Celebryci - emeryci robią dyplomy. Wcześniej nie mieli czasu
Dyplom wyższej uczelni to atut wciąż jeszcze znacznie ułatwiający znalezienie pracy
05.06.2013 | aktual.: 06.06.2013 11:23
Dyplom wyższej uczelni to atut wciąż jeszcze znacznie ułatwiający znalezienie pracy. Ale czy bez niego nie da się zaistnieć? Koleje losu wielu znanych ludzi zdają się temu przeczyć. Wśród celebrytów nie brakuje osób, które w życiu robiły odwrotnie: najpierw kariera a potem magisterium, czy nawet matura. I nie wyszły na tym najgorzej!
Pierwszy z brzegu spektakularny przykład – Daniel Olbrychski. Niegdysiejszy pierwszy amant polskiego kina zaczął robić karierę w takim tempie, że kompletnie nie miał czasu na studiowanie. Przez te wszystkie lata nie znalazł się chyba nikt, kto by mu to wypomniał – sukcesy zawodowe były najlepszym potwierdzeniem umiejętności. Pan Daniel jako ekstern zdał jedynie egzamin aktorski na PWST w 1971 roku. Dopiero niedawno okazało się, że w myśl unijnych przepisów nie może być wykładowcą w wyższej szkole (Akademia Teatralna) człowiek bez dyplomu. Aktor po kreacjach w licznych filmach musiał więc na czas jakiś przyjąć rolę magistranta. Pracę obronił w wieku… emerytalnym – 65 lat!
*Polecamy: * Zawód dziennikarza coraz bardziej niebezpieczny
W trakcie robienia kariery politycznej Renata Beger padała nierzadko ofiarą mniej lub bardziej niewybrednych żartów. Złośliwcy brali zwłaszcza na celownik luki w wiedzy i ogólnym wyrobieniu eks-posłanki, i wynikające stąd, popełniane przez nią lapsusy. Nie było w nich nic dziwnego. Przed wstąpieniem do Samoobrony zajęcia, którymi zarabiała ona na życie: kierowniczka sklepu czy rolniczka, nie wymagały specjalnego wykształcenia. Zawodówka w zupełności wystarczała. Mimo to pani Renata w wieku 46 lat postanowiła zdać maturę. Zaskoczyła też wszystkich, gdy już po przerwaniu kariery politycznej zabrała się za studiowanie. No i proszę – jako 53-latka ukończyła administrację samorządową na UAM w Poznaniu.
Adam Małysz na studia na razie się nie wybiera, dużo czasu poświęcając szlifowaniu formy na zawody samochodowe. Ale namawiany przez nauczycieli przed trzema laty, jako 33-latek, zdał egzamin maturalny. Był wtedy świeżo po sukcesie na olimpiadzie w Vancouver i postanowił przedłużyć dobrą passę. Dobrze, że się na to zdecydował, bo, jak sam wspomina, świadomość braku wykształcenia mu doskwierała. W wywiadach podkreślał później, że jako sportowiec przyzwyczaił się do zupełnie innego rodzaju stresu. Okres przed egzaminem to był dla niego, jak można przeczytać na stronie Fakt.pl, „straszny czas”. Pan Adam był też zadowolony, że nauczyciele nie wydali go przed mediami. Słaby skok na oczach milionów mógł się zdarzyć, ale nieudana matura – to byłoby nie do zniesienia!
Kolejny sportowy emeryt, 39-letni Tomasz Frankowski, kopał piłkę zawodowo przez ponad 20 lat. Przed paroma dniami, na zakończenie sezonu, powiedział jednak „dość”. „Franek łowca bramek”, jeden z najbardziej lubianych polskich piłkarzy, zdał maturę przed dwoma laty, w towarzystwie nastolatków ze szkoły średniej. Jak sam wspomina, nie był wśród nich jedynym „seniorem”. Zdawali jeszcze starsi! Już jako 17-latek wyjechał do Francji grać, siłą rzeczy na zdawanie egzaminu nie było wtedy czasu. Znajomość francuskiego przydała się za to teraz, na spóźnionej maturze. W odróżnieniu od Małysza, piłkarz niespecjalnie się stresował, przynajmniej tak twierdził. Zdanie matury „potraktował jako hobby”. Jednak przyda mu się ona, jeśli w przyszłości będzie chciał się poświęcić trenerce.
Mianem swoistego rekordzisty można natomiast określić 87-letniego Andrzeja Wajdę, który kilka lat temu, gratulując dyplomu Olbrychskiemu, wyjawił przy okazji, że sam nie ma matury! A dokładniej – ma jedynie tzw. małą maturę, zrobioną w czasie wojny. W latach 50. XX wieku nestor polskich reżyserów zaczął studia na ASP, zobowiązując się, że nadrobi braki – wtedy taki układ był możliwy. Nigdy jednak tego nie zrobił. Uzyskał za to, już jako 34-latek, dyplom słynnej łódzkiej Filmówki. Tam również panu Andrzejowi zbytnio się nie spieszyło – studia zakończył w 1953, dyplom odebrał dopiero siedem lat później. W międzyczasie nie marnował jednak czasu: zrobił m.in. dwa arcydzieła, „Kanał” z 1956 oraz „Popiół i diament” z 1958 roku.
*Polecamy: * Zawód dziennikarza coraz bardziej niebezpieczny
I jeszcze ktoś z zupełnie innej branży. Mariusz Pudzianowski został licencjatem jako 31-latek, a dyplom magistra otrzymał w wieku 33 lat. Do tego stopnia zasmakował w zdobywaniu wiedzy, że zapowiedział otworzenie przewodu doktorskiego. A przecież zrobił już karierę jako strongman (m.in. 5 tytułów Najsilniejszego Człowieka Świata), tańczył i śpiewał w telewizji, był zawodnikiem mieszanych sztuk walki, karateką i rugbistą, zaangażował się w robienie biznesu. Prawdziwy człowiek renesansu! I pomyśleć, że jako nastolatek wolał inwestować czas i wysiłek w powiększanie gabarytów na siłowni, a nie zasobu wiedzy. Maturę zdał dopiero w kilka lat po skończeniu liceum. Później, jak wiadomo, jego ścieżki bywały kręte. Dziś zadziwia aktywnością i szerokimi zainteresowaniami.
TK,MA,WP.PL