Biedronka zagrożona karą do 5 mld zł. UOKiK się wściekł. Ceny zupełnie inne na półce niż przy kasie
Masowe "pomyłki" przy cenach zarzuca Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sieci sklepów Biedronka. Inspektorzy znaleźli ponad 200 przypadków, gdy kwota na półce była zupełnie inna niż na paragonie. Kara? Nawet 5 mld zł. To nie jest żart.
18.10.2019 | aktual.: 18.10.2019 14:43
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie przeciw spółce Jeronimo Martins Polska (JMP). Zarzuty dotyczą uwidaczniania niższych cen przy produkcie, a następnie naliczania wyższych w kasie w sklepach sieci Biedronka - czytamy w komunikacie UOKiK.
- Mieliśmy bardzo dużo sygnałów z całego kraju na temat nieprawidłowości przy podawaniu cen w sklepach sieci Biedronka. Zgłaszali je zarówno konsumenci, jak i wojewódzkie inspektoraty Inspekcji Handlowej. Nie może być tak, że klient widzi atrakcyjną cenę przy produkcie, a po obejrzeniu paragonu okazuje się, że zapłacił więcej. To może być nieuczciwa praktyka rynkowa - mówi wprost Marek Niechciał, prezes UOKiK.
Co było w skargach klientów? Na przykład ketchup miał w promocji kosztować 2,79 zł, ale kasy nabijały regularną cenę 3,49 zł, cena ręczników kuchennych na rachunku wynosiła 5,99 zł, a na półce - 4,49 zł, kilogram pomidorów według paragonu kosztował 3,99 zł zamiast 1,85 zł obiecywanych przez wywieszkę przy stoisku. Zjawisko miało mieć charakter masowy.
Podobne przypadki opisywaliśmy też wielokrotnie na WP Finanse. Na przykład pasta do zębów miała być w przecenie i kosztować 4,99 zł. W rzeczywistości przy kasie klientowi i tak nabijano 7,49 zł. Cena więc była wyższa aż o 50 proc. Macie podobne przypadki? Wyślij cie nam, najlepiej ze zdjęciem, na #dziejesie.
Tylko od 1 stycznia do 30 września 2019 r. Inspekcja Handlowa otrzymała ponad 230 skarg na nieprawidłowe podawanie cen w Biedronkach. Najczęściej dotyczyły różnic między kwotą uwidocznioną na półce a tą zakodowaną w kasie. Drugi zarzut dotyczy braku cen przy produkcie.
W czasie kontroli inspektorzy potwierdzali te nieprawidłowości. W ciągu ostatnich 9 miesięcy ustalili, że w 123 przypadkach w Biedronkach brakowało ceny, a w 25 stwierdzono różnice między kwotą widoczną na towarze lub półce a tą zakodowaną w kasie.
Ten właśnie brak informacji o cenie na towarze lub w jego pobliżu to drugi zarzut UOKIK wobec JMP. Jak przekonuje Tomasz Chróstny, wiceprezes UOKiK, cena jest jednym z głównych kryteriów, którymi konsumenci kierują się podczas zakupów, szczególnie w dyskontach. Dlatego powinna być umieszczona w widocznym miejscu, tak aby konsumenci z łatwością mogli się z nią zapoznać i nie zostali tym samym wprowadzeni w błąd.
Jeśli stawiane zarzuty znajdą potwierdzenie popularnej sieci grozi kara do 10 proc. obrotu. W zeszłym roku obroty Biedronki na polskim rynku przekroczyły 50 mld zł, zatem w grze jest 5 mld. zł. Kwota więc jest olbrzymia. Śmiało można powiedzieć, że wręcz rekordowa.
A co gorsze to nie pierwsza sprawa z możliwą miliardową karą. UOKiK już miesiąc temu wszczął śledztw w sprawie umów z dostawcami owoców do Biedronki. Zdaniem urzędu kontrakty były tak skonstruowane, że sieć sama decydowała ile zapłaci. Przedsiębiorcy najpierw dostarczali towar, a dopiero potem dowiadywali się ile za to dostaną. Efekt? Kara do 3 proc. przychodów, czyli równowartości 1,5 mld zł.
W sumie więc teoretycznie nad Biedronką wisi zagrożenie karami od UOKiK rzędu 6,5 mld zł.
Masz newsa, zdjęcie, film? Wyślij na #dziejesie