Bieszczady. Ruch turystów jest, ale o tłumach nie ma mowy

Ruch w Bieszczadach zaczął się po zniesieniu pierwszych obostrzeń związanych z koronawirusem. Podczas długiego weekendu majowego, by wejść na Tarnicę, trzeba było czekać w długich kolejkach. Turyści nadal zjeżdżają na południe Polski.

Bieszczady. Ruch turystów jest, ale o tłumach nie ma mowy
Źródło zdjęć: © Justyna Sobolak
Justyna Sobolak

04.07.2020 | aktual.: 05.07.2020 14:45

Podczas majówki i w długi weekend czerwcowy, obejmujący Boże Ciało, na drogach prowadzących w Bieszczady było bardzo tłoczno. - Korkowała się już trasa Sanok-Lesko, a dalej, w Bieszczadach było tylko gorzej - mówi WP Finanse jeden z mieszkańców Zagórza, miasta mijanego na drodze w Bieszczady. Ruch w regionie zaczął się już w kwietniu, wraz z pojawiającymi się informacjami o zdejmowaniu przez rząd obostrzeń związanych z koronawirusem. W maju na szlakach były tłumy. W pierwszy weekend maja, by wejść na Tarnicę, trzeba było czekać w długich kolejkach.

Pogoda daje się we znaki

Z informacji, jakie zamieścił na swojej stronie internetowej Bieszczadzki Park Narodowy, wynika, że w kwietniu na spacery po szlakach zdecydowało się zaledwie 2,9 tys. osób. W maju było o wiele lepiej. Park zanotował nieco ponad 40,5 tys. odwiedzających. Zainteresowanie nie słabło w pierwszej połowie czerwca. W długi weekend, od 11 do 14 czerwca, na szlaki parku weszło blisko 25 tys. osób.

- Frekwencja w kwietniu i maju była niższa niż w poprzednich latach z przyczyn powszechnie znanych. W czerwcu frekwencja wzrasta i zapewne byłaby znacznie większa, gdyby nie opady deszczu o charakterze ulewnym, utrzymujące się od 3 tygodni, które pogorszyły stan szlaków - zauważają przedstawiciele Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Miejsc noclegowych nie brakuje

Choć ruch w Bieszczadach jest, daleko mu do tego, jaki odnotowywano w latach wcześniejszych. W czerwcu ubiegłego roku park zanotował 60,4 tys. odwiedzających, dwa lata temu – 55,6 tys. W lipcu 2019 roku po szlakach chodziło 115,2 tys. turystów. Jeśli pogoda się nie poprawi, nie ma szans, by udało się dogonić ubiegłoroczne statystki. Deszcz nie tylko pogarsza stan szlaków, znacząco utrudniając spacerowanie po górach, ale i uniemożliwia korzystanie z uroków Jeziora Solińskiego. Nadzieja na zbliżenie się do statystyk ubiegłorocznych stale jednak jest, bo turyści już w maju pokazali, że Bieszczady to dobre miejsce na schronienie się przed pandemią.

Patrz także: Polacy chcą zaszyć się na odludziu. Bieszczady są najpopularniejszym celem wyjazdów

- Zainteresowanie w tym roku po zniesieniu obostrzeń znacznie wzrosło w porównaniu do lat ubiegłych. Koronawirus spowodował, że w Bieszczadach w okresie weekendów przebywa dużo gości, myślę, że w wakacje będzie ich znacznie więcej - mówi Renata Bukowska-Myrta, właścicielka noclegów Domeksolina.com. Obiekt wciąż ma wolne miejsca noclegowe w lipcu i sierpniu.

Podobnie jak w hotelu Solinianka Villas & Spa. Anna Szczepka, menedżerka ośrodka, zauważa, że wielu turystów wciąż zastanawia się, czy w ogóle decydować się na wakacyjny wyjazd. - Sytuacja spowodowana pandemią opóźniła podejmowanie decyzji dotyczącą rezerwacji pobytów, ponieważ przez długi czas nie było wiadomo, jak będzie wyglądała przyszłość - mówi Anna Szczepka.

Ceny?

Jeśli pogoda się poprawi, turystów będzie przybywać. Bieszczady zyskują na coraz drożejących pobytach nad morzem. Na południu Polski ceny nie poszybowały w górę tak szybko jak na północy. Bogata oferta noclegów: od luksusowych, kilkugwiazdkowych hoteli, po małe hoteliki, pensjonaty, kwatery agroturystyczne oraz urokliwe domki, pozwala na zorganizowanie pobytu na każdą kieszeń. W hotelach, w zależności od standardu, za pokój 2-osobowy trzeba zapłacić około 150 do 500 zł, ale już domek można wynająć za 250-300 zł na dobę, a może w nich zamieszkać jednorazowo 5-6 osób, co oznacza nocleg za około 50 zł na głowę.

Czytaj także: Bon turystyczny na wakacje w Polsce. Kiedy z niego skorzystamy? Sprawdzamy scenariusze

Ceny w restauracjach? Zupę można zjeść za 12-15 zł, ceny drugiego dania zaczynają się od 17 zł i dochodzą do około 50 zł. Wszystko zależy od lokalizacji restauracji i jej popularności.

Do kosztów pobytu trzeba jeszcze doliczyć opłaty za parkingi. Tanio nie jest. W Wołosatem, zostawiając samochód na parkingu Bieszczadzkiego Parku Narodowego trzeba zapłacić 18 zł za cały dzień. Są jednak miejsca, w których ceny za całodniowy pobyt dochodzą do 25 zł i nie ma możliwości negocjacji. Taką samą kwotę płaci kierowca, który z parkingu korzysta 2 godziny i ten, który auto zostawia na cały dzień.

Obraz

Ten niesmak wynagradza jednak panująca w regionie atmosfera. Ewelina Wachnicka przemierzyła pół Polski na Vespie, by odwiedzić ten zakątek Polski. Na skuterze dotarła do Wetliny. - Nocleg znalazłam bez problemu. I również bez najmniejszych problemów znalazłam towarzyszy do wędrówek i na posiłki. Generalnie jestem zachwycona otwartością ludzi. Jest lepiej niżeli zakładałam - mówi.

Autorka: Justyna Sobolak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)