Bój o czas pracy
W trwających negocjacjach w sprawie dyrektywy o czasie pracy Polska zajmuje stanowisko zbliżone do Niemiec i Wielkiej Brytanii - chcemy możliwości wydłużenia w niektórych sektorach 48-godzinnego tygodnia pracy do 65 godzin.
07.11.2006 | aktual.: 08.11.2006 10:08
W trwających negocjacjach w sprawie dyrektywy o czasie pracy Polska zajmuje stanowisko zbliżone do Niemiec i Wielkiej Brytanii - chcemy możliwości wydłużenia w niektórych sektorach 48-godzinnego tygodnia pracy do 65 godzin.
W przeciwnym obozie są m.in. Francja, Włochy, Hiszpania, Grecja i Belgia, która pod hasłem obrony socjalnego modelu Europy są za tym, by w Europie nie można było pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo. Kraje te zgłosiły propozycję, aby możliwość wydłużenia czasu pracy przestała definitywnie obowiązywać za 10 lat.
Chodzi o nowelizację dyrektywy o czasie pracy z 1993 roku.
Kością niezgody pozostaje odejście od tzw. systemu opt-out, wprowadzonego na żądanie Wielkiej Brytanii, dzięki któremu każdy kraj UE może pod pewnymi warunkami wydłużyć 48-godzinny tydzień pracy.
_ Obywatele chcą Europy socjalnej _ - przekonywał we wtorek podczas otwartych dla prasy obrad unijnych ministrów pracy przedstawiciel Francji. Tłumaczył, że dali temu wyraz, m.in. głosując rok temu w referendach przeciwko unijnej konstytucji (chodzi o Francję i Holandię).
_ Polska jest za solidarnością społeczną, ale i za elastycznością _ - przekonywała z kolei polska minister pracy Anna Kaleta. _ Polska nie jest w stanie zaakceptować konkretnej daty zakończenia klauzuli opt-out _ - podkreśliła.
Sprecyzowała, że Polska opowiada się za możliwością przedłużenia czasu pracy do 65 godzi zwłaszcza w służbie zdrowia. _ Jeżeli takie rozwiązanie nie wejdzie w życie, wówczas będziemy musieli zatrudnić parę tysięcy lekarzy, co będzie kosztowało prawie 1 mld złotych. Do tego nie możemy dopuścić _ - tłumaczyła dziennikarzom.
Podobne stanowisko - za 65 godzinnym tygodniem pracy - zajęły Niemcy, Wielka Brytania i wiele innych nowych państw UE.
Przygotowana przez fińskie przewodnictwo w UE propozycja kompromisowa przewiduje utrzymanie dla krajów, które tego sobie życzą, systemu opt-out. Każdy kraj mógłby pod pewnymi warunkami i za zgodą pracowników wydłużyć 48-godzinny tydzień pracy do 60 godzin (w rozliczeniu trzymiesięcznym).
Ale w systemie opt-out dyżury lekarzy czy strażaków w całości miałyby być liczone jako normalny czas pracy.
Natomiast kraje, które zrezygnują z systemu opt-out i będą respektowały 48-godzinny tydzień pracy (w rozliczeniu 12- miesiecznym) będą mogły, zgodnie z propozycja fińską, nie zaliczać nieaktywnej części dyżurów do normalnego czasu pracy.
Wobec podziałów w UE nie wiadomo, czy krajom uda się dojść we wtorek do porozumienia. Negocjacje mogą potrwać nawet do północy.
Tymczasem Komisja Europejska ostrzegła we wtorek, że jeśli trwające od prawie trzech lat negocjacje w sprawie kontrowersyjnej dyrektywy kolejny raz zakończą się fiaskiem, wówczas rozpocznie procedury karne wobec 23 państw (w tym Polski), które łamią obecnie obowiązującą dyrektywę o czasie pracy z 1993 roku.
Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu konsekwentnie orzekał, że czas dyżurów (np. lekarzy czy strażaków) należy w myśl przepisów tej dyrektywy traktować jako normalny, w pełni opłacany czas pracy.
_ Komisja jest strażniczką traktatów. W przypadku braku porozumienia KE rozpocznie procedury karne wobec państw, które nie respektują obecnej dyrektywy _ - powiedział komisarz ds. zatrudnienia i spraw społecznych Vladimir Szpidla.