Banki nie dają bezpiecznych kredytów
Na Zachodzie kredyty hipoteczne o stałym oprocentowaniu to norma. W Polsce mało który klient o nich słyszał. Winne są banki, które praktycznie nie oferują tego typu usług.
30.06.2010 | aktual.: 01.07.2010 09:32
Dzwonię do biura prasowego PKO BP, największego banku w Polsce, który w reklamach chwali się, że udziela co trzeciego kredytu hipotecznego w naszym kraju. Na pytanie o kredyt ze stałym oprocentowaniem słyszę w słuchawce długie "yyyyyy".
- Muszę to sprawdzić, yyyyy, jeszcze chwileczkę - słyszę w odpowiedzi. Przeciągłe "yyyyy" jest coraz dłuższe, po czym miła pani stwierdza, że jednak lepiej, jeśli zostawię namiary, a ktoś to dogłębnie sprawdzi i oddzwoni.
Ostatecznie na stronie internetowej znajduję ofertę kredytu hipotecznego o stałym oprocentowaniu: "IRS 2 Y + marża". Dla kogoś, kto zna się na finansach, ale nie jest ekonomistą, skrót oznaczający "interest rate swap" zapewne nie będzie zrozumiały. PKO BP i tak wypada jednak całkiem nieźle na tle innych banków. Stałe oprocentowanie proponuje bowiem jeszcze tylko BZ WBK i Deutsche Bank.
- Większość Polaków nie wie, że istnieje coś takiego jak kredyt hipoteczny o stałym oprocentowaniu - mówi Emil Szweda, analityk Open Finance. - W innych krajach wygląda to jednak zupełnie inaczej. W Szwecji ok. 30 proc. kredytów jest niezależne od zmian stóp procentowych, we Francji czy USA są to podstawowe instrumenty kredytowe - dodaje.
Jesteś zainteresowany kredytem hipotecznym?
Już teraz możesz u nas porównać ofertę 25 banków. Określasz wartość mieszkania, kwotę kredytu, walutę oraz okres kredytowania a w kilka sekund otrzymujesz czytelną i dokładną analizę, z informacją o najtańszej ofercie! Finansomat.wp.pl - sprawdź! »
Kredyty o stałym oprocentowaniu mają jeden wielki plus - są bezpieczne. Rata pierwsza jest równa ostatniej, bo na jej wysokość nie mają żadnego wpływu stopy procentowe. W Polsce, gdzie oferta jest uboga, z bankiem podpisuje się zazwyczaj umowę na stałe oprocentowanie na czas od roku do pięciu lat. Im dłuższy okres, tym wyższe jest oprocentowanie.
- Przez pierwsze pięć lat oprocentowanie jest stałe i wynosi 8,2 proc. Później przechodzi na marże wynoszącą na dziś 2,2 proc. plus WIBOR 3M. Oczywiście klient może skorzystać z kolejnego okresu stałego oprocentowania i bank nie pobiera za to prowizji - mówi Sylwia Nadolna z Banku Zachodniego WBK.
Konkurencyjna jest tu oferta Deutsche Banku, w którym kredyty ze stałym oprocentowaniem zaczynają się od 6,74 proc. za jeden rok i dochodzą do 7,96 proc. za pięć lat.
- To cały czas za dużo, patrząc na dzisiejsze stopy procentowe - uważa Emil Szweda. - WIBOR3M wynosi 3,85, a średnia marża jest rzędu 2 proc. Mało kogo zainteresuje nawet bezpieczny kredyt, ale 8-procentowy - dodaje.
Inna sprawa, że dzisiejsze stopy procentowe są na rekordowo niskich poziomach i teoretycznie dłużej na nich nie pozostaną.
- Nawet gdyby dziś Rada Polityki Pieniężnej zaczęła podwyższać stopy procentowe, to trzeba byłoby poczekać nawet dwa lata, aby raty zrównały się z kredytem o stałym oprocentowaniu. On może być korzystny, ale nie przy dzisiejszej ofercie. Moim zdaniem oprocentowanie powinno na pięć lat wynosić ok. 7-7,5 proc. - mówi Szweda.
Jednak z powodu braku konkurencji pomiędzy bankami na razie nie zanosi się na tak korzystną ofertę. Poza tym Polacy, wybierając kredyt, patrzą niestety tylko na wysokość raty, a nie na bezpieczeństwo.
Oszczędzasz sumiennie, będziesz miał kredyt o stałym oprocentowaniu
Niedługo może się to jednak zmienić. Związek Banków Polskich zaproponował włączenie do rządowego programu mieszkaniowego (likwidacja Rodziny na Swoim, dotacje na mieszkania socjalne, sprzedaż TBS-ów, nowy program dochodzenia do własności po 25 latach wynajmowania) kas oszczędnościowo-budowlanych, wzorowanych na niemieckich Bausparkassen. Podobne rozwiązania zostały w naszym kraju wprowadzone już w drugiej połowie lat 90., ale nie odniosły sukcesu, bo ówczesne rządy wolały "zainwestować" w TBS-y.
- Dziś ZBP sugeruje, aby wrócić do pomysłu. Przede wszystkim tego typu oszczędności należy zwolnić z podatku Belki. Dodatkowo państwo wypłacałoby zbierającym na własne mieszkanie premię, maksymalnie dochodzącą do kilkunastu tysięcy złotych (kwota do uzgodnienia).
- Nasz najważniejszy postulat to uruchomienie jakiegokolwiek systemu oszczędzania. Chcemy, by młodzi ludzie mogli oszczędzać pieniądze choćby na kwoty porównywalne do kwot przy wkładzie własnym wymaganym przez banki mówi Michał Wydra ze Związku Banków Polskich.
- To, co ważne, osoby gromadzące środki w ramach takich kas zaciągałyby później kredyt ze stałą stopą procentową na dużo korzystniejszych warunkach niż dla nieoszczędzających - dodaje.
Takie rozwiązania sprawdzają się świetnie nie tylko w Niemczech, ale także w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech. Wprowadzenie programu nie tylko pomogłoby w oszczędzaniu, ale zapewne wypromowałoby także bezpieczne kredyty ze stałym oprocentowaniem.
- W programie mieszkaniowym widzimy potrzebę zmiany polityki państwa w zakresie oszczędzania na cele mieszkaniowe, m.in. po przez zdjęcie z takich oszczędności "podatku Belki". Choć osobiście uważam, że to nie jest za dużo i jest to raczej minimalne podejście - mówi wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń. Jego marzeniem jest powiązanie pieniędzy gromadzonych w kasach z rynkiem mieszkaniowym. Na razie jednak pomysłów wprowadzenia tego typu rozwiązań w żadnym z rządowych programów nie ma...
SO
Wirtualna Polska