Batalia o nowy duży budżet UE po 2013 roku rozpoczęta
Niespodziewanie, pod wpływem Wielkiej Brytanii, czwartkowo-piątkowy szczyt w Brukseli rozpoczął batalię o wielkości wieloletniego budżetu UE po 2013 roku. Ustalono, że ma on odzwierciedlać zaciskanie pasa w czasach kryzysu. Te zapisy bagatelizował premier Donald Tusk.
29.10.2010 | aktual.: 29.10.2010 18:16
Tematu budżetu nie było w programie spotkania przywódców państw unijnych. Negocjacje nowej perspektywy finansowej miały rozpocząć się w połowie przyszłego roku wraz z propozycją Komisji Europejskiej. Temat wywołał konserwatywny premier W. Brytanii David Cameron, przekonując, że należy ograniczyć wzrost wydatków na unijnym poziomie, zwłaszcza, że rządy tną wydatki publiczne u siebie.
- Jeśli kraje członkowskie tną swój budżetu, to UE powinna oczywiście zrobić to samo - powiedział Cameron w piątek. Tłumaczył, że trzeba chronić "interesy brytyjskich podatników przed rozrzutnością UE".
Udało mu się przekonać innych płatników netto, w tym Niemcy i Francję, a następnie pozostałych przywódców, by we wnioskach ze szczytu zapisać, że nowa perspektywa finansowa UE ma odzwierciedlać zaciskanie pasa. "Uznaliśmy za kluczowe, by budżet UE oraz nowe wieloletnie ramy budżetowe (po 2013 roku - PAP) odzwierciedlały wysiłki konsolidacyjne podejmowane przez kraje członkowskie, by przywrócić deficyt i dług na bardziej zrównoważoną ścieżkę" - brzmi tekst wniosków.
Premier Donald Tusk bagatelizował znacznie przyjętych zapisów. - Proszę to traktować jako spełnienie politycznej potrzeby Brytyjczyków - powiedział szef polskiego rządu, zauważając, że inaczej Cameron nie mógłby w ogóle rozmawiać o zmianie traktatu, co na wniosek Berlina zdecydował szczyt. Zdaniem Tuska zapis o budżecie "nie jest wiążący" i nie zastąpi prawdziwych negocjacji budżetowych, jakie dopiero się rozpoczną.
Premier przywoływał też drugą część zapisów wniosków, które jego zdaniem, chronią wydatki na europejskie cele, do których zaliczył politykę spójności. Polska jest jej głównym beneficjentem.
"W poszanowaniu roli różnych instytucji UE, a także potrzeby realizacji europejskich celów, Rada Europejska przedyskutuje na kolejnym spotkaniu jak zapewnić, że wydatki na poziomie europejskim mogą się do tego wysiłku (konsolidacji krajowych budżetów - PAP) w odpowiedni sposób przyczynić" - głosi wspomniany fragment. Jak podkreślił Tusk, został on dopisany pod wpływem Polski.
- Podzielam zdanie, że w dyskusji nad budżetem UE nie można abstrahować od sytuacji finansowej w poszczególnych krajach. Ale świadomość, że będziemy pracowali nad budżetem w warunkach kryzysu, nie może automatycznie oznaczać redukcji wydatków na cele UE, w tym spójność - podkreślił. - Będziemy kategorycznie tego pilnowali.
Zdaniem Tuska nie ma dziś powodów, aby wyrokować, że kolejny wieloletni budżet będzie mniejszy. - Wydaje się raczej pewne, że ten budżet będzie większy - powiedział. - Nie ma żadnych argumentów na rzecz zmniejszenia. Nie możemy i nie pozwolimy, by dyskutować o perspektywie finansowej z ponurą wizją, że najbliższe siedem lat będą wymagały ciągłego zaciskania pasa - dodał. - Byłbym spokojnym realistą, bez euforii. Pojawiały się głosy, że dostaniemy dziesiątki miliardów więcej. Pewnie tak nie będzie, ale nie będzie zawału i drastycznych ograniczeń.
Jednak premierowi Cameronowi udało się na szczycie zbudować koalicję 13 krajów już przeciwko wzrostowi przyszłorocznego budżetu UE. We wspólnej deklaracji sprzeciwiły się one wzrostowi wydatków o 6 proc., jak przegłosował w ubiegłym tygodniu Parlament Europejski. PE a także KE chce, by budżet wyniósł ok. 130 mld euro; "13" nie dopuszcza ani euro więcej ponad 126,5 mld. Cameron kwestionuje zwłaszcza wydatki na administrację: "To całkowicie niewłaściwe, że europejskie instytucje mają wydawać więcej pieniędzy na siebie".
Już w sierpniu w wywiadzie dla PAP unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski przyznał, że zgadza się z rządami, że w czasach, kiedy państwa oszczędzają, także UE powinna zacisnąć pasa, jeżeli chodzi o wydatki administracyjne. - Ja się z nimi zgadzam w tym, że o ile Europa ma mieć solidne budżety, to musi być bardzo wstrzemięźliwa w wydatkach na administrację. Dla mnie obrona europejskich budżetów musi łączyć się ze wstrzemięźliwością administracyjną - wyznał.
Nie wszyscy w instytucjach unijnych podzielają w tej sprawie pogląd Lewandowskiego. W projekcie budżetu na rok 2011 wzrost administracyjny dotyczy głównie PE (m.in. europosłowie sami podnieśli sobie wydatki na asystentów z 17,5 do 19 tys. euro miesięcznie na jednego posła, a także funduszu na "rozrywkę" czyli wizyty, wystawy, nagrody itp.) i szkół europejskich, do których uczęszczają dzieci eurokratów, a najmniej samej KE. W następnym roku wzrost nakładów na administrację będzie też większy, biorąc pod uwagę koszty utworzenia korpusu dyplomatycznego.
Z Brukseli Inga Czerny, Michał Kot