Atom we Francji 10 lat dłużej
W najbliższych miesiącach Francja zadecyduje o przyszłości energetyki jądrowej i wszystko wskazuje, że wydłuży czas działania reaktorów do 50, a nawet 60 lat. Obietnice prezydenta Hollande'a ograniczania energetyki nuklearnej mogą okazać się wyborczą kiełbasą.
21.02.2014 | aktual.: 21.02.2014 10:06
Większość z 58 francuskich reaktorów atomowych powstała w latach 70. i 80. ubiegłego wieku i wkrótce kończy się ich okres eksploatacji przewidziany na 40 lat. Wszystkie należą do państwowego koncernu Electricite de France (EDF), który chce jednak, żeby działały 50, a nawet 60 lat, bo wymiana na nowe sporo kosztuje. Najbliższe miesiące pokażą, czy francuski nadzór jądrowy zgodzi się na to, ale zdaniem ekspertów to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Tym bardziej, że dzięki reaktorom ceny energii elektrycznej nad Sekwaną są niskie.
Katastrofa w japońskiej Fukushimie nie pchnęła Francuzów w stronę tak radykalnej decyzji, jak rezygnacja z energetyki nuklearnej w Niemczech, ale tuż po niej debata na temat ograniczenia energii jądrowej w produkcji prądu stała się żywsza, niż kiedykolwiek. Podczas prawyborów prezydenckich w Partii Socjalistycznej w 2011 kandydatka Martine Aubry zaapelowała do Francuzów, by wspólnymi siłami doprowadzić do całkowitej rezygnacji z energetyki nuklearnej, w perspektywie 25-30 lat. Było to pierwsze pękniecie w pronuklearnym stanowisku wszystkich głównych partii politycznych. W odpowiedzi jej rywal Francois Hollande zaproponował ograniczenie energii nuklearnej w miksie energetycznym z obecnych 70 proc. do 50 proc. do 2025 roku i zamknięcie najstarszej elektrowni Fessenheim.
Hollande pokonał Aubry w prawyborach, a następnie ówczesnego prezydenta Sarkozy w głównych wyborach i utworzył koalicję z Zielonymi. W 2013 r. rozpoczął ogólnonarodową debatę nad nowa strategią energetyczną. Propozycja nowych ustaw ma być przedstawiona parlamentowi wiosną, a od końca tego roku mają być przyjęte. Szczegółów jak dotąd brak.
Analityk Oxford Institute for Energy Studies David Buchan jest jednak przekonany, że zapowiedzi Hollande dotyczące energetyki nuklearnej były w większości pustymi obietnicami wyborczymi. - Myślę, że nowe prawo energetyczne będzie dotyczyć zmian klimatu i planów redukcji emisji, ponieważ Paryż będzie gospodarzem konferencji klimatycznej w 2015 r. Ale główną ambicją będzie utrzymanie, a nie ograniczanie energetyki nuklearnej - powiedział PAP.
W cieniu tej debaty trwają przygotowania do wyłączenia najstarszej elektrowni nuklearnej w kraju - Fessenheim. Jak podkreśla Buchan, zamknięcie Fessenheim nie zmniejszy jednak udziału energii nuklearnej w miksie energetycznym do 50 proc. - To oczywisty gest Hollande w stronę partii Zielonych oraz Niemiec, gdzie zapowiedź wyłączenia reaktora została powitana z radością. Blok położony jest w pobliżu kanału, który ma bezpośrednie połączenie z Renem, w regionie lekkiej aktywności sejsmicznej, co wzbudzało obawy mieszkańców - mówi PAP.
Ekspert uważa, że Fessenheim będzie jedyną elektrownią jądrową w Francji, którą Hollande "wyłączy" w upływające w 2017 roku kadencji, a w przypadku reelekcji nie spodziewa się, że będą kolejne.
Nie wszyscy są jednak pewni, że dojdzie do zamknięcia najstarszej elektrowni atomowej, wśród nich ekspert OECD Nuclear Energy Agency Henri Paillere. "Rząd poinformował, że zamierza zamknąć Fessenheim pod koniec 2016 r., ale nie jest pewne, czy tak się stanie. EDF wydało dużo pieniędzy, żeby elektrownia była bardzo bezpieczna i jest bezpieczna. To może zadecydować o przedłużeniu cyklu życia tej siłowni" - powiedział PAP. Wtóruje temu prof. Francois Leveque z paryskiej uczelni technicznej Mines ParisTech. "Jak ekonomista mogę powiedzieć, że to kompletnie bezsensowne zamykać elektrownię za wcześnie, to jak wyrzucanie pieniędzy w błoto" - mówi.
Równolegle w Normandii w pobliżu Flamanville trwa budowa reaktora nowej generacji - EPR. To flagowa technologia francuskiego koncernu Areva. Jego konstrukcja - według zapewnień producenta - jest całkowicie odporna na uderzenie pasażerskiego samolotu czy zdarzenia, które doprowadziły do awarii w Fukushimie. Projekt wzbudza jednak wiele kontrowersji - szacuje się, że będzie kosztował nawet 8 mld euro - a to ponad dwa razy więcej, niż pierwotnie zakładano - i że będzie gotowy pod koniec 2016 roku, cztery lata po zaplanowanym terminie. Cena Flamanville pozwala sobie wyobrazić, jak horrendalne mogą być koszty wymiany starych bloków na nowe.
Nawet jeśli francuskie reaktory będą działały 10-20 lat dłużej, koszty wymiany na nowe będą wyzwaniem dla EDF-u, który boryka się z dużym zadłużeniem. Władze zdają sobie sprawę, że kraj czekają ogromne inwestycje w nowe bloki jądrowe. Dlatego część ekspertów uważa, że strategia energetyczna Francji powinna uwzględniać ograniczanie udział energii nuklearnej w produkcji prądu.
W teorii, ten spadek udziału reaktorów atomowych w wytwarzaniu prądu powinien zostać zrównoważony poprzez wzrost udziału zielonych energii - cel Francji to 23 proc. w 2020 r. udział OZE w całkowitej konsumpcji energii. Obecnie to ok. 16 proc. Wzrost udziału OZE oznacza jednak wzrost cen energii i spadek konkurencyjności francuskiej gospodarki. Tego obawiają się rządzący.
- Francuskie firmy energetyczne chcą, żeby elektrownie działały bardzo długo. Będzie to jednak zależało od politycznych decyzji i rozwoju alternatywnych źródeł energii elektrycznej. Obecnie trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała przyszłość francuskiej energetyki. Myślę jednak, że w krótkim terminie przeważy pragmatyczne podejście i elektrownie będą mogły działać 50,60 lat - podsumowuje Paillere. Podobnie uważa Buchan. - To rozwiązania jest satysfakcjonujące dla wszystkich, z wyjątkiem Zielonych i być może Hollande'a oraz części socjalistów. Francuscy konsumenci będą opłacać niskie rachunki za energię, a EDF odsunie w czasie ból głowy, jakim jest wymiana reaktorów na nowe - mówi.
Łukasz Osiński