Carpooling - moda czy konieczna zmiana w dojazdach?

Szefie, może podwieźć? Samochodem do pracy – niekoniecznie własnym

Carpooling - moda czy konieczna zmiana w dojazdach?

Nieco ponad 5,1 tys. zł – tyle w ciągu roku, według szacunków Ministerstwa Środowiska, wydaje przeciętnie mieszkaniec Polski na benzynę. Ponad jedną trzecią tej sumy wydajemy, jeżdżąc do pracy i z powrotem. Istnieją sposoby na ograniczenie tych wydatków. W niepewnych czasach, jakie nadeszły, korzysta z nich coraz więcej osób.

Wypełnij auto – będzie taniej

Jedni przesiadają się na rowery, inni zamieniają samochody na środki komunikacji miejskiej. Stale rośnie też popularność carpoolingu. Pracownicy jadą do firm z sąsiadami, z mieszkającymi w pobliżu kolegami, z przygodnymi znajomymi. Zdarzają się też wspólne podróże podwładnych z szefami. Chociaż to raczej w niewielkich zakładach, gdzie wzajemne relacje są w mniejszym stopniu sformalizowane.

Iwona Regielska pracuje w dwuosobowej firmie – tylko ona i szef. Kiedy to tylko możliwe, jadą do biura razem. Tak się składa, że żadne z nich nie musi znacząco nadkładać drogi podczas jazdy do firmy.

– Utarła się taka praktyka, że gdy mamy dzień pracy biurowej, ja zabieram go swoją Toyotą Yaris. Ale gdy jest w planie wizyta u kontrahenta, on zabiera mnie swoim BMW, żeby pokazać, że dobrze prosperujemy. W myśl powiedzenia: jak cię widzą, tak cię piszą – wyjaśnia ze śmiechem.

Istnieją też miejsca, w których dla wspólnych dojazdów do pracy nie ma właściwie alternatywy.

– Mieszkam w małej wsi. Pracuję w mieście odległym o 40 km. W pracy muszę być o 7 rano, a czasami o 23, gdy przypadnie mi nocna zmiana. Na szczęście takich jak ja, mieszkańców sąsiednich wiosek, jest więcej. W firmie udało nam się wynegocjować, żebyśmy zawsze trafiali na tę samą zmianę. Właściciel samochodu robi objazd po wsiach, do pracy jeździmy wspólnie – opowiada pani Bożena, mieszkanka woj. pomorskiego.

Zyski ze wspólnego jeżdżenia do firmy mogą być wielorakie: mniej spalin w i tak zanieczyszczonym miejskim powietrzu, mniej samochodów na ulicach, a także – więcej pieniędzy w portfelu. MŚ szacuje, że ktoś, kto wydaje miesięcznie 430 zł na paliwo, może dzięki carpoolingowi zaoszczędzić nawet do 300 zł. Taki spadek wydatków wart jest zastanowienia.

Carpooling bez podatku

Według danych zgromadzonych przez agencję badawczą PBS DGA, zajmującą się problemem na zlecenie Ministerstwa Środowiska, większość przejazdów trwa krócej niż kwadrans. Czy tak niewielkiej odległości nie można w wielu przypadkach pokonać autobusem, rowerem, czy nawet pieszo? Okazuje się, że na to duża część z nas jest już jednak za wygodna. Przeszkadza nam tłok w środkach komunikacji miejskiej, a także to, że przystanki są często zbyt daleko od domu czy od firmy.

Ale jazda samochodem, mimo iż wygodniejsza, również wiąże się z niedogodnościami. Każdy kierowca nieraz wskakiwał do auta, chcąc oszczędzić na czasie. W rezultacie utykał w korku, spóźniał się i denerwował. 46 proc. ankietowanych przez PBS DGA wskazało właśnie na korki jako na istotny minus dojeżdżania samochodem.

Dla 41 proc. z nich jedną z głównych przeszkód w wykorzystaniu auta są wysokie koszty jego użytkowania. A to właśnie dojazdy do pracy w największym stopniu wpływają na wysokość sum przeznaczanych na zakup benzyny.

Oznacza to jednak zarazem, że właśnie w tym punkcie istnieją największe rezerwy, największe możliwości oszczędzania. Znacznie trudniej przecież zrezygnować z samochodu przy wyjeździe na zakupy do supermarketu, przy odwożeniu dzieci do szkoły czy wyjeździe na wycieczkę za miasto.

Znalezienie współpasażerów na jednym z bezpłatnych serwisów z darmowymi ogłoszeniami staje się coraz prostsze. Ich ilość sukcesywnie rośnie. To oznaka, że carpooling w Polsce, podobnie zresztą jak w całej Europie, robi się coraz popularniejszy.

Zjawisko zauważyli też urzędnicy skarbowi, którzy są zgodni: kierowcy nie muszą rozliczać w zeznaniach podatkowych zwrotu kosztów przejazdu, które otrzymali od pasażerów. Jeśli pasażer dokłada się tylko do benzyny, ewentualnie do innych opłat, a kierowca na tym nie zarabia, nie ma mowy o przychodzie. Nie ma więc też potrzeby opodatkowania.

„Transakcja taka nie podlega podatkowi dochodowemu od osób fizycznych. Nie trzeba jej także nigdzie zgłaszać ani wykazywać w zeznaniach podatkowych” – wyjaśnił w jednej z gazet w Witold Widurek, menedżer z Ernst & Young.

Naturalnie inaczej będzie w sytuacji, w której pasażerowie płacą podwożącemu sumy przewyższające rzeczywiste koszty przejazdu. W takim przypadku kierowca powinien opodatkować uzyskany dochód. Natomiast jeśli świadczy podobne usługi w sposób ciągły i zorganizowany, powinien zarejestrować działalność gospodarczą. Tyle tylko, że w podobnym przypadku nie może już być mowy o carpoolingu.

Tomasz Kowalczyk

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (3)