Argumenty pesymistów przegrywają z zastanawiającym rynkowym optymizmem

W wywiadzie udzielonym dziennikowi New York Times, grecki premier powtórzył, iż wciąż ma nadzieję na osiągnięcie kompromisu ws. dobrowolnego umorzenia części zobowiązań na rzecz prywatnych wierzycieli.

Argumenty pesymistów przegrywają z zastanawiającym rynkowym optymizmem
Źródło zdjęć: © DM BOŚ

18.01.2012 12:30

Lukas Papademos nie wykluczył jednak możliwości podjęcia stosownych kroków prawnych (przyjęcia ustawy), która miałaby zmusić część niepokornych negocjatorów do akceptacji greckich warunków. Po przerwanych rozmowach w piątek, dzisiaj strony znów zasiądą do trudnych rozmów. Argumentem poruszanym przed posiadaczy długu są obawy, iż faktycznie proponuje im się porozumienie w którym straty mogą być znacznie większe, niż 50 proc. o których była mowa podczas jesiennego szczytu Unii Europejskiej. Zresztą to gremium też wydaje się być podzielone – fundusze hedgingowe wolałyby doprowadzić do bankructwa, które zapewniłoby im płatności z tytułu posiadanych kontraktów CDS, z kolei banki obawiają się, że taki wariant byłby zbyt ryzykowny i doprowadziłby do eskalacji kryzysu w pozostałych krajach strefy euro. Wprawdzie wczoraj przedstawiciele agencji Fitch, a w poniedziałek S&P przyznawali, że opcja bankructwa Grecji staje się coraz bardziej realna, ale wciąż wszyscy mówią o jej „uporządkowanej” wersji.

Tymczasem nie można być tego tak do końca pewnym, biorąc pod uwagę złożoność całego problemu. Reasumując, kwestia grecka wciąż pozostanie kluczowym argumentem dla pesymistów. I słusznie, gdyż „nieuporządkowany” scenariusz raczej nie jest zdyskontowany przez rynki. Tymczasem czas biegnie – Grecy mają czas do 20 marca, kiedy to mija termin płatności z tytułu posiadanych obligacji, ale porozumienie z obligatariuszami musi być zawarte w ciągu najbliższych tygodni, tak aby można było uruchamiać procedurę drugiego bailoutu. W tej kwestii równie istotny będzie raport komisji Troiki w kwestii postępów w reformach, która wczoraj przybyła do Aten.

Kolejna kwestia, która może ważyć na notowaniach euro, to kwestia ratingów. Po decyzji agencji S&P, teraz wszyscy czekają na ewentualne posunięcia ze strony Moody’s i Fitcha. Dzisiaj przedstawiciel tej drugiej instytucji nie wykluczył, że rating Włoch mógłby spaść w końcu stycznia aż o dwa poziomy – byłoby to analogiczne posunięcie do przeprowadzonego w piątek przez S&P (to samo może też spotkać Hiszpanię, Irlandię, Cypr, Belgię i Słowenię). Wcześniej Moody’s informował, iż wpisał Francję na listę obserwacyjną, chociaż nie oznacza to, iż do cięcia rzeczywiście dojdzie w najbliższych miesiącach. Niemniej warto patrzeć na ratingi przez pryzmat sytuacji banków – dzisiejsze informacje, jakoby skala depozytów overnight składanych przez te instytucje wzrosła do rekordowych 528 mld EUR pokazuje, że bankowcy czują się coraz mniej pewnie. W zasadzie stoją pomiędzy młotem a kowadłem – z jednej strony wciąż posiadają duże ilości obligacji krajów peryferyjnych, a z drugiej są zmuszeni do szybkiej „naprawy” własnych
bilansów w kontekście wymogów stawianych przez nadzorcę – od połowy roku wskaźnik wypłacalności Core Tier-1 wzrośnie do 9 proc. Proces delewarowania najpewniej będzie musiał zostać przyspieszony – ze szkodą dla gospodarek, bo oznacza też zmniejszenie akcji kredytowej.

Wprawdzie ostatnie zachowanie się europejskich rynków długu może być dość zastanawiające (dobre aukcje obligacji i bonów, które doprowadziły do spadków rentowności)
, ale zdaje się, że ECB widzi zagrożenia. Wprawdzie zgodnie z decyzją podjętą na grudniowym posiedzeniu banku centralnego, od dzisiaj stopa rezerw obowiązkowych dla banków spadnie o połowę do 1 proc., to jednak wczoraj Ewald Nowotny z ECB udzielił dość ciekawego wywiadu dla niemieckiego wydania Wall Street Journal. W jego opinii ECB widzi niedogodności, jakie stwarza reaktywowany w maju ub.r. program SMP (sterylizowanych zakupów obligacji) i prowadzi dyskusje w temacie wdrożenia alternatywnych rozwiązań. Mimo, że zdaniem Nowotnego rozmowy te nie są zbyt zaawansowane, a ECB zwraca uwagę, iż program skupu obligacji może doprowadzić do niepożądanych zaburzeń na rynkach długu, to część inwestorów odebrała to jako wstęp do dyskusji nt. ewentualnego programu QE na wzór działań prowadzonych wcześniej przez amerykański FED – tam zakupy obligacji były
masowe i niesterylizowane, co oznacza, że w obieg faktycznie trafiał nowy, kreowany przez bank centralny pieniądz. Takie sugestie pojawiły się w gazecie Financial Times Deutschland, który powołał się na swoje anonimowe źródła w ECB. Niemniej trzeba sobie powiedzieć jasno – to tylko spekulacje, które mają nikłe szanse na realne wdrożenie – obóz „konserwatystów” z Niemcem, Jensem Weidmannem na czele ma wciąż mocną pozycję.

Ujęcie techniczne notowań EUR/USD pokazuje, że wciąż są podejmowane próby mające na celu wyraźniejsze wyłamanie z widocznego na wykresie kanału spadkowego o spadkowym nachyleniu – jego górne ograniczenie to rejon 1,2760. Niemniej ujęcie dzienne, przynajmniej wciąż teoretycznie daje przestrzeń do odreagowania aż do 1,2860-75 (dolne ograniczenie widocznego prostokąta i spadkowa linia trendu).

Źródło artykułu:Dom Maklerski BOŚ
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)