Będziemy pracować długo. I to z własnej woli!

Z emeryturami trzeba "coś" zrobić - co do tego zgadzają się wszyscy. Propozycji jest kilka. Rano opinię publiczną zelektryzował pomysł minister Fedak.

Będziemy pracować długo. I to z własnej woli!
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

16.12.2009 | aktual.: 09.11.2010 00:18

Z emeryturami trzeba coś zrobić - co do tego zgadzają się wszyscy. Propozycji jest kilka. Rano opinię publiczną zelektryzował pomysł minister pracy Jolanty Fedak.

- Moglibyśmy w ogóle zrezygnować z określania wieku emerytalnego - powiedziała. Jej opinię opublikowała dzisiejsza "Gazeta Wyborcza". Trzeba by za to określić wysokość minimalnej godnej emerytury. - Osoba, która przekroczyłaby ten próg, mogłaby niezależnie od wieku odejść z pracy - wyjaśniła minister gazecie.

Co kryje się za tym pomysłem?

Czy każdy, kto osiągnie to minimum, choćby nie miał 60 lat, będzie mógł skorzystać ze świadczenia?
- Koncepcja minister Fedak zakłada, że nie będzie podwyższenia wieku emerytalnego. Ludzie będą przechodzili na emeryturę wtedy, gdy uzyskają określone minimum emerytalne, które wyliczy resort - tłumaczy dr Wojciech Nagel z BCC. I od razu zaznacza: - Wyliczenie tego minimum nie oznacza zniesienia dotychczasowych progów wieku emerytalnego!

Jego zdaniem propozycja minister nie stwarza możliwości przechodzenia na emeryturę w dowolnym wieku. Przeciwnie. Ludziom będzie opłacało się przechodzić na emeryturę jak najpóźniej, bo świadczenie minimalne byłoby niskie. Pracując dłużej, zapewniliby sobie wyższe świadczenia. - Jeśli tak przedstawia się ta koncepcja, to jest ona dobra - uważa Nagel.

Prof. Wojciech Otto zwraca uwagę, że w obecnym systemie są osoby, które mimo że zgromadziły na swoim koncie zbyt mało, by uzyskać nawet najniższe świadczenie, dostają je, bo spełniły warunki do przejścia na emeryturę: osiągnęły wiek emerytalny i mają odpowiednią liczbę lat składkowych i nieskładkowych. Różnicę pokrywa budżet.
- Myślę, że propozycja minister Fedak jest balonem próbnym, ale wygląda dość rozsądnie - ocenia prof. Otto.

Każdy dodatkowy rok pracy zwiększałby kwotę, którą zamieniałoby się na emeryturę. To miałoby zachęcić ludzi do aktywności zawodowej. Ale czy będzie to wystarczająca motywacja? Czy ten rzeczywiście mechanizm skłoni ludzi, żeby pracowali dłużej?
- To nie jest takie pewne - profesor zdradza wątpliwości. - Podobny system działa w Chile. Tam okazało się, że bardzo dużo ludzi przechodzi na emeryturę, choć jest ona niewielka, potem dalej pracuje, ale nie zawsze w pełnym wymiarze albo przerywa pracę. Być może w Polsce okaże się, że powszechne stanie się przechodzenie na marną i niską emeryturę - mówi.

Ważny okres składkowy

Konieczność reformy emerytur widzi również OPZZ. Ale propozycja związkowców jest zupełnie inna. O możliwości przejścia na emeryturę decydować miałaby liczba lat, podczas których płaciło się składkę emerytalną. W przypadku kobiet - 35 lat, a mężczyzn - 40. Zapytaliśmy ekspertów, co o tym myślą.
- Zwracanie uwagi na takie kryterium idzie w poprzek idei nowego systemu emerytalnego - komentuje profesor Otto. - Nowy system odchodzi od tych formalnych kryteriów.

Bardziej krytyczny w ocenach jest ekspert BCC. - To koncepcja nie do przyjęcia! Obecne systemy emerytalne zachęcają ludzi do dłuższego pozostawania na rynku pracy. A tren pomysł przeciwstawia się temu i w efekcie może doprowadzić do dezaktywizacji pięćdziesięciolatków - podkreśla Nagel.

Katarzyna Izdebska
Wirtualna Polska

emeryturydonald tuskjolanta fedak
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)