500+, wcześniejsze emerytury i płaca minimalna. Rafalska o polityce rodzinnej rządu
Czas rozprawić się ze stereotypami. Obawy się nie spełniły - Elżbieta Rafalska podsumowuje dwa lata działalności Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
15.11.2017 | aktual.: 15.11.2017 12:14
Elżbieta Rafalska, minister rodziny, przypomniała w środę, że nakłady na politykę rodzinną wzrosły za rządów PiS do 3,11 proc. PKB.
- To znaczący wzrost. W 2011 r. nakłady te wynosiły 2,13 proc. PKB. Głównym powodem jest wprowadzenie przełomowego programu - Rodzina 500+ - powiedziała minister.
Jak przypomniała, korzysta z niego niemal 4 miliony dzieci, 2 miliony 620 tysięcy rodzin, a 65 proc. z tych środków adresowanych jest na polską wieś.
- Dziś możemy powiedzieć, że program zrealizował cele, jakie przed nim stawialiśmy. Znacząco poprawił jakość życia polskich rodzin, ograniczył zasięg ubóstwa, przede wszystkim rodzin z dziećmi. Nasz program ma też pewien udział w tym, że w ostatnim okresie rodzi się więcej dzieci. W porównaniu do ubiegłego roku - o 18,9 tys. więcej. Mamy nadzieję, że symboliczne 400 tys. urodzeń w ciągu roku jest wciąż możliwe - stwierdziła Rafalska.
Minister zapowiedziała, że w najbliższym czasie rząd nie planuje zmian w programie Rodzina 500+, choć resort analizuje sytuację matek samotnie wychowujących dzieci i rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi.
- Wydane już decyzje są ważne do 30 września 2018 r., a więc w tym okresie żadne zmiany nie są możliwe, bo program jest już realizowany, został w tym kształcie policzony i na ten zakres został zabezpieczony w projekcie budżetu państwa - powiedziała Rafalska.
Szefowa resortu rodziny mówiła też o obawach, jakie przed wprowadzeniem budził program 500+.
- Czas na to, by rozprawić się ze stereotypami - stwierdziła Rafalska. - Pierwszym mitem jest twierdzenie, że program nie wpłynie na wzrost dzietności. Możemy go pożegnać. Dzieci rodzi się więcej - stwierdziła minister, choć przyznała, że znaczenie ma także świetna sytuacja na rynku pracy.
Kolejne obawy dotyczyły "setek tysięcy" kobiet, które miały zostawić pracę zawodową i z powodu 500+ realizować się w domu.
- Tak się nie stało. Dziś po raz pierwszy bezrobocie wśród kobiet jest mniejsze niż wśród mężczyzn - zauważyła minister.
Rafalska przypomniała też wątpliwości sprzed wprowadzenia programu, że Polacy zmarnotrawią przyznane im świadczenie.
- Że być może przepiją. Nic takiego się nie stało. Zaledwie 1900 świadczeń zostało zamienionych na pomoc rzeczową. Trudno wyobrazić sobie mniejszą skalę. Polacy wiedzą, na co wydawać pieniądze z programu: na dzieci, edukację, zajęcia pozalekcyjne. 70 proc. gospodarstw domowych z dziećmi wysłało je w tym roku na wypoczynek wakacyjny. Ostatnio było tak przed 1991 rokiem - powiedziała Rafalska.
Minister przypomniała też o wprowadzeniu minimalnej stawki godzinowej za pracę (13 zł w 2017 r.). Będzie rosła wraz z wynagrodzeniem minimalnym, które w 2018 roku zwiększy się o 100 zł do 2100 zł (minimalna stawka godzinowa podskoczy do 13,7 zł).
- Choć na rynku obowiązuje 15 zł, bo na tę minimalną nie można znaleźć chętnych - zauważyła Rafalska.
Jej zdaniem nie sprawdziły się też obawy o nadużycia związane z tym rozwiązaniem.
- To się nie potwierdza, Państwowa Inspekcja Pracy mówi, że zaniżanie stawki lub inne nieprawidłowości to skala około 12 proc. - powiedziała minister pracy.
Przypomniała też o wprowadzanej osłonie pracowników tymczasowych – m.in. kobiet w ciąży zatrudnianych przez agencje pracy tymczasowej.
- Ograniczyliśmy te patologie - zapewniła.
Zdaniem Rafalskiej sytuacja finansowa Funduszu Pracy jest bardzo dobra. A to dlatego, że "pracuje 16,5 mln Polaków i pracujemy coraz wydajniej".
- Nieprawdziwe były mity, że jesteśmy narodem, który nie garnie się do pracy.
Kolejną zmianą wprowadzoną w ciągu dwóch lat rządów PiS jest powrót od niższego wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn.
- Tu też pojawiały się obawy, że ubytek emerytów z roczników wyżów powojennych może zaszkodzić rynkowi pracy. Dziś wiemy, że na 250 tys. wniosków tylko 30 proc. dotyczy osób, które były aktywne na rynku pracy (82 tys.). Natomiast ponad 160 tys. osób albo pobierało świadczenia przedemerytalne, albo miały renty, czyli nie były zdolne do pracy, albo były zarejestrowane w urzędach pracy. Ta zmiana daje poczucie stabilności dla osób, których nie dałoby się przywrócić na rynek pracy - powiedziała Rafalska.