A po pracy idą... żebrać!

500 zł dziennie – tyle są w stanie zarobić osoby żebrzące w obleganych przez turystów miastach. Bywa, że są one dobrze sytuowane, a wymuszaniem pieniędzy zajmują się po pracy, aby dorobić do etatu.

A po pracy idą... żebrać!
Źródło zdjęć: © newspix.pl

30.07.2013 | aktual.: 16.06.2014 14:36

500 zł dziennie - tyle są w stanie zarobić osoby żebrzące w obleganych przez turystów miastach. Bywa, że są one dobrze sytuowane, a wymuszaniem pieniędzy zajmują się po pracy, aby dorobić do etatu.

Na niepełnosprawne dziecko, na chorą nogę, na głodnego psa. Oto metody, które stosują osoby proszące o datki, by wzbudzić litość. Nieodzownym elementem żebraczego wizerunku jest pojemnik na pieniądze (najlepiej po jogurcie lub twarożku) i kawałek kartonu z informacją o sytuacji życiowej żebraka. Nie brakuje ich przy kasach biletowych na dworcach (proszą o reszty z wpłacanych sum), są przy kościołach (mówią modlitwy w różnych intencjach w zamian za kilkadziesiąt złotych) i na popularnych deptakach – tu najczęściej eksponują chorą część ciała lub dziecko. Ale coraz częściej żebraniem trudnią się osoby, które nie mają nic wspólnego z bezdomnością czy biedą.

- Jakiś czas temu matka z dzieckiem żebrała na ulicy Długiej w Gdańsku. Dosłownie kilka minut wcześniej widziałem jak zaparkowała średniej klasy auto w jednej z bocznych ulic. Nie wytrzymałem i powiedziałem jej, że to co robi, to zwykłe oszustwo. Na kartonie widniał napis „Nie mamy na jedzenie, leki i czynsz”. Wytknąłem jej ten samochód. Kobieta oburzyła się, że niby jak ma dojeżdżać do Długiej i to z dzieckiem, a w tramwaju nie zamierza się tłoczyć - opowiada Tomasz Grycak, mieszkaniec Gdańska, mieszka w Śródmieściu. Mężczyzna, który prosi o datki w tunelu dworcowym w Gdańsku przyznaje, że są dni, gdy udaje mu się zebrać 500 zł.

- Dostaję zapomogę i małą rentę, bo mam kłopoty z płucami. Ale to nie wystarcza, bo zadłużony jestem. Jakbym nie musiał, to bym przecież nie żebrał – kwituje. Bywa i tak, że żebrzący przypominają dobrze zorganizowany gang. Informują się telefonicznie, gdzie jest największy ruch i gdzie warto skierować „posiłki”. Tak działają np. romskie rodziny w Trójmieście. Potrafią zarabiać w tunelu dworcowym i w tramwajach w Gdańsku, by następnie przenieść się wieloosobową grupą do Sopotu. Z kolei inni żebrzący uaktywniają się tylko przy okazji dużych imprez (np. w Gdańsku podczas Jarmarku św. Dominika ). Bywa, że przyjeżdżają z innych miast i państw.

- W sezonie letnim w Gdańsku żebractwem zajmuje się około 30 osób, natomiast poza sezonem ich liczba spada. Latem dominują cudzoziemskie kobiety z dziećmi, poza sezonem – mężczyźni – Polacy. Statystyczny żebrzący na gdańskich ulicach nie jest osobą bezdomną. Nie jest też gdańszczaninem, ma stały dochód z innego źródła i utrzymuje kontakt ze swoją rodziną. Większość decyduje się na sezonową wędrówkę po Polsce wybierając duże miasta – tłumaczy Monika Ostrowska, rzeczniczka prasowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku.

W lecie przybywa proszących o pieniądze również w Sopocie. Pracownicy socjalni znają „swoich żebrzących”, ale i tu plagą są przybysze z innych stron.

