A po pracy idą... żebrać!

500 zł dziennie – tyle są w stanie zarobić osoby żebrzące w obleganych przez turystów miastach. Bywa, że są one dobrze sytuowane, a wymuszaniem pieniędzy zajmują się po pracy, aby dorobić do etatu.

Obraz
Źródło zdjęć: © newspix.pl

500 zł dziennie - tyle są w stanie zarobić osoby żebrzące w obleganych przez turystów miastach. Bywa, że są one dobrze sytuowane, a wymuszaniem pieniędzy zajmują się po pracy, aby dorobić do etatu.

Na niepełnosprawne dziecko, na chorą nogę, na głodnego psa. Oto metody, które stosują osoby proszące o datki, by wzbudzić litość. Nieodzownym elementem żebraczego wizerunku jest pojemnik na pieniądze (najlepiej po jogurcie lub twarożku) i kawałek kartonu z informacją o sytuacji życiowej żebraka. Nie brakuje ich przy kasach biletowych na dworcach (proszą o reszty z wpłacanych sum), są przy kościołach (mówią modlitwy w różnych intencjach w zamian za kilkadziesiąt złotych) i na popularnych deptakach – tu najczęściej eksponują chorą część ciała lub dziecko. Ale coraz częściej żebraniem trudnią się osoby, które nie mają nic wspólnego z bezdomnością czy biedą.

- Jakiś czas temu matka z dzieckiem żebrała na ulicy Długiej w Gdańsku. Dosłownie kilka minut wcześniej widziałem jak zaparkowała średniej klasy auto w jednej z bocznych ulic. Nie wytrzymałem i powiedziałem jej, że to co robi, to zwykłe oszustwo. Na kartonie widniał napis „Nie mamy na jedzenie, leki i czynsz”. Wytknąłem jej ten samochód. Kobieta oburzyła się, że niby jak ma dojeżdżać do Długiej i to z dzieckiem, a w tramwaju nie zamierza się tłoczyć - opowiada Tomasz Grycak, mieszkaniec Gdańska, mieszka w Śródmieściu. Mężczyzna, który prosi o datki w tunelu dworcowym w Gdańsku przyznaje, że są dni, gdy udaje mu się zebrać 500 zł.

- Dostaję zapomogę i małą rentę, bo mam kłopoty z płucami. Ale to nie wystarcza, bo zadłużony jestem. Jakbym nie musiał, to bym przecież nie żebrał – kwituje. Bywa i tak, że żebrzący przypominają dobrze zorganizowany gang. Informują się telefonicznie, gdzie jest największy ruch i gdzie warto skierować „posiłki”. Tak działają np. romskie rodziny w Trójmieście. Potrafią zarabiać w tunelu dworcowym i w tramwajach w Gdańsku, by następnie przenieść się wieloosobową grupą do Sopotu. Z kolei inni żebrzący uaktywniają się tylko przy okazji dużych imprez (np. w Gdańsku podczas Jarmarku św. Dominika ). Bywa, że przyjeżdżają z innych miast i państw.

- W sezonie letnim w Gdańsku żebractwem zajmuje się około 30 osób, natomiast poza sezonem ich liczba spada. Latem dominują cudzoziemskie kobiety z dziećmi, poza sezonem – mężczyźni – Polacy. Statystyczny żebrzący na gdańskich ulicach nie jest osobą bezdomną. Nie jest też gdańszczaninem, ma stały dochód z innego źródła i utrzymuje kontakt ze swoją rodziną. Większość decyduje się na sezonową wędrówkę po Polsce wybierając duże miasta – tłumaczy Monika Ostrowska, rzeczniczka prasowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku.

W lecie przybywa proszących o pieniądze również w Sopocie. Pracownicy socjalni znają „swoich żebrzących”, ale i tu plagą są przybysze z innych stron.

- Przed sezonem letnim mamy corocznie akcję kierowaną do restauratorów i gastronomików, których uczulamy na ten problem. W Sopocie żebracy liczą na łatwy zarobek, bo tu przyjeżdżają prestiżowi goście. Strażnik miejski widział sytuację, gdy gość restauracji wręczył żebrzącemu 100 zł. Takie zachowanie nie zachęca do podjęcia pracy – twierdzi Anna Dyksińska z biura prezydenta w sopockim magistracie.

