Bezpieczeństwo pracy - to, co najważniejsze w górnictwie
Polskie górnictwo węgla kamiennego schodzi z wydobyciem coraz głębiej i zagrożeń przybywa. Ryzyko można i trzeba ograniczać, nie sposób go całkowici wyeliminować. Walka o bezpieczeństwo i życie toczy się na wielu poziomach.
15.01.2010 13:35
Prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Litwa zaznacza, że poprawa stanu bezpieczeństwa i higieny pracy w sektorze węglowym to zadanie wspólne dla organów administracji publicznej, organizacji społecznych, przedsiębiorstw, jednostek naukowo-badawczych oraz innych podmiotów.
Do prawdziwego przełomu w dziedzinie bezpieczeństwa będzie mogło dojść, kiedy założenia strategiczne przełożą się na zmianę stylu pracy załóg górniczych - podkreśla prezes Litwa. - Niestety, nadal są przypadki pracy "na skróty", a więc postępowania niezgodnego z przepisami. Z rocznych raportów Wyższego Urzędu Górniczego wynika, że przeszło 90 proc. wypadków oraz chorób zawodowych w górnictwie przypada na kopalnie podziemne. To tam ma miejsce koncentracja zagrożeń.
Człowiek - słabe ogniwo
Z danych WUG-u wynika, że źródłem ok. 70 proc. wypadków w górnictwie są błędy ludzkie, w tym również lekceważenie przepisów i omijanie procedur. Zdaniem WUG-u, ważna jest zmiana mentalności pracowników, w czym ma między innymi pomóc unowocześnienie formuły szkoleń.
W listopadzie 2009 roku przedstawiono założenia nowej strategii działania urzędów górniczych w latach 2010-14. Wśród priorytetów znajduje się między innymi rygorystyczne egzekwowanie zaleceń nadzoru górniczego, zdecydowane reagowanie w sytuacjach nasilania się podziemnych zagrożeń, zwiększenie skuteczności kontroli, a także promowanie dobrych praktyk w zakresie bezpieczeństwa pracy w kopalniach.
Nadzór górniczy ma skutecznie kontrolować przestrzeganie zasad bezpiecznej pracy, ale również aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu kultury bezpieczeństwa i promować odpowiednie zachowania pracowników górnictwa.
Na wszelkie sygnały o zagrożeniach nadzór górniczy ma reagować bezzwłocznie. I chodzi tu zarówno o przeprowadzanie doraźnych kontroli, których konsekwencją może być zatrzymanie ściany, jak i o bieżącą modyfikację przepisów i procedur sztuki górniczej, umożliwiające prawidłową ocenę ryzyka i skuteczne przeciwdziałanie wypadkom.
Urzędy górnicze mają też pilnować tego, żeby stosowane pod ziemią wyroby spełniały kryteria bezpieczeństwa. Należy wyeliminować z rynku materiały, które mogą być przyczyną zagrożenia dla pracowników kopalń. Istotny jest również zamiar ograniczenia nielegalnej eksploatacji kopalin, co głównie dotyczy nielegalnego pozyskiwania kruszyw. Ono naraża pracowników na niebezpieczeństwo i przyczynia się do znaczącej degradacji środowiska.
Głębiej, czyli groźniej
Trzeba pamiętać, że polskie górnictwo schodzi z wydobyciem coraz głębiej i zagrożeń przybywa. Ryzyko można ograniczać, zwalczając zarówno zagrożenia techniczne dotyczące pracy maszyn i urządzeń, jak i zagrożenia naturalne, w tym m.in. tąpnięcia, pożary, zagrożenia metanowe.
Zagrożenie metanowe jest szczególnie znaczące w kopalniach wydobywającej węgiel koksowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W 2008 roku JSW wydała na bezpieczeństwo pracy przeszło 500 mln zł. W mijającym roku koszty będą podobne. W przeliczeniu na jednego zatrudnionego, oznacza to nakłady w wysokości ok. 22 tysięcy złotych rocznie, a w przeliczeniu na jedną tonę wydobytego węgla - 36,71 złotych.
- Nakłady na bezpieczeństwo stanowią w Jastrzębskiej Spółce Węglowej około 11 procent kosztów ogólnych - ocenia prezes zarządu JSW Jarosław Zagórowski. - Najwięcej środków pochłania walka z zagrożeniem metanowym, na którą nasza spółka przeznaczyła w tym roku przeszło 109 mln złotych.
