"Ale jaka epidemia?". Maseczki chowamy głęboko do plecaka i odpoczywamy jak gdyby nigdy nic
Wielu Polaków traktuje maseczki jako relikt wcale nie odległych czasów. To błąd, bo w zasadach nic się nie zmieniło. Na zewnątrz zakrywamy usta i nos lub utrzymujemy odległość od innych. Tyle teoria.
06.07.2020 | aktual.: 06.07.2020 06:55
Za nami ciepły weekend, który w większości kraju upłynął pod znakiem słońca i temperatury dochodzącej do 30 stopni. Nic dziwnego, że tysiące Polaków spędziło ostatnie dwa dni poza domem – wystarczyło wejść do dowolnego lasu, by się o tym przekonać.
Nic dziwnego, że w najbardziej popularnych miejscach odpoczywaliśmy w tłumie. Na nadmorskich plażach, bulwarach, deptakach czy nad jeziorami było tak wielu ludzi, że o odległościach można było zapomnieć. Na dowód czytelnik przesłał nam na #dziejesie zdjęcie zrobione nad Zalewem Bagry w Krakowie. Człowiek na człowieku. Przy takiej temperaturze noszenie maseczki to katorga, ale zasady są jasne – nie ma dwumetrowej odległości od innych ludzi, trzeba ją założyć. Wokół nas, niestety, nic się nie zmieniło i nadal notowane są przypadki zarażeń kornawirusem (stan na niedzielę: 231 nowych przypadków).
Do noszenia maseczek w ogóle podchodzimy zaskakująco swobodnie. Maseczki w sklepach, autobusach czy pociągu? Można odnieść wrażenie, że to opcja zainteresowanych, podczas gdy zasady są jasne: w zamkniętych pomieszczeniach zakładamy maseczkę i nie ma znaczenia, czy utrzymujemy odległość od innych osób.
O dziwo, Polacy grzecznie zakładają maseczki na przykład w muzeach, ale pewnie przypisać to można faktowi, że praktycznie każdej muzealnej sali pilnuje pracownik, do obowiązków którego należy już nie tylko upominanie odwiedzających, by nie dotykali eksponatów, ale również przypominali im o zakładaniu maseczek. Skoro świadomość istnienia "wielkiego brata" sprzyja pamiętaniu o maseczkach, to może należałoby wymagać, by również w sklepach pracownicy byli bardziej wyczuleni na klientów, którym maseczka niepokojąco nisko zsunęła się z ust?
W sklepach wróciliśmy do starych zwyczajów
No cóż, to, czy personel będzie aktywnie pilnował maseczek, zależy już od właścicieli sklepów. A ci wcale niekoniecznie chcą ścigać klientów za niestosowanie się do zasad, bo mogą się obawiać, że klienci pójdą zrobić z zakupy w miejscu, w którym nikt się ich "nie czepia".
To nie tylko nasze spostrzeżenia: to samo mówią badania. W sklepach nie ma rękawiczek dla klientów, a na brak maseczki nikt nie zwraca uwagi - to wnioski z badania, które na zlecenie money.pl i Wirtualnej Polski przeprowadziła w całym kraju pracownia UCE Research.
Ankieterzy sprawdzili w prawie 300 sklepach w całej Polsce, jak wygląda egzekwowanie przepisów w praktyce. Wcielili się w nich rolę "tajemniczego klienta". W ramach małej prowokacji dziennikarskiej zaczepiali też pracowników sklepów, pytając czemu nie reagują na brak maseczek u klientów. Okazało się, że w małych sklepach, w których pod tym kątem sytuacja jest najgorsza, tylko w 5 proc. sytuacji pracownik zareagował na brak maseczki u klienta.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.