Nic dziwnego, że niektórzy z żebractwa uczynili zawód. Nie zamierzają szukać zatrudnienia, bo im się to nie opłaca - stawki zebrane na ulicy są bardzo atrakcyjne i często przewyższają płacę minimalną w kraju. Bez kwalifikacji i wykształcenia nie zarobiliby tyle w przedsiębiorstwach.

- Ale są też tacy, którzy pracują! Potrafią wrócić z pracy do domu i wieczorem iść na ulicę. Nie widzą w tym nic złego. W taki sposób dorabiają do etatu czy innego świadczenia. Stanowczo odradzam dotowanie tych ludzi – mówi Anna Wojnarowicz, streetworkerka, jest wolontariuszem w Gdyni.

Podobnie myślą w Krakowie, w którym od czerwca prowadzona jest akcja „Nie dawaj pieniędzy na ulicy. Pomagaj naprawdę” (podobne przedsięwzięcia prowadzone są też m.in. w Trójmieście - na ulicach pojawiły się plakaty z apelami, by nie wspierać żebrzących).

- Wręczanie nawet najmniejszych kwot wyrządza żebrzącym krzywdę. Pamiętajmy, że niejednokrotnie są oni przymuszani do tego procederu przez innych. To ich uczy, że nie warto podejmować pracy, ponieważ o wiele prościej jest zdobyć pieniądze na ulicy – twierdzi Marta Chechelska z krakowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Pracownicy socjalni dodają też, że posiadają listę osób w bardzo trudnej sytuacji. Lepszym rozwiązaniem niż wrzucanie złotówek do pojemnika po jogurcie jest wpłacenie pieniędzy na konto ośrodka pomocy społecznej w danym mieście lub którejś z fundacji. Jeśli widzimy żebrzącego, należy to zgłosić pracownikom socjalnym lub Straży Miejskiej.

- Funkcjonariusze sprawdzają, jaki jest stan osób żebrzących. W sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia wzywają pogotowie oraz informują odpowiednie instytucje. Jeśli np. trafiają na dziecko, które nie ma opiekunów i nie widzą objawów zagrożenia zdrowia i życia, strażnicy powiadamiają nas i odwożą je do pogotowia opiekuńczego. W przypadku żebrzących cudzoziemców, funkcjonariusze współpracują ściśle ze Strażą Graniczną – informuje Monika Ostrowska, rzeczniczka MOPR w Gdańsku.

Straż Miejska w sprawie żebraków interweniuje na podstawie art. 58 Kodeksu wykroczeń. Karze podlega ten, kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, prosi o pieniądze w miejscu publicznym.

- Za żebranie grozi mandat od 20 do 500 zł. W przypadku żebractwa natarczywego lub oszukańczego strażnik kieruje sprawę do sądu. Apelujemy o nie dawanie pieniędzy osobie żebrzącej, ponieważ wiąże to trwale taką osobę z ulicą i utrudnia podejmowanie skutecznych działań instytucjom powołanym do niesienia pomocy – wyjaśnia Miłosz Jurgielewicz z gdańskiej Straży Miejskiej.

W 2012 r. Straż Miejska w Gdańsku podjęła 123 interwencje wobec żebraków. Z kolei w Krakowie w ub. roku wystawiono 81 mandatów na łączną kwotę 4375 zł, funkcjonariusze pouczyli 520 osób i skierowali 64 wnioski do sądu. Do końca maja tego roku wystawili 35 mandatów na łączną kwotę 3140 zł. W Gdyni od 1 maja strażnicy w sprawie żebrzących interweniowali 92 razy.

ag, WP.PL

Wybrane dla Ciebie

Austriacki inwestor powiedział: pas. Teraz polska fabryka zbiera pieniądze na wykup
Austriacki inwestor powiedział: pas. Teraz polska fabryka zbiera pieniądze na wykup
Od tego zależą ceny nagrobków. Właściciel zakładu ujawnia
Od tego zależą ceny nagrobków. Właściciel zakładu ujawnia
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Zapłacił za węgiel. Sklep nagle zniknął. Policja ostrzega
Zapłacił za węgiel. Sklep nagle zniknął. Policja ostrzega
Czy do łosi będzie można strzelać? Resort rolnictwa komentuje
Czy do łosi będzie można strzelać? Resort rolnictwa komentuje