20 tys. zł po 2 miesiącach na stanowisku. Szef Państwowej Inspekcji Pracy sam się nagrodził

Jak pisze "Fakt", nagroda dla szefa PIP została ujawniona w odpowiedzi na interpelację posłanki PO Katarzyny Mrzygłockiej.

– Trzeba mieć niebywały tupet, żeby przyznać sobie samemu nagrodę, gdy na stanowisku nie przepracowało się nawet kwartału – powiedziała gazecie inna posłanka PO, Joanna Augustynowska.

Podczas obrad sejmowej komisji polityki społecznej szef PIP bronił się, że to nie on sam sobie dał nagrodę, lecz przyznało je kolegium.

Okazuje się jednak, że w skład kolegium PIP wchodzi sam Łyszczek, trzech jego zastępców, dyrektor gabinetu i główny księgowy.

Na początku września money.pl ujawnił, że inspektorzy PIP z Warszawy muszą wydać przynajmniej 50 decyzji miesięcznie, jeśli chcą otrzymać nagrodę. – Mamy na siłę szukać sposobu, by ukarać mandatem – zdradził jeden z inspektorów.

"Z uwagi na bardzo niski wskaźnik wydawanych wniosków i decyzji zobowiązują każdego inspektora pracy do (...) wydania 50 decyzji od dnia 01.09.2018 do 30.09.2018" - to fragment maila, który od przełożonej otrzymali inspektorzy zatrudnieni w stołecznym Okręgowym Inspektoracie Pracy ds. Nadzoru.

By "zachęcić" do bardziej efektywnego działania dodano zdanie o uzależnieniu nagród kwartalnych od realizacji "limitu".

"Dotychczasowy niski wskaźnik wydawanych decyzji i wystąpień będzie uwzględniony przy nagrodach" - czytamy w mailu.

Decyzja inspektora pracy niemal zawsze jest równoznaczna z nałożeniem na kontrolowanego mandatu. A te mogą wahać się od 1 tys. do 30 tys. zł.

*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? *Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl