Belka uderza w PiS. "Nie chcą euro, bo nie chcą integracji europejskiej"
Były premier i prezes NBP oskarża Prawo i Sprawiedliwość o niechęć do integracji europejskiej - czytamy w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Euro jest według niego konieczne i nie ma co się ociągać z jego przyjęciem. Podpisał w tej sprawie apel do premiera Morawieckiego. Według niego brak euro hamuje inwestycje i - co za tym idzie - wzrost gospodarczy.
13.01.2018 | aktual.: 13.01.2018 16:41
Prof. Marek Belka piastował już w Polsce wszystkie najważniejsze funkcje gospodarcze. Był ministrem finansów, premierem, a wreszcie prezesem NBP. Choć przez sześć lat dbał jako szef banku o stabilność złotego, to uważa, że powinniśmy zrezygnować z naszej waluty jak najszybciej. Polska formalnie jest zobowiązana traktatami do przyjęcia euro, ale nie jest określone, kiedy to ma zrobić.
- Po raz pierwszy mówiłem o tym na nieformalnej konferencji byłych wicepremierów z premierem Morawieckim kilka miesięcy temu i nadal uważam tak samo - mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, komentując sprawę przyjęcia waluty europejskiej w Polsce. Przyłączył się zresztą do listu „Rzeczpospolitej” do polskiego premiera z apelem o podjęcie kroków w kierunku wejścia do strefy euro.
- Jest przemożna groźba wyjścia Polski z Unii, czyli polexitu - mówi Belka. - Trzeba się temu koniecznie przeciwstawić. Władze w Polsce nie chcą euro, bo nie chcą pogłębienia integracji europejskiej. [...] Polska prawica, podobnie jak Putin i Ławrow, uważa Unię za wybryk postmodernistyczny, który niedługo zniknie - dodał.
„Unia to cud polskiej historii”
Belka uważa Unię za cud polskiej historii, największy od setek lat, gwarantujący pokój i rozwój. Sugeruje, że nieprzyjęcie euro może nas tego cudu pozbawić.
Sam przyznaje, że kiedy był prezesem NBP, to mówił, że z euro nie ma co się śpieszyć. Teraz uważa jednak, że powinno się o tym mówić. Wspomina przy tym rozmowy sprzed lat z Jarosławem Kaczyńskim, w których ten miał zapewniać, że z zasady nie jest przeciw, ale wycofywał się, gdy Belka twierdził, że przyjęcie euro może być konieczne.
- Dziś jednak jest znacznie gorzej. PiS jest wobec euro wrogi. Premier Mateusz Morawiecki idzie tą samą, arogancką drogą - twierdzi Belka.
Uważa, że owszem, własna waluta pozwala bronić własnej gospodarki przed zawirowaniami. Jak w latach 2008-2009, kiedy eksporterom pomogła dewaluacja i Polska dość łagodnie przetrwała kryzys. Wskazuje jednak, że przed kryzysem kurs rósł, bo szybko napływał kapitał, zachęcony wysokim oprocentowaniem.
- Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi i umiemy ograniczać napływ kapitału finansowego - wskazuje. - Złoty jest dzisiaj na normalnym poziomie, więc potencjał jego osłabienia jest ograniczony. I jak będzie kryzys, to złoty prawdopodobnie pozostanie stabilny względem euro – więc argument o dobrodziejstwach dewaluacji jest wątpliwy - twierdzi.
Sprzeciwia się argumentowi, że po wejściu euro rosną ceny. Według niego kraje bałtyckie i Słowacja takiego wzrostu cen nie doświadczyły.
Można się z tym sprzeczać, zważywszy na zwiększone zakupy z tych właśnie krajów w polskich sklepach i na wciąż jedne z najniższych cen towarów konsumpcyjnych właśnie w krajach, gdzie euro nie przyjęto.
Belka uważa, że strefa euro się teraz umacnia i wchodzi w bardzo dobry okres ekonomiczny, co jest najlepszym momentem do przyjęcia wspólnej waluty. Według niego strefa euro jest podstawą istnienia wspólnego rynku, a to on daje największe korzyści - nie zaś fundusze spójności.
- Nie jesteśmy wcale małym krajem. Była wielka szansa grać w pierwszej lidze. Niemcy nas potrzebowali jako sojuszników do negocjowania z Francją i południem Europy. Była grupa weimarska i wszyscy się nami interesowali. Po wyjściu Wielkiej Brytanii, jeśli ostatecznie do niego dojdzie, szanse mielibyśmy jeszcze większe. A teraz się całkowicie dystansujemy - i to jest prawdziwa katastrofa - uważa Belka.
Za małe inwestycje przez brak euro
Wskazuje, że ryzyko kursowe ogranicza skłonność do inwestowania w Polsce. A według niego bardzo słabe inwestycje to „największa porażka rządu PiS”.
- Powinniśmy inwestować 25 proc. PKB, a dziś stopa inwestycji to 17 proc. - podkreśla. - Za to buzuje konsumpcja, i to także luksusowa. W Polsce ponad 60 proc. mieszkań jest kupowanych za gotówkę. To szaleństwo - ocenia.
- Lansuje się „wielkie budowy socjalizmu”, „grandioznyje” projekty – jak centralny postój taksówek, czyli ten port lotniczy. Odra ma być jak Amazonka, przekopiemy Mierzeję Wiślaną itd. To współczesna wersja Gdyni i Huty Katowice. Na wzór Korei Południowej, Tajwanu i Chin. Demokracja jest niepotrzebna - ostrzega, wskazując, że np. Korea się bez niej wiele lat obywała, ale miała „światłych dyktatorów”.
- Najlepiej byłoby zawiesić Unię na rok. Wtedy będziemy mieli PiS z głowy. Wrócą granice, paszporty, wizy, d... będzie, a nie biznes - ocenia.