płaca w grudniu 1989 roku wynosiła, w przeliczeniu na obecne realia, ok. 59 zł. Dziś wystarczyłoby to co najwyżej na opłacenie rachunku za telefon. Dla porównania, w trzech kwartałach 2013 roku zarabialiśmy średnio powyżej 3,6 tys. zł brutto.
Już w 1994 roku statystyczny Polak co miesiąc otrzymywał 7,026 mln zł (ok. 700 dzisiejszych złotych), czyli ponad 34 razy więcej niż jeszcze 6 lat wcześniej. Dwa lata później, średnia pensja po raz pierwszy przekroczyła tysiąc złotych a w 2001 r. zarabialiśmy już przeciętnie 2 061 zł. Obecnie zarobki dobiły do poziomu 3 667,47 zł brutto (w pierwszych trzech kwartałach 2013 r.). Stanowi to 61-krotność płac z grudnia 1989 r.
Zapoczątkowane w 1989 r. przemiany polityczne i reformy gospodarcze doprowadziły do wzrostu rozpiętości wynagrodzeń Polaków. Szczególnie było to widoczne wśród pracowników umysłowych. Już w 1993 r. najlepiej opłacani zarabiali aż trzykrotnie więcej od najniżej wynagradzanych w tej branży.
Na przemianach początkowo nie skorzystali lekarze i nauczyciele. Było to spowodowane tym, że należeli do tzw. sfery usług socjalnych, gdzie wysokość płac ustalało państwo, a nie rynek. Wraz z rozwojem gospodarki wolnorynkowej, lekarze dołączyli do grona elity finansowej. W 2007 r. średnie zarobki lekarza z drugim stopniem specjalizacji wynosiły 5 923 zł brutto, co znacznie przekraczało średnią krajową. Obecnie Ministerstwo Zdrowia zbiera dane o wynagrodzeniach z ponad 500 szpitali w całym kraju. Wynika z nich, że lekarz na etacie zarabia 7 675 zł brutto, zaś pracujący na kontrakcie ma pensję w wysokości 10 278 zł. Najwyższe wynagrodzenie staje się udziałem ordynatorów. Średnie płace w ich przypadku to 10 710 na etacie i 13 138 zł na kontrakcie.
Między 1995 a 2000 r. wzrost zawartości portfela odczuli przede wszystkim pracownicy sektora finansowego. Początkowo zarabiali oni jedynie około tysiąca złotych (1995 r.), a po pięciu latach suma ta podskoczyła do 3 257 zł brutto. Wspomniany okres był także bardzo korzystny dla górników. Ich średnie pensje zwiększyły się z 1 336,91 do 3 210,05 zł. Opierając się na informacjach z kompanii węglowych „Dziennik Zachodni” podał, że pod ziemią na stanowisku robotniczym można zarobić teraz, w zależności od spółki, od 5 358 do 7 176 zł brutto wraz z nagrodami, premiami i tzw. „barbórką”.
Pensje rośną szybciej niż w innych krajach
Od 1989 r. Polska goni kraje rozwinięte pod względem wysokości zarobków swoich obywateli. Jak wynika z raportu portalu Wynagrodzenia.pl, w latach 1999 - 2009 dynamika wzrostu płac znacznie przewyższała wskaźniki, jakie odnotowano w niektórych krajach tzw. starej Unii.
Podczas gdy w naszym kraju, przez 10 lat, średnie pensje wzrosły o ponad 80 proc., w Hiszpanii było to 53 proc., a w Niemczech 21 proc. Oznacza to, że dysproporcje miedzy Polską, a innymi krajami, m. in. także Holandią, Francją czy Finlandią, uległy częściowemu zmniejszeniu.
Nadrobiliśmy także do Stanów Zjednoczonych. W 2010 r. wzrost naszych płac był niemal dwukrotnie wyższy niż za oceanem. W porównaniu z 1999 r. pensje w Polsce zwiększyły się o 89 proc, a w Stanach tylko o niecałą połowę (49 proc.).
Łatwiej kupić samochód, telewizor i … wódkę
Za przeciętną pensję nabędziemy obecnie ponad trzy razy więcej cukru i kurczaków. Lepsze czasy nadeszły też dla amatorów mocnego alkoholu. W 1989 r. miesięczne zarobki wystarczały na 48 półlitrowych butelek wódki. W 2004 r. było to już 78, a w 2010 roku dobiliśmy do 155. Cofając się jeszcze bardziej, można wspomnieć rok 1970, wówczas średnia pensja wystarczała tylko na 40 butelek.
Obecnie przeciętne wynagrodzenie wystarcza też chociażby na 606 kg ryżu, podczas gdy 25 lat temu było to zaledwie 284 kg. Dziesięć lat temu nasze możliwości płatnicze były też wyższe, jeśli chodzi o zakup mleka (1 104 litry) czy cementu (7 ton).
Mniej czasu zajmuje odłożenie pieniędzy za zakup auta. Marzący o własnych czterech kółkach muszą liczyć się z wydatkiem rzędu 12 miesięcznych pensji. W 2004 było to 18 pensji, a w 1989 roku aż 20. Łatwiej także odłożyć środki na sprzęt RTV. Aby kupić nowy telewizor wystarczy jedna pensja, podczas gdy 25 lat temu trzeba było przeznaczyć na ten cel zarobki z dwóch miesięcy.
Podwyżki były na porządku dziennym
Karolina Sędzimir, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP
Pomiędzy rokiem 1999 a 1995 przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wzrosło nominalnie blisko 2,5- krotnie, realnie zwiększając się w tym okresie o ok. 90 proc. Wówczas podwyżki płac były na porządku dziennym. Honorowano nimi wybranych pracowników. W pierwszej dziesiątce lat bieżącego wieku tempo wzrostu płac osłabło do poziomów jednocyfrowych w skali roku. Tu wyjątkiem był rok 2008, kiedy nieznacznie przekroczyło 10 proc. rok do roku w warunkach korzystnej koniunktury gospodarczej oraz występowania napięć na rynku pracy, przy znacznej migracji zagranicznej (2,2 mln osób). Skala podwyżek została zróżnicowana i najwyższe otrzymywali pracownicy najbardziej cenieni.
Śmiesznie niskie pensje
Łukasz Kozłowski, ekspert ds. społeczno – gospodarczych, Pracodawcy RP
Porównując ówczesne płace z dzisiejszymi, mogą one wydawać się śmiesznie niskie. Tuż po denominacji złotego, w 1995 r., średnia pensja wynosiła tylko 700 zł. Uwzględniając jednak inflację, kwota ta odpowiada dzisiejszym 1800 zł. Mimo to, aż do końca lat 90. zarabialiśmy przeciętnie niewiele więcej lub nawet mniej, niż wynosi obecnie płaca minimalna. Z drugiej strony, polska gospodarka potrzebowała w tym okresie zupełnie nowych kadr. Ci, którzy potrafili skorzystać z tej wyjątkowej okazji, błyskawicznie pięli się po szczeblach kariery w korporacjach. W drugiej połowie lat 90. sytuacja zaczęła się wyraźnie poprawiać – w 1998 r. bezrobocie spadło na kilka miesięcy poniżej 10 proc. Nie trwało to jednak zbyt długo. Rekordowy poziom 20,7 proc. osiągnęło w lutym 2003 r. Potem nadeszły jednak lepsze czasy.
KK/AK/WP.PL