Walka z zagrożeniem metanowym obejmuje zarówno badania metanonośności pokładów, badania skał na iskrzenie zapalające metan, jak i wyposażenie załogi w sprzęt pomiarowy do określenia stanu zagrożenia gazowego, budowę i utrzymanie sieci rurociągów metanowych oraz utrzymanie centrali metanometrycznej i zakupy czujników. Ponad 106 mln złotych JSW wyda do końca 2009 roku na profilaktykę pożarową i budowę tam izolacyjnych.
W ramach profilaktyki w zakresie zagrożenia wybuchem pyłu węglowego budowane są między innymi zapory przeciwwybuchowe, kupowany jest pył do opylania wyrobisk i środki do zraszania oraz sprzęt do pomiarów zapylenia. Wszystko to pochłonie około 33 mln złotych rocznie. Podobna kwota zostanie przeznaczona na działania skoncentrowane na zwalczaniu zagrożenia klimatycznego, które polegają między innymi na budowie tam wentylacyjnych oraz zakupie i remontach urządzeń chłodniczych.
Kopalnie JSW ponoszą również nakłady na profilaktykę związaną z zagrożeniem zawałami, tąpaniami i zagrożeniem wodnym. Oprócz tego przeznaczają ponad 42 miliony złotych rocznie na odzież ochronną i obuwie robocze oraz sprzęt ochrony osobistej, który zabezpiecza górników przed uciążliwymi warunkami pracy i chorobami zawodowymi.
Za wszelką cenę?
Tragedia w kopalni Wujek-Śląsk zasadniczo zmieniła charakter i "temperaturę" dyskusji o bezpieczeństwie w polskim górnictwie. Pojawiły się liczne, nie zawsze kompetentne wypowiedzi polityków. Kwestia: czy presja na ograniczanie kosztów wydobycia wpływa na stan bezpieczeństwa, pozostaje jednak aktualna, a hasło "wydobycie za wszelką cenę" musi budzić emocje.
- We wszystkich polskich kopalniach występują zagrożenia - podkreśla Janusz Steinhoff , były wicepremier i minister gospodarki, ale także były szef Wyższego Urzędu Górniczego. - Uważam, że należy odchodzić od eksploatacji tych części złoża, gdzie mamy do czynienia z nadkoncentracją zagrożeń, z którymi nawet ta nowoczesna technika nie może sobie poradzić. Likwidując przed laty niektóre kopalnie, mieliśmy też na uwadze kwestie nagromadzenia zagrożeń w nich występujących. Po każdym tragicznym zdarzeniu, jak to w kopalni Wujek-Śląsk, prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołuje komisję złożoną z fachowców najwyższej klasy. Oni potrafią ocenić, jaka była przyczyna wypadku, czy zawiodła technika, czy też człowiek. Niech się tym zajmują fachowcy, a nie politycy powtarzający populistyczne slogany. Steinhoff przypomina, że od 1990 roku poziom bezpieczeństwa w polskich kopalniach się poprawia. Przed laty po wybuchach metanu wprowadzono w polskim górnictwie najnowocześniejsze systemy metanometrii.
- Wyższy Urząd Górniczy w swych postanowieniach nie kieruje się w ogóle wynikiem ekonomicznym - podkreśla Janusz Steinhoff . - Wyższy Urząd Górniczy jest zainteresowany tylko i wyłącznie bezpieczeństwem pracy. Jak trzeba, to nakazuje na przykład wstrzymanie wydobycia ze względów bezpieczeństwa. Kiedy byłem prezesem WUG-u, to moje motto było takie: na ołtarzu bezpieczeństwa trzeba złożyć ekonomię, wyniki i gospodarkę złożem.
W środowisku górniczym zgodnie wskazują, że nieporozumieniem było podporządkowanie przez rząd dyrektora WUG-u Ministerstwu Środowiska.
- Szef WUG-u musi być niezależny i mieć silną pozycję, bo często podejmuje decyzje, które wpływają na pogorszenie wyników ekonomicznych kopalń - zauważa Steinhoff . - Bezpieczeństwo pracy górników jest najważniejsze. Jeżeli gdzieś występuje nadkoncentracja zagrożeń, to nie należy wydawać zgody na eksploatację. Oczywiście zaraz podniosą wtedy głos związkowcy, bo to może oznaczać likwidację danej kopalni. Ale bezpieczeństwo musi być na pierwszym miejscu.
Według Dominika Kolorza, szefa górniczej Solidarności, chcąc całkowicie zniwelować niebezpieczeństwo, trzeba by zamknąć 90 proc. kopalń.
