Bunt kasjerów w Biedronce? "Firma zwalnia pracowników przed świętami"
Pracownicy Biedronki domagają się zwiększenia obsady sklepów. Związki zawodowe alarmują, że choć kasjerzy są przemęczeni, to Jeronimo Martins obsadę redukuje. Związkowcy nie wykluczają strajku jeszcze przed Wielkanocą. Biedronka odpowiada: braki kadrowe są rozwiązywane na bieżąco.
08.03.2024 | aktual.: 08.03.2024 15:09
- Dostajemy informacje od kierowników sklepów, że prawdopodobnie czekają nas cięcia etatowe. Pracownicy, którzy mieli mieć przedłużone umowy, nie dostają ich do podpisu. Firma nie przedłużyła umów-zleceń, które wygasały z końcem lutego. Wstrzymane miało zostać także podpisywanie umów z kandydatami, którzy są już po badaniach medycyny pracy. Za chwilę nie będzie komu pracować, sklepy zwalniają kasjerów przed świętami - alarmuje w rozmowie z WP Finanse Gabriela Kaim, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" w Jeronimo Martins.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wielka ściema" w innowacjach. Wystarczyło mieć pomysł na startup. Jakub Dwernicki -Biznes Klasa #20
Bunt w Biedronce
Kaim podkreśla, że pracownicy największego dyskontu w kraju są wykończeni psychicznie i fizycznie. - A jeszcze pięć, sześć lat temu do tej pracy szło się z uśmiechem - przypomina sobie. Niekorzystne zmiany zaczęły się, zdaniem szefowej "Solidarności", w trakcie pandemii. Część pracowników zrezygnowała wówczas z pracy. Jeronimo Martins nie zdecydowało się natomiast na szeroko zakrojoną rekrutację.
Okazało się, że trzy, cztery osoby na zmianie jest w stanie wykonać pracę, którą wcześniej wykonywało nawet siedem - mówi przedstawicielka związkowców.
W efekcie podział zadań w niektórych sklepach wygląda dzisiaj następująco: jedna zajmuje się wypiekami, owocami i warzywami, druga pełni rolę kasjera. Trzecia osoba to kierownik, który przyjmuje dostawy, zamówienia, robi inwentaryzację, zajmuje się grafikiem.
Natłok zadań sprawia, że kasjerzy nie wykorzystują nawet przysługujących im przerw.
Łyk zimnej kawy, toaleta i pracownik wraca na kasę. Nie ma kto go zmienić — słyszymy od związkowców.
Sytuacja zrobiła się jeszcze trudniejsza od momentu wybuchu wojny cenowej, jaką Biedronka prowadzi z Lidlem. Ceny zmieniają się nawet kilka razy dziennie, w wyniku czego kierownicy sklepów i kasjerzy mają jeszcze więcej pracy. Dyskonty szykują się też na oblężenie przed świętami Wielkanocy.
Już wiemy, że w grafikach zmiany mają nawet po dziewięć, dziesięć godzin - opowiada Kaim.
Kasjerzy pójdą strajkować?
Uzupełnienie braków kadrowych to główny postulat, z jakim związki zawodowe zwróciły się do centrali Jeronimo Martins. Oprócz zwiększenia zatrudnienia, związkowcy domagają się podwyżek płac i wprowadzenia premii dla pracowników lady mięsnej (w części Biedronek są tradycyjne stoiska z mięsem).
Swoje żądania związki przedstawią w formie petycji, która zostanie złożona 13 marca na spotkaniu z pracodawcą. Dalsze działania zależą od wyniku negocjacji.
- Damy im 2 tygodnie na odpowiedź - mówi Gabriela Kaim. Przyznaje, że w przypadku fiaska negocjacji związek z pewnością wejdzie w spór zbiorowy z pracodawcą. Dodaje jednak, że strajku wszyscy woleliby uniknąć.
Kaim deklaruje, że jej skrzynka mailowa jest zapełniona podpisanymi petycjami. Ich zbieranie, podkreśla, nie przychodzi jednak bez trudu. Działacze "Solidarności", którzy pojawiali się w sklepach, mieli spotykać się z wrogością.
Pracownicy informują mnie, że dostali zakaz podpisywania petycji i wstępowania do związków zawodowych w trakcie godzin pracy. Do jednej z dziewczyn, która siedziała w pokoju socjalnym, wtargnął kierownik rejonowy, zabrał petycję i zagroził, że osoby, które podpisały dokument, zostaną zwolnione. To nie jest jednostkowy przykład. Firma zastrasza pracowników - mówi Kaim.
Stanowisko Biedronki
Poprosiliśmy biuro prasowe Biedronki o odniesienie się do zarzutów związkowców. Na nasze pytania odpowiedział Tomasz Dejtrowski, dyrektor ds. wynagrodzeń i świadczeń w sieci:
Ewentualne potrzeby wzmocnienia obsady sklepów mogą wynikać z sytuacji incydentalnych, spowodowanych np. absencjami chorobowymi i są na bieżąco zarządzane - czytamy w odpowiedzi.
Biedronka przeznaczyła ponad 600 mln zł, wynagrodzenie na stanowisku sprzedawca-kasjer od stycznia 2024 r. wynosi od 4700 zł do 5050 zł brutto w pierwszym roku pracy, a jeśli staż wynosi powyżej 3 lat - od 4850 zł do 5300 zł brutto.
Oznacza to, że rozpoczynający pracę kasjer–sprzedawca, pracujący na pełen etat, nawet z najkrótszym stażem, otrzymał od stycznia br. roku aż 18 proc. podwyżki i były to jedne z najwyższych podwyżek wynagrodzeń na rynku wśród firm handlowych - podkreśla dyrektor sieci.
Dyskont zauważył także, że pracownicy są objęci 20 programami socjalnymi, a raz w roku pracownicy dostają nagrodę specjalną. Ostatnia została przyznana w kwietniu 2023 r. Jej wysokość wynosiła 3750 zł brutto.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl