Nowe zasady w kawiarniach. Klienci już je omijają
Co najmniej trzy kawiarnie w Warszawie wprowadziły strefy bez laptopa. To reakcja na klientów, którzy godzinami przesiadują z laptopami przy jednej kawie. Wizyty w lokalach dowodzą, że zasady są ruchome, a oznaczenia - czasami nieczytelne. Przez restrykcje zdarzają się nietypowe sytuacje.
Postanowiłam sprawdzić, jak ograniczenia w korzystaniu z laptopów wyglądają w praktyce. Wybrałam się do Ministerstwa Kawy przy ul. Marszałkowskiej. Tuż po godz. 15:00 było sporo klientów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śmietniki przyszłości na osiedlu w Polsce. Sprawdziliśmy, jak działają
Na środku lokalu stały stoliki z nalepkami "laptop free". Są na tyle małe, że na początku ich nie zauważyłam.
Pracownik wskazał mi, że miejsca dla osób używających komputerów ustawiono przy oknach. Przy jednym parapecie mogą siedzieć 3 osoby. Było tam tak mało miejsca, że nie zamierzałam się wciskać między dwóch klientów, byleby tylko móc otworzyć komputer. Opuściłam lokal, nieco rozczarowana.
Następnie odwiedziłam STOR Cafe przy ul. Brackiej. Na parterze lokalu siedziało kilka osób z komputerami, a stoliki z oznaczeniem "strefa bez laptopa" są tylko na antresoli. Wyciągnęłam laptopa i nikt nie zwrócił mi uwagi.
Z kolei w Coffeedesk przy ul. Wilczej trudno było znaleźć jakiekolwiek wolne miejsce. Usiadłam i wyjęłam komputer. Standy sugerujące, że przy konkretnym stoliku nie można używać laptopa, są ruchome. Na moich oczach jeden z klientów przesunął go na inny blat i wyciągnął laptopa.
Właściciele kawiarni: to nie zakaz. "Jesteśmy elastyczni"
Skąd w ogóle pomysł, aby wprowadzić ograniczenia? Krzysztof Rzyman, właściciel STOR Cafe, wyjaśnia redakcji WP Finanse, że zależy mu, aby kawiarnie nadal były przede wszystkim miejscem spotkań.
Mocno wierzymy, że kawiarnie nie powinny stawać się przestrzeniami coworkingowymi. A tych ostatnich jest już w Warszawie bardzo dużo. Tuż obok kawiarni przy Brackiej działa WeWork i osoby, które tam pracują chętnie nas odwiedzają, żeby odpocząć od zawodowych obowiązków, ale też czasem omówić aktualne sprawy firmowe. Tyle że bez komputera - podkreśla.
Z kolei Krzysztof Mika, Head of Retail w sieci kawiarni i sklepów Coffedesk, przekazuje nam, że pomysł stworzenia strefy bez laptopów zrodził się z potrzeby gości.
- Coraz częściej słyszeliśmy, że trudno im znaleźć miejsce na spokojną kawę - szczególnie w godzinach szczytu, gdy wiele stolików zajmowali klienci pracujący przy komputerach przez dłuższy czas. Zależy nam na tym, by każdy czuł się u nas komfortowo, dlatego nie wprowadziliśmy całkowitego zakazu korzystania z laptopów. Zamiast tego zdecydowaliśmy się na podział przestrzeni - tak, by znaleźć balans między potrzebami różnych gości - tłumaczy.
Sieć wprowadziła ograniczenia w listopadzie 2024 r. Dotyczą one tylko tych lokali, które są szczególnie oblegane przez osoby pracujące przy komputerze.
- Strefy nie są sztywno ustalone - w spokojniejszych godzinach wszystkie stoliki są dostępne dla każdego, a strefa bez laptopów działa głównie w momentach największego ruchu - wskazuje Mika. To właśnie wtedy na stolikach pojawiają się specjalne, ruchome oznaczenia. W ocenie naszego rozmówcy standy są na tyle czytelne, że nie powoduje to "zbędnych komplikacji".