- Praca górnika jest ciężka i niebezpieczna - zaznacza Kolorz. - Najważniejsze jest zwiększenie świadomości pracowników kopalń. Ważne, by oni odzyskali zaufanie do społecznych inspektorów pracy, do instytucji prowadzących kontrole dotyczące bezpieczeństwa i warunków pracy. Jeżeli pracownicy będą zgłaszali wszelkie uchybienia i nieprawidłowości, to sytuacja ulegnie poprawie. Pod warunkiem, że instytucje, których celem jest karanie wszelkiego rodzaju nadużyć, będą działać bez zarzutu.
Górnicze związki powtarzają, że potrzebne są szkolenia, spotkania górników ze społecznymi inspektorami pracy. Ważne są też nakłady na bezpieczeństwo, na wymianę parku maszynowego w kopalniach. Niestety, polskie górnictwo jest niedoinwestowane, brakuje środków na profilaktykę zagrożeń. Czy sposobem na ich zwiększenie mogłaby być prywatyzacja?
- Pojawiły się ostatnio bzdurne głosy, że gdyby sprywatyzowano kopalnie, to byłoby lepiej z bezpieczeństwem pracy. Byłoby na odwrót - przekonuje Kolorz. - Przy prywatnym właścicielu liczyłby się tylko zysk. Wywaliłby związki zawodowe z kopalń, a pracowników pozostawiono by samym sobie.
Zdanie Kolorza podziela Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia 80. Wskazuje on też, że w górnictwie dzieje się bardzo źle i przypadki "oszukiwania" czujników czy zmuszania ludzi do pracy w warunkach niebezpiecznych są powszechne.
- Oczywiście Wyższy Urząd Górniczy może stwierdzać, że kontrole nie wykazały nieprawidłowości - ocenia Ziętek. - Tyle że te kontrole są w dużej mierze prowadzone na podstawie dokumentacji, która jest w porządku. W papierach wszystko gra, a rzeczywistość skrzeczy.
Zdaniem Ziętka, związkowcy są bezsilni. Przypomina fakt złożenia zawiadomienia do ABW wraz z materiałem dowodowym. - Sprawę umorzono, nawet nas o tym nie informując - wspomina.
Ziętek zaznacza, że o nieprawidłowościach związanych z bezpieczeństwem wiedzą prezesi spółek węglowych i szeregowi pracownicy.
- Tyle że ludzie mają dość - podkreśla związkowiec. - Są na przykład przesłuchiwani, potwierdzają, że dochodziło do zaniedbań i nieprawidłowości. A potem widzą, że nic się nie zmienia, żadnych zmian na lepsze nie ma.
Tymczasem w spółkach węglowych narzekają ostatnio na nagromadzenie wielu kontroli w jednym czasie i wskazują, że ma to wpływ na poziom wydobycia. Oficjalnie nikt się nie skarży, ale zwiększona po tragedii w kopalni Wujek-Śląsk liczba różnych kontroli wpływa na pracę kopalń.
W spółkach węglowych wskazują, że do tej pory kontrole przeprowadzał Wyższy Urząd Górniczy zatrudniający fachowców znających tajniki branży górniczej.
- Ostatnio dołączyły też inne instytucje kontrolne, które po tragedii w kopalni Wujek-Śląsk za wszelką cenę chcą się wykazać - zaznacza członek zarządu jednej ze spółek węglowych. - Te kontrole mają wpływ na wielkość produkcji. Ludzie zamiast koncentrować się na wydobyciu węgla, przygotowują dokumenty, są przejęci kolejnymi kontrolami.
Innym syndromem wypadku w kopalni Wujek-Śląsk jest ucieczka od odpowiedzialności, ludzie nie chcą podejmować decyzji.
Według Jerzego Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki, kontrolowany dozór górniczy powinien wreszcie wykorzystać fakt licznych kontroli. - Osoby z dozoru powinny się starać przenieść odpowiedzialność na wyższy szczebel - radzi Markowski. - Właściciel musi mieć świadomość, w jakich warunkach funkcjonuje jego własność. Trzeba sprawę postawić jasno - albo poprawimy warunki pracy, albo też wydajność spadnie.
Markowski uważa, że nadgorliwość ze strony osób niekompetentnych jest szkodliwa, bo te osoby nie wiedzą nawet, co należy skontrolować. Natomiast nadgorliwość ze strony osób kompetentnych, czyli przedstawicieli Wyższego Urzędu Górniczego i okręgowych urzędów górniczych, jest nawet wskazana.
Jerzy Dudała
Nowy Przemysł