Banki zakręcają sobie kurki z pieniędzmi

Inwestorzy bardziej obawiają się o wypłacalność Francji niż Czech czy Indonezji, od Hiszpanii wymagają wysokiej premii za ryzyko, natomiast na rynku międzybankowym systematycznie drożeją krótkoterminowe pożyczki. Optymizmem wieje za to z USA.

17.11.2011 17:42

Kiedy w czwartek po południu inwestorzy z USA zaczynali handlować akcjami, w Europie motywem przewodnim był odwrót od ryzykowanych aktywów, z akcjami banków na czele. Niemiecki DAX w dół ciągnęły tracące powyżej 2,5 proc. akcje Deutsche Bank i Commerzbank, a w Wielkiej Brytanii spośród 100 komponentów indeksu FT-SE najsłabiej radziły sobie papiery banku LLoyds taniejące o ok. 5,3 proc. Na pewno nie było to bezpośrednią reakcją na bieżące dane z największych gospodarek, bo te wypadły od począku tygodnia w większości przypadków pozytywnie zaskakują ekonomistów. Źródłem stresu jest to, co dzieje się na rynku międzybankowym, gdzie nieprzerwanie od sierpnia wraz ze spadkiem zaufania banków do siebie nawzajem drożeją krókoterminowe pożyczki. Różnica między rentownością trzymiesięcznych bonów amerykańskiego rządu a kosztem finansowania na rynku międzybankowym (czyli TED Spread)
wynosi 44 pkt bazowe i jest obecnie trzykrotnie wyższa niż pod koniec lipca, gdy wynosiła 16 pkt bazowych. Wprawdzie do historycznych
rekordów z jesieni 2008 r. jeszcze bardzo daleko, gdyż kilka dni po upadku Lehman Brothers TED Spread skoczył do poziomu 465 pkt, ale obecny trend pokazuje, że banki coraz bardziej obawiają się bankructwa któregoś z istotnych systemowo podmiotów, co mogłoby mieć groźniejsze niż wówczas skutki ze względu na związane ręce większości banków centralnych.

Sytuacja na rynku obligacji jest również daleka od stabilnej, ponieważ spośród państw wchodzących w skład grupy PIIGS jedynie Hiszpania ostatkami sił utrzymuje poniżej 7 proc. premię za ryzyko inwestycji w emitowane przez nią dziesięcioletnie obligacje. Podczas czwartkowej emisji rentowność takich obligacji Hiszpanii wyniosła 6,97 proc., ale po południu na rynku wtórnym najprawdopodobniej uaktywnił się EBC, bo wyraźnie spadły rentowności nie tylko długoterminowych obligacji hiszpańskich (do 6,50 proc.), ale też Włoch (6,84 proc.). Spadek zaufania do gospodarek strefy euro jest jednak niemożliwy do zignorowania, bo podczas poprzedniej aukcji podobnych papierów w lipcu inwestorzy wymagali od Hiszpanii mniej niż 6 proc. (5,98 proc.), a na rynku wtórnym jeszcze w październiku rentowność "dziesięciolatek" wynosiła ok. 5 proc.

Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że interwencje EBC na rynku obligacji nie mogą stać się normą, a koszty ubezpieczenia na wypadek bankructwa osiągają właśnie historyczne rekordy nie tylko w przypadku Włoch i Hiszpanii, ale również Belgii czy Francji. Kontrakty CDS dla francuskich obligacji były w czwartek po południu droższe niż analogiczne instrumenty ubezpieczające inwestorów przed niewypłacalnością rządów z zupełnie innej ligi m.in. Czech, Kolumbii, Indonezji czy RPA.

Na rynku akcji po południu inwestorzy reprezentujący popyt zdołali zmniejszyć skalę przeceny głównych indeksów. Niemiecki DAX odrobił prawie całość dwuprocentowego spadku, a amerykańskie indeksy rozpoczęły dzień na neutralnym terytorium. Gdyby inwestorzy z Wall Street mogli odciąć się od chaosu w strefie euro, w czwartek niewątpliwie towarzyszyłyby im bardziej optymistyczne nastroje, ponieważ dane z rynku pracy okazały się najlepsze od 7 miesięcy (388 tys. nowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych)
. Co ciekawe, do szeregu niespodzianek, które w tym tygodniu napływają zza oceanu, dołączyły także dane z rynku nieruchomości, bo wyższa od oczekiwań ekonomistów okazała się zarówno liczba nowych pozwoleń na budowę, jak i liczba rozpoczętych budów.

Łukasz Wróbel
Noble Securities

Źródło artykułu:Noble Securities
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)