- Przed sezonem letnim mamy corocznie akcję kierowaną do restauratorów i gastronomików, których uczulamy na ten problem. W Sopocie żebracy liczą na łatwy zarobek, bo tu przyjeżdżają prestiżowi goście. Strażnik miejski widział sytuację, gdy gość restauracji wręczył żebrzącemu 100 zł. Takie zachowanie nie zachęca do podjęcia pracy – twierdzi Anna Dyksińska z biura prezydenta w sopockim magistracie.

Nic dziwnego, że niektórzy z żebractwa uczynili zawód. Nie zamierzają szukać zatrudnienia, bo im się to nie opłaca - stawki zebrane na ulicy są bardzo atrakcyjne i często przewyższają płacę minimalną w kraju. Bez kwalifikacji i wykształcenia nie zarobiliby tyle w przedsiębiorstwach.

- Ale są też tacy, którzy pracują! Potrafią wrócić z pracy do domu i wieczorem iść na ulicę. Nie widzą w tym nic złego. W taki sposób dorabiają do etatu czy innego świadczenia. Stanowczo odradzam dotowanie tych ludzi – mówi Anna Wojnarowicz, streetworkerka, jest wolontariuszem w Gdyni.

Podobnie myślą w Krakowie, w którym od czerwca prowadzona jest akcja „Nie dawaj pieniędzy na ulicy. Pomagaj naprawdę” (podobne przedsięwzięcia prowadzone są też m.in. w Trójmieście - na ulicach pojawiły się plakaty z apelami, by nie wspierać żebrzących).

- Wręczanie nawet najmniejszych kwot wyrządza żebrzącym krzywdę. Pamiętajmy, że niejednokrotnie są oni przymuszani do tego procederu przez innych. To ich uczy, że nie warto podejmować pracy, ponieważ o wiele prościej jest zdobyć pieniądze na ulicy – twierdzi Marta Chechelska z krakowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Pracownicy socjalni dodają też, że posiadają listę osób w bardzo trudnej sytuacji. Lepszym rozwiązaniem niż wrzucanie złotówek do pojemnika po jogurcie jest wpłacenie pieniędzy na konto ośrodka pomocy społecznej w danym mieście lub którejś z fundacji. Jeśli widzimy żebrzącego, należy to zgłosić pracownikom socjalnym lub Straży Miejskiej.

- Funkcjonariusze sprawdzają, jaki jest stan osób żebrzących. W sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia wzywają pogotowie oraz informują odpowiednie instytucje. Jeśli np. trafiają na dziecko, które nie ma opiekunów i nie widzą objawów zagrożenia zdrowia i życia, strażnicy powiadamiają nas i odwożą je do pogotowia opiekuńczego. W przypadku żebrzących cudzoziemców, funkcjonariusze współpracują ściśle ze Strażą Graniczną – informuje Monika Ostrowska, rzeczniczka MOPR w Gdańsku.

Straż Miejska w sprawie żebraków interweniuje na podstawie art. 58 Kodeksu wykroczeń. Karze podlega ten, kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, prosi o pieniądze w miejscu publicznym.

- Za żebranie grozi mandat od 20 do 500 zł. W przypadku żebractwa natarczywego lub oszukańczego strażnik kieruje sprawę do sądu. Apelujemy o nie dawanie pieniędzy osobie żebrzącej, ponieważ wiąże to trwale taką osobę z ulicą i utrudnia podejmowanie skutecznych działań instytucjom powołanym do niesienia pomocy – wyjaśnia Miłosz Jurgielewicz z gdańskiej Straży Miejskiej.

W 2012 r. Straż Miejska w Gdańsku podjęła 123 interwencje wobec żebraków. Z kolei w Krakowie w ub. roku wystawiono 81 mandatów na łączną kwotę 4375 zł, funkcjonariusze pouczyli 520 osób i skierowali 64 wnioski do sądu. Do końca maja tego roku wystawili 35 mandatów na łączną kwotę 3140 zł. W Gdyni od 1 maja strażnicy w sprawie żebrzących interweniowali 92 razy.

ag, WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (348)