Ruchome zasady obowiązują też w STOR Cafe. - W tygodniu tabliczek z oznaczeniem "strefa bez laptopa" jest mniej, w weekendy więcej. To oddaje naturalny rytm życia kawiarni. Zasada jest prosta: prosimy naszych gości, żeby przy wybranych stolikach nie wyciągali laptopów - wyjaśnia Krzysztof Rzyman.
Dopytywany o to, jak klienci odbierają ograniczenia, wskazuje, że przypadki nieprzestrzegania zasad są pojedyncze i raczej anegdotyczne. - Raz ktoś próbował nas przekonać, że duży tablet z klawiaturą to przecież technicznie nie jest laptop – wspomina nasz rozmówca.
Osoby zarządzające kawiarniami na razie nie rozważają zaostrzenia zasad. - Obecne rozwiązanie dobrze się sprawdza i odpowiada zarówno naszym gościom, jak i zespołowi - przekonuje przedstawiciel Coffeedesk.
Już nie tylko kawa. Lokale chcą oferować "chwile offline"
Jak wyjaśnia nam dr Jolanta Tkaczyk, prof. Akademii Leona Koźmińskiego z Katedry Marketingu, wprowadzanie stref bez laptopa to wyraz podejścia skoncentrowanego na projektowaniu doświadczeń klienta (tzw. experience economy).
Zamiast oferować jedynie produkt (czyli kawę), coraz więcej lokali inwestuje w tworzenie atmosfery i warunków sprzyjających autentycznym spotkaniom, rozmowom czy chwilom offline - zaznacza.
Sami właściciele przyznają, że jest to także reakcja na zjawisko overstayingu więc decyzja o strefach bez laptopów ma także na celu poprawę rentowności, a zatem zwiększenie przychodów kawiarni.
Profesor zwraca również uwagę na "dostosowanie się do oczekiwań segmentu klientów, którzy szukają miejsca bardziej społecznego niż coworkingowego".
- Jeśli kawiarnia buduje swój wizerunek wokół jakości relacji, uważności i bycia "tu i teraz" - stworzenie strefy bez laptopa wzmacnia ten przekaz. W dobie przebodźcowania cyfrowego wielu konsumentek i konsumentów świadomie poszukuje przestrzeni sprzyjającej offline’owi, bliskości i skupieniu. Dobrze zaprojektowana strefa laptop free może więc nie tylko zwiększyć zadowolenie pewnych grup klientów, lecz także wyróżnić lokal na coraz bardziej konkurencyjnym rynku gastronomicznym - ocenia prof. ALK.
Czy zaleją nas strefy bez laptopa? W dużych miastach to nieuniknione
Jednak strefy bez laptopa stanowią także wyzwanie. Największym z nim jest komunikacja. Kawiarnie muszą bowiem poinformować klientów o zasadach w taki sposób, aby nie poczuli się wykluczeni. W przeciwnym razie mogą się zniechęcić do kolejnej wizyty.
W ocenie dr Tkaczyk dobrym rozwiązaniem może okazać się postawienie na narrację zapraszającą: "tu odpoczniesz" czy "tu spotkasz się z kimś ważnym".
Poza tym restrykcje wymuszają elastyczne zarządzanie przestrzenią. W godzinach porannych kawiarnie częściej pełnią funkcję biurową, więc zdaniem prof. ALK wprowadzenie ograniczeń w tym czasie może być "mniej opłacalne". W tym kontekście kluczowe jest także odpowiednie przeszkolenie personelu, aby wyczerpująco odpowiadał na pytania klientów.
Ekspertka przewiduje, że miejsc ze strefami bez laptopa będzie więcej.
- Ten trend ma potencjał wzrostowy, szczególnie w dużych miastach, gdzie konkurencja na rynku kawiarni jest bardzo duża. To przykład mikroinnowacji w usługach - drobnej zmiany, która może przynieść realne korzyści biznesowe, wizerunkowe i społeczne - przekonuje.
Tkaczyk jest przekonana, że nie każda kawiarnia pójdzie tą drogą. Jednak wiele lokali może zacząć eksperymentować z elastycznymi rozwiązaniami (np. godzinami offline czy weekendami bez laptopów) i wtedy faktycznie kawiarnia wypełnionymi ludźmi wpatrzonymi w ekrany stanie się widokiem niespotykanym.
Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl