W PKP kwitnie donosicielstwo. I wszyscy się z tego cieszą
Chcielibyśmy, żeby pracownicy otwarcie, ujawniając się, przekazywali informacje o naruszeniach. Wiemy, że teraz to jeszcze dość naiwne oczekiwanie – mówi Jacek Wojciechowicz, rzecznik etyki Grupy PKP, z którym rozmawiamy.
20.08.2014 | aktual.: 21.08.2014 09:33
Chcielibyśmy, żeby pracownicy otwarcie, ujawniając się, przekazywali informacje o naruszeniach. Wiemy, że teraz to jeszcze dość naiwne oczekiwanie – mówi Jacek Wojciechowicz, rzecznik etyki Grupy PKP.
Z jakiego powodu Polskie Koleje Państwowe zdecydowały się na wprowadzenie kodeksu etyki?
Jacek Wojciechowicz: PKP ma tradycje strategicznej spółki państwowej, z silną strukturą hierarchiczną, z nawiązaniem wręcz do organizacji paramilitarnej, z mundurami. To również spółka, która przez lata przechodziła wiele różnych restrukturyzacji, zmieniały się procesy zarządzania, procesy biznesowe. I za tym wszystkim nie nadążała kultura organizacyjna osób, które są od lat w grupie.
Ponad dwa lata temu zmienił się zarząd spółki i postanowił wprowadzić ją na nowe tory – nowoczesnego biznesu. Wdrożenie kodeksu etyki jest niezbędnym elementem tworzenia nowej kultury organizacyjnej.
Etyczny biznes jest opłacalny?
Generalnie uważa się, że najbardziej pozytywnie postrzegane spółki mają swój kodeks etyczny. Wyróżnia on nowoczesne firmy. I rzeczywiście jest tak, że w wielu krajach inwestorzy, np. na giełdzie, interesują się firmami, które są transparentne i zachowują się etycznie.
Poza tym swego czasu Bank Światowy oszacował, że koszty związane z korupcją i oszustwami gospodarczymi w prywatnym sektorze wynoszą ponad bilion dolarów rocznie. Światowy Kongres Ekonomiczny z kolei szacował, że te koszty wynoszą rocznie dużo więcej, bo ponad 2,5 biliona albo 5 proc. globalnego PKB.
W Polsce – jak wynika z badania „Global Economic Crime Survey 2014" PwC – straty ponoszone przez firmy w wyniku nadużyć są coraz większe. Dla co czwartej badanej firmy to 3 mln zł w plecy, dla co piątej – nawet 15 mln zł.
Straty są jednak o wiele większe. Przeprowadzone z kolei przez Crido Taxand, Pracodawców RP i ICAN Institute badanie etyki na grupie 780 menedżerów pokazuje, że przedsiębiorstwa w Polsce często łamią zasady etyczne – takie zdanie miało aż dwie trzecie respondentów.
Jakie są tego konsekwencje? 76 proc. badanych wskazało, że nieetyczne zachowania negatywnie wpływają na wizerunek firmy, 60 proc., że następuje w Polsce pogarszanie relacji między pracownikami, a 58 proc. badanych menedżerów wskazało, że nieetyczne działania mogą mieć negatywne skutki w relacjach z partnerami.
Wszystko to są realne koszty, więc potrzeba tworzenia kodeksu i systemu zarządzania etyką jest klarowna nie tylko z punktu widzenia wizerunkowego, ale też biznesowego.
Wielu stratom można by zapobiec, gdyby zarządy firm wcześniej dowiadywały się o nadużyciach, a najlepszym źródłem informacji są sami pracownicy. Jednak w Polsce whise-blowing, czyli system anonimowego informowania wciąż jest niedoceniany. Z danych PwC wynika, że w ten sposób w naszym kraju wykryto tylko 6 proc. nadużyć, podczas gdy na świecie – 23 proc. Dlaczego tak się dzieje?
W Polsce wciąż mamy problem stygmatyzacji osób, które informują o zjawiskach nieprawidłowych (nazywa się ich sygnalistami czy demaskatorami) i jest to odbicie niskiego poziomu zaufania społecznego, które niestety można obserwować w naszym kraju od wielu lat.
Jednak PKP chce to zmienić w swoich spółkach. Jak zamierzacie nakłonić ludzi do tego, żeby zgłaszali informacje o nadużyciach wewnątrz firmy?
Zaczęliśmy od przeprowadzenia szkoleń kaskadowych. Najpierw informowaliśmy o zawartości kodeksu etycznego menedżerów, a później oni przekazywali niezbędną wiedzę kolejnym grupom pracowników. Oczywiście pomagali im w tym rzecznicy etyki i inne osoby związane z tą problematyką.
