W energetyce znów gorąco w sprawie akcji

Państwo chce zaniżyć wartość akcji pracowniczych w energetyce o kilkaset milionów złotych - mówią udziałowcy.

W energetyce znów gorąco w sprawie akcji
Źródło zdjęć: © WP.PL | Katarzyna Izdebska

04.02.2010 09:22

Rozpoczyna się kolejny etap walki o akcje pracownicze w energetyce. Spółki inwestujące na rynkach niepublicznych, wspólnie z energetyczną „Solidarnością”, publicznie ostrzegają, że działania podejmowane w tej sprawie przez Skarb Państwa mogą stanowić naruszenie prawa własności i konstytucji.

Skąd zamieszanie

Chcąc zyskać poparcie pracowników dla utworzenia dużych firm energetycznych, takich jak Polska Grupa Energetyczna czy Tauron, państwo kilka lat temu podczas łączenia spółek dało załogom za darmo akcje elektrowni czy kopalni. Dla pracowników zarezerwowano pakiety stanowiące do 15 proc. kapitału zatrudniających ich przedsiębiorstw. To jednak nie koniec, bo związkowcy wywalczyli gwarancję, że akcje poszczególnych podmiotów zależnych zostaną wymienione na papiery dużych grup, czyli np. PGE i Tauronu, wchodzących na giełdę.

Akcje za miliardy złotych

W sumie Skarb Państwa odda załogom papiery spółek energetycznych warte kilka miliardów złotych. W przypadku samej PGE pracownikom przypadnie 8–10 proc. jej akcji, to daje nawet ponad 4 mld zł. Rzecz w tym, że zdaniem części związkowców przyjmowane przez Ministerstwo Skarbu Państwa parytety wymiany akcji są nieprawidłowe.

Związkowcy uważają, że skoro dostali po 15 proc. akcji swoich firm, to po zamianie powinni mieć taki sam udział w akcjonariacie spółki-matki. Warunek ten jednak czasem nie może zostać spełniony. Jeżeli w spółce-matce Skarb Państwa miał np. 85 proc. akcji, to tylko od tego udziału może naliczać 15 proc., które później rozdzieli między pracowników.

Ministerstwo przyjęło więc zasadę, że czasem liczba akcji, jakie przysługują pracownikom, musi zostać zredukowana. To właśnie założenie jest przez związkowców krytykowane.Do głosu dochodzą też instytucje finansowe, które skupiły część akcji od pracowników. Chodzi m.in. o Secus Asset Management czy Penton Partners.

Na temat tego, kto skupuje akcje pracownicze od energetyków, na rynku krążą już legendy - prywatni inwestorzy, zagraniczne fundusze, nie brak spekulacji na temat kapitału zza rosyjskiej granicy. Zewnętrzni akcjonariusze przedstawiają analizy prawne, w których podnoszone są argumenty o łamaniu konstytucji czy wywłaszczaniu bez odszkodowania. Czy MSP planuje coś zmieniać w przepisach? Na razie odnosi się do protestów z dużym dystansem.

To przywilej, nie obowiązek

– Ustawa o wymianie akcji mówi wyraźnie, że pracownicy mają prawo do konwersji. Umożliwiono im uzyskanie akcji grup energetycznych, które mają lub będą miały dużą płynność na rynku – mówi „Parkietowi” wiceminister skarbu Jan Bury.
– Po wnikliwej analizie przeprowadzonej przez nasz departament prawny stwierdziliśmy, że wszystko odbędzie się zgodnie z prawem. Chciałbym przypomnieć, że ustawa stwarza możliwość, a nie obowiązek udziału w programie wymiany, i jeżeli ktoś uważa konwersję za niekorzystną, to może do niej nie przystępować – podsumowuje.

Z drugiej jednak strony, nawet podmioty wszczynające protesty zakładają, że inwestycja w dostępne na rynku niepublicznym akcje spółek energetycznych jest bardzo zyskowna: może dawać nawet 50-proc. stopę zwrotu.

Połączenia utrudniły wymianę pracowniczych walorów

Aktywa PGE są wyceniane przez rynek na ponad 40 mld zł. Spółka jako największy w kraju producent energii ma bardzo silną pozycję w regionie. Rzecz w tym, że PGE powstała przez połączenie wielu podmiotów: elektrowni, kopalni czy dystrybutorów. W efekcie ta ogromna grupa ma bardzo skomplikowaną strukturę. To powoduje m.in. problemy w procesie konwersji akcji pracowniczych. Założenie jest takie, że będzie ona przebiegać dwuetapowo. Obecnie trwa pierwszy etap wymiany – pracownicy elektrowni czy kopalni mogą składać deklaracje, że chcą przystąpić do programu wymiany swoich walorów na akcje dwóch spółek celowych: PGE Energii oraz PGE Górnictwa i Energetyki. Drugi etap konwersji powinien nastąpić w 2011 r.

