Ceny węgla rosną z tygodnia na tydzień. "Brakuje surowca"

Polacy przygotowują się do nadchodzącego sezonu grzewczego. Osoby, które nie zdążyły wcześniej zakupić węgla, będą musiały głębiej sięgnąć do portfeli. Ceny na składach z każdym tygodniem rosną. Co gorsza, trudno jest o dobrej jakości opał.

Ceny węgla poszybowały w górę
Ceny węgla poszybowały w górę
Źródło zdjęć: © East News | Bartlomiej Magierowski

11.10.2024 13:32

Część gospodarstw domowych zaopatrzyła się w węgiel przed rozpoczęciem sezonu grzewczego. Najkorzystniejsze ceny można było znaleźć wczesną wiosną. Obecnie poszybowały w górę, co jest związane z brakiem dobrej jakości węgla w składach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

– W ciągu ostatnich paru miesięcy niektóre rodzaje węgla zdrożały nawet o 20 proc. Jest to spowodowane brakiem dobrej jakości surowca na rynku. Jest problem z jego zakupem z naszych kopalń – mówiła "Faktowi" Halina Gierszewska, która prowadzi skład opału w Białogardzie w woj. zachodniopomorskim.

Chociaż importowany węgiel jest dostępny i tańszy, to nie cieszy się dużym zainteresowaniem. – W porcie węgiel leży na hałdach, nawet miałam oferty, żeby go kupić po 700 czy też 900 zł, ale on jest kiepskiej jakości i moi klienci nie są nim wcale zainteresowani – przyznała właścicielka składu. Dodała, że klienci wolą dopłacić i mieć porządny towar.

W składzie Haliny Gierszewskiej za tonę orzecha trzeba zapłacić 2270 zł, a za kostkę 2380 zł (bez akcyzy). To nieco drożej niż rok temu. W niektórych składach cena najlepszej jakości orzecha czy kostki może sięgać nawet 4 tys. zł za tonę.

Z aktualnych ofert serwisu cieplo.gov.pl wynika, że w Lublinie ceny za tonę orzecha dochodzą do 3800 zł, a kostki do 4400 zł. W Pińczowie (woj. świętokrzyskie) kostka kosztuje nawet 3200 zł, a orzech – 3400 zł. W Łodzi za tonę kostki trzeba zapłacić 3400 zł lub 4000 zł (workowana), a za orzech workowany – 3666 zł. W Nowym Sączu orzech kosztuje 3500 zł, a kostka 3700 zł za tonę.

Dziennik zaznacza, że podobne ceny za węgiel obowiązywały zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie, gdy zablokowano import z Rosji. Wówczas rząd wprowadził zamrożenie cen, aby umożliwić gospodarstwom domowym zakup opału za maksymalnie 2 tys. zł za tonę.

– Teraz większość kupuje jedną do dwóch ton z myślą o tym, że jeśli im zabraknie, to dokupią później. Na zapas kupują tylko ci, których na to stać, a takich klientów nie ma zbyt dużo – dodała w rozmowie z dziennikiem Gierszewska.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (84)