Azoty Tarnów też się przekonały, że banki pieniędzy nie rozdają
Jeszcze we wrześniu 2008 r. niesymetryczne opcje walutowe, w jakie zainwestowały Azoty Tarnów, podwyższały wyniki spółki. Później sytuacja się jednak odwróciła. Teraz okazuje się, że "toksyczne" instrumenty "zjedzą" gros zysku firmy w czwartym kwartale.
_ Nie mogę podać dokładnej kwoty _ - deklaruje w rozmowie z "Parkietem" prezes Azotów Tarnów Jerzy Marciniak. - _ Nie dlatego, że nie umiem jej policzyć, tylko dlatego, że od 1 października wprowadziliśmy testowo rachunkowość transakcji zabezpieczających. Niewiele przedsiębiorstw w Polsce stosuje takie rozwiązanie. Dlatego, zanim podamy konkretne liczby, chcemy, żeby nasz audytor zaakceptował tę rachunkowość _ - wyjaśnia.
Jedna put, dwie call
Marciniak dodaje, że na podstawie konsultacji, jakie finansiści Azotów Tarnów przeprowadzili z kolegami z Ciechu, może stwierdzić, że oba przedsiębiorstwa zdecydowały się wykorzystać podobne, niesymetryczne instrumenty finansowe (każdej opcji put odpowiadały dwie opcje call). - _ Moja firma inwestowała jednak ostrożniej _- zastrzega prezes. Tarnowskie zakłady zabezpieczyły niesymetrycznymi opcjami w dolarach i w euro tylko połowę swoich transakcji walutowych. - _ W czasie prezentacji, tzw. roadshows poprzedzających debiut giełdowy, stawiano nam nawet formalny zarzut z tego tytułu i musieliśmy się tłumaczyć, dlaczego postępujemy tak mało odważnie _ - mówi prezes tarnowskiej spółki.
Jego przedsiębiorstwo, podobnie jak Ciech, zawarło umowy opcyjne z kilkoma bankami. W wypadku Ciechu w grę miały wchodzić: Bank Handlowy, Millennium oraz ING. Azoty Tarnów podpisały zaś umowy z czterema instytucjami, za pośrednictwem których rozliczają swoje transakcje walutowe. Według naszych informacji jest wśród nich Bank Handlowy, nie ma natomiast Millennium.
Ciech otworzył oczy innym
Przypomnijmy, że to właśnie Ciech był pierwszą firmą, która publicznie poinformowała o feralnych transakcjach walutowych. Głównie z ich powodu w połowie listopada obniżył też prognozę wyniku finansowego na 2008 r. z 225 mln zł do zaledwie 88 mln zł. Opcje mogą obniżyć wynik Ciechu także w kolejnych latach, ponieważ okres ich wykupu upływa w połowie przyszłego roku. Tarnowskie Azoty są pod tym względem w lepszej sytuacji, bo rozliczenie ich "toksycznych" instrumentów walutowych ma nastąpić już w lipcu tego roku.
Kontrolka się nie zapaliła
- _ Dopiero po informacji Ciechu wiele spółek się zorientowało, że ma podobny problem _ - przyznaje Marciniak. - _ Tak jak wszystkim nam też się wydawało, że banki będą rozdawać pieniądze. A powinna się nam zapalić kontrolka. Wszyscy powinniśmy uważać i przy odpowiednim kursie dolara i euro dokonać wykupu opcji, żeby nie stracić _ - mówi dzisiaj szef firmy chemicznej.
MSP wiedziało wcześniej
Tarnowskie Azoty, niedługo po ujawnieniu przez Ciech informacji o "toksycznych" opcjach, na prośbę swego akcjonariusza większościowego, czyli Skarbu Państwa, poinformowały go, że mają podobny problem.
Wiceminister Skarbu Państwa Krzysztof Żuk potwierdza, że resort monitorował tę sprawę i dlatego zwrócił się do większych spółek, których jest udziałowcem, o informację na ten temat. - _ Branża chemiczna wyszła z tego właściwie obronną ręką _- komentuje Żuk. Na przykład Zakłady Azotowe Kędzierzyn, które wybierają się na GPW, nie mają "toksycznych" instrumentów finansowych.
Rada nadzorcza zakładów z Tarnowa dowiedziała się o "toksycznych" opcjach podczas ostatniego zeszłorocznego posiedzenia w grudniu. Informacja została przedstawiona w punkcie dotyczącym spraw różnych i - jak wynika z naszych informacji - bardzo ogólnie. Szczegółowe dane, w tym o skali strat, jakie w 2008 r. mogą wynikać z inwestycji w ten instrument, będą zaprezentowane członkom rady na najbliższym posiedzeniu, które zostało zwołane na czwartek, 15 stycznia.
Głowy raczej nie polecą
Dotychczas audytor nie stwierdził, by ktokolwiek w spółce dopuścił się zaniedbania lub błędu. Prezes Marciniak zapowiedział, że gdyby pojawił się taki zarzut, wobec osób odpowiedzialnych za feralne transakcje opcyjne wyciągnięte będą konsekwencje. Mogą to być konsekwencje wynikające z umów o pracę, czyli upom-nienie, nagana lub brak premii. W grę nie będzie raczej wchodzić dyscyplinarne zwolnienie z pracy. W połowie lipca zeszłego roku z funkcji wiceprezesa odpowiedzialnego za finanse spółki zrezygnował Witold Golemo (objął funkcję dyrektora departamentu finansów, bezpośrednio podległego zarządowi). Czy podanie się przez niego do dymisji może być związane ze sprawą opcji? Jerzy Marciniak stanowczo zaprzecza. - _ Nie ma żadnego związku _ - mówi. - _ Zresztą jeszcze we wrześniu zeszłego roku opcje pozytywnie wpływały na wyniki finansowe zakładów _ - dodaje.
Bartłomiej Mayer
Tekst z kolumny nr 3 Gazety Giełdy Parkiet