Banki muszą skończyć z reklamami-pułapkami
Komisja Nadzoru Finansowego opracowała zbiór zasad, do których muszą stosować się banki, fundusze inwestycyjne oraz firmy ubezpieczeniowe reklamujące swoje produkty. Komisja chce, by w reklamach znalazły się szczegółowe informacje o kosztach, opłatach i ograniczeniach, które musi ponieść klient.
08.10.2008 | aktual.: 08.10.2008 13:44
Komisja Nadzoru Finansowego opracowała zbiór zasad, do których muszą stosować się banki, fundusze inwestycyjne oraz firmy ubezpieczeniowe reklamujące swoje produkty. Komisja chce, by w reklamach znalazły się szczegółowe informacje o kosztach, opłatach i ograniczeniach, które musi ponieść klient.
Do tej pory banki wprowadzały nas w błąd, informując, że można założyć u nich konto bez opłat i prowizji, a fundusze kusiły kilkudziesięcioprocentowymi zyskami w ciągu roku. Miliony Polaków dały im się zwieść. Dopiero po pewnym czasie dowiadywali się, że na darmowe konta mogą liczyć tylko ci, którzy mają zdeponowane na koncie okrągłą sumkę, np. 20 czy 50 tys. zł, albo ulokują pieniądze np. na rok czy dwa lata.
|
Polecamy: » Kredyt w walucie? Porównaj oferty i wybierz najlepszą » Najnowsze wiadomości z kraju i świata » Znajdź lokatę dla siebie |
| --- |
|
Polecamy: » Kredyt w walucie? Porównaj oferty i wybierz najlepszą » Najnowsze wiadomości z kraju i świata » Znajdź lokatę dla siebie |
BZ WBK promował konto osobiste oprocentowane na 5 proc. rocznie. Małym drukiem napisano, że na takie zyski mogą liczyć ci, którzy zdeponowali w banku co najmniej 50 tys. zł.
Kilka miesięcy temu KNF publicznie napiętnowała PKO BP, które przyjmowało od ludzi pieniądze na tzw. Max Lokatę (6 proc. zysku rocznie). Jednak zyski te bank zaczynał naliczać dopiero po kilku tygodniach. W tym czasie pieniądze leżały na nieoprocentowanym rachunku. Zarobił na tym tylko bank, któremu klienci powierzyli w ciągu zaledwie kilku tygodni ponad 7 mld zł.
Teraz, zgodnie z kodeksem wprowadzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego, każda instytucja (bank, fundusz, ubezpieczyciel) będzie musiała podać w reklamie nominalne roczne oprocentowanie środków pieniężnych oraz dokładnie zaznaczyć, jakie koszty będzie musiał ponieść klient. Będą musiały też wyraźnie podać minimalną wymaganą kwotę pieniędzy, jaka powinna zostać zdeponowana na rachunku bankowym, jeżeli osiągnięcie stopy procentowej eksponowanej w reklamie uzależnione jest od wpłacenia określonej kwoty.
Banki zapowiadają, że będą stosować się do zaleceń.
_ Instytucje finansowe oferują coraz bardziej skomplikowane usługi, więc ich rzetelne przedstawianie jest zarówno w interesie banków, jak i klientów _ - mówi Piotr Gajdziński, rzecznik prasowy BZ WBK.
Pytanie tylko, czy wielkie instytucje finansowe faktycznie zastosują się do kodeksu KNF. Niewykluczone, że tak jak do tej pory będą liczyć na to, że zanim zainterweniuje KNF, minie sporo czasu i klienci dadzą się złowić.
Do tej pory w stosunku do reklam funduszy i banków KNF był dość pobłażliwy.
Choć maksymalna kara, jaką może nałożyć komisja to 1 mln zł, do tej pory żadna instytucja nie zapłaciła ani złotówki kary za kłamliwe reklamy. Musiały tylko wstrzymać ich emisję i opublikować sprostowania. Takie konsekwencje poniósł w ubiegłym roku fundusz inwestycyjny Arka, UniKorona i Millennium. Fundusze te przed rozpoczęciem poważnych przecen na giełdach w pierwszej połowie 2007 r. mamiły klientów wynikami osiągniętymi w okresie hossy, choć już wtedy jasne było, że tak dobre wyniki trudno będzie powtórzyć. Na przykład Arka pokazywała, że u niej można zarobić 104 proc. w trzy lata.
Skuszeni wizjami wielkich zarobków Polacy w ciągu sześciu miesięcy wpłacili prawie 24 mld zł, czyli zaledwie o 2 mld mniej niż w całym rekordowym 2006 r. Niestety - klienci stracili, bo w drugiej połowie roku na giełdzie zapanowała bessa. Zarobiły fundusze, które z kwoty wpłacanej przez swoich klientów zatrzymywały nawet do 4 proc. prowizji. Teraz jednak KNF zapowiada, że koniec z pobłażliwością.
Joanna Pieńczykowska
Współpraca: Magda Olczak
POLSKA Dziennik Zachodni