Kurs akcji PGE zbliża się do ceny emisyjnej

Notowania akcji Polskiej Grupy Energetycznej na GPW kolejny raz sprawiły, że inwestorzy zaczęli się zastanawiać, czy cena 23 zł równa cenie emisyjnej jest poziomem wsparcia. Na zakończenie środowej sesji, mimo rosnącego rynku, za papiery grupy płacono po 23,05 zł, czyli o 0,86 proc. mniej niż dzień wcześniej. To wycena najniższa od początku notowań PGE na warszawskim parkiecie, czyli od listopada.Akcje PGE najwyżej wyceniane były przez rynek wkrótce po debiucie.

Płacono za nie wtedy nawet 26,38 zł. Późniejsze spadki mogły wynikać między innymi z potrzeby szybkiego zrealizowania zysków przez indywidualnych inwestorów, którzy kupowali walory na kredyt. Mimo spadków analitycy nie obniżają rekomendacji dla akcji PGE. Najwyższą wycenę papierów PGE, na poziomie 27,49 zł, wystawił DI BRE Banku. Wszyscy eksperci zaznaczają, że fundamenty spółki wciąż wyglądają solidnie. Przymiarki do konwersji akcji pracowniczych dzisiaj nie mają większego wpływu na notowania PGE. Analitycy zaznaczają jednak, że kiedy za rok–dwa pracownicy dostaną prawo do handlu nimi – kurs przejściowo spadnie.

*Andrzej Sadowski - wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha *
Obdarowywanie darmowymi akcjami miało służyć do przekonania pracowników państwowych przedsiębiorstw do prywatyzacji jako takiej. Uważam, że to był element najzwyczajniejszego przekupstwa załóg w celu uzyskania ich przychylności i zapewnienia sobie spokoju. Była to kwestia pewnej taktyki politycznej.
Właściwie nawet nigdy nie podkreślano, że dzięki objęciu tego pakietu pracownicy będą bardziej zaangażowani w pracę przedsiębiorstwa, że będzie to bardziej „ich” firma. Taką hipokryzję w ogóle sobie darowano. Skupiono się natomiast na kwestii, że dzięki temu udaje się bezpieczniej prowadzić prywatyzację. A i tak mamy do czynienia z protestami społecznymi, bo wydaje się, że każdemu pracującemu bez dwóch zdań należą się darmowe papiery.
To jest ewidentnie niesprawiedliwe traktowanie obywateli. Był co prawda program powszechnej prywatyzacji, ale był fatalnie pomyślany i zakończył się kompletnym fiaskiem. Nie należy się jednak spodziewać, że sytuacja się zmieni. Taka jest już „tradycja” prowadzonej dwie dekady prywatyzacji, a kolejne rządy są zbyt słabe, by modyfikować jej reguły.

Paweł Puchalski - analityk DM BZ WBK
Nie uważam, by kwestia parytetów i wymiany akcji w Polskiej Grupie Energetycznej miały przełożenie na kurs. O realnym wpływie papierów pracowniczych na notowania będzie można mówić nie wcześniej niż kilka miesięcy przed ich wejściem do obrotu giełdowego.
Obserwowany w tej chwili spadek kursu PGE można różnie tłumaczyć. Spółka jest dość droga, biorąc pod uwagę wycenę porównawczą. Pamiętajmy też, że Ministerstwo Skarbu Państwa niebawem będzie plasować na rynku 16 proc. papierów energetycznej Enei, tymczasem ta firma jest istotnie tańsza od PGE, jeśli chodzi o wskaźnik EV/EBITDA (wartość przedsiębiorstwa do zysku operacyjnego przed amortyzacją – red.). Spadek kursu PGE może być więc efektem wyprzedaży akcji przez inwestorów grających „branżowo”.
Czy akcje PGE będą nadal taniały, schodząc poniżej ceny emisyjnej, czyli 23 zł? Odpowiedź na to pytanie zależy od scenariusza makroekonomicznego. Jeśli w Stanach Zjednoczonych i Chinach będzie dobrze, PGE pójdzie w górę z całym rynkiem.

Adam Roguski, Justyna Piszczatowska
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)