Zostało przeszkolonych ponad 90 proc. pracowników. Docelowo chcielibyśmy, żeby pracownicy przekazywali informacje o naruszeniach w sposób otwarty, ujawniając się. Wiemy jednak, że teraz to jeszcze dość naiwne oczekiwanie. Jest to system, który dopiero został wdrożony, jest wielu nowych menedżerów, więc szanse, że z dnia na dzień stworzymy atmosferę zaufania są niewielkie. Dlatego dajemy pracownikom możliwość składania anonimowych zgłoszeń.
Jak mogą to robić?
Podpisaliśmy umowę z firmą Linia Etyki, która w gruncie rzeczy jest kancelarią adwokacką, więc ma również obowiązek chronienia danych osobowych pracowników, którzy do nich dzwonią. Telefon obsługują przeszkoleni pracownicy. Zbierają informacje, zadają pytania, a później przesyłają raport do rzeczników etyki, którzy natychmiast zaczynają działać.
Uruchomiliśmy również bezpieczny portal internetowy, w którym pracownik może anonimowo założyć konto i poinformować o nadużyciu. Zaletą portalu jest również możliwość śledzenia tego, co się z naszym zgłoszeniem dzieje, czyli jakie kroki zostały podjęte itd. Trzecim rozwiązaniem, bardziej tradycyjnym, są bezpieczne skrzynki pocztowe, do których można wrzucać listy.
Otrzymujecie jakieś zgłoszenia?
Pięć miesięcy temu zakończyliśmy szkolenia pracowników i przez samą Linię Etyki otrzymaliśmy ok. 20 informacji o nadużyciach. Oprócz tego jest wiele zgłoszeń, które przychodzą w formie listów czy maili do rzeczników etyki czy nawet bezpośrednio do menedżerów. Zdecydowanie jest tych zgłoszeń coraz więcej.
Czego dotyczyły?
Dotarły do nas np. informacje o nadużywaniu stanowiska służbowego, nadmiernego naliczania godzin za wykonywaną pracę. Były również kwestie konfliktu interesów, kiedy ktoś z załogi PKP prowadził w tym samym czasie działalność konkurencyjną. Sprawa ta znalazła zresztą swój finał w sądzie, a wspomniana osoba musiała pożegnać się ze swoim stanowiskiem.
Jednak, co ważne, pracownicy, zwracając się do nas, nie tylko informują, ale też zadają pytania, kiedy np. stają przed dylematami natury etycznej.
Czy sygnalista, który zgłasza nadużycie może się czuć w pełni bezpiecznie?
Może, ale z jednym wyjątkiem – jeśli zgłasza taką informację w złej wierze i jest to np. informacja nieprawdziwa, stanowiąca odwet na kimś, to wówczas taka osoba nie jest chroniona. Natomiast jeśli nawet przeprowadzone postępowanie nie potwierdzi złożonego przez sygnalistę doniesienia, ale nie było to z jego strony celowe działanie na czyjąś niekorzyść, to może mieć pewność, że jest bezpieczny.
Zresztą, gdyby miało być inaczej, gdyby pracownicy nie mogli nam ufać, wszystko, co teraz robimy, nie miałoby najmniejszych szans powodzenia. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że osoby, które dziś zgłaszają nieprawidłowości, z dużą uwagą śledzą nasze działania – czy są traktowani poważnie, czy działamy w pełnej dyskrecji, czy w ogóle ktoś się ich sprawą zajmuje i jakie są tego efekty.
Myślę, że to, jak działamy teraz, jest dla nas największą szansą na to, by w przyszłości większa liczba osób wykazywała odwagę zgłaszania nieprawidłowości.
A co, kiedy zgłoszenie dotyczy kadry zarządzającej?
Jeszcze takiego zgłoszenia w swojej karierze w PKP nie miałem i mam nadzieję, że nie będę miał. Mogę powiedzieć tylko jedno. Umocowanie rzecznika etyki bezpośrednio przy prezesie PKP jest jedną z gwarancji, że gdyby faktycznie było coś nie tak, informacja ta dotrze bezpośrednio do szefa spółki z pominięciem pewnych kanałów służbowych.
Co więcej, mimo że zachęcamy pracowników do zgłaszania nieprawidłowości bezpośrednio swoim przełożonym, jeśli z takich czy innych powodów czują się oni niekomfortowo, mogą złożyć informację bezpośrednio u rzecznika etyki całej grupy. W ten sposób, jeśli mają jakieś obawy, mogą pominąć rzecznika etyki, który działa w ich spółce.
Jolanta Miśków /AK/WP.PL