Chcesz kupić dom i zamieszkać na wsi? To może być największy błąd w twoim życiu

Marzy ci się mały, biały domek i własny ogródek? Filiżanka kawy wypita o poranku na drewnianym tarasie? Cisza, spokój i długie spacery z psem po lesie lub łące? Dobrze się zastanów, bo kupno domu pod miastem może okazać się zarówno najlepszą, jak i najgorszą decyzją jaką kiedykolwiek podjąłeś.

Zanim zdecydujesz - mieszkanie czy dom - przeanalizuj wszystkie "za" i "przeciw"
Źródło zdjęć: © WP.PL

Wielu mieszkańców dużych, zatłoczonych, zakorkowanych i pachnących spalinami metropolii coraz częściej marzy się ucieczka na wieś lub chociażby kilkanaście kilometrów od miasta, gdzie cisza i spokój. Generalnie sielsko - anielsko.

Mały, biały domek z własnym ogródkiem i tarasem. Cud własny. Jedyny - niepowtarzalny, najczęściej niestety na kredyt. Ale co tam, raz się żyje. Zawsze można sprzedać mieszkanie, jak się je ma, by spłacić zaciągnięty dług. A jak się ma żywą gotówkę, to już hulaj dusza - piekła nie ma.

Obraz
© WP.PL | Izabela Trzaska

Znam takich, co zaszaleli, zrobili ten krok, nie do końca go przemyśleli, przeanalizowali. I teraz żałują. I to bardzo. Jedni teraz udają, że jest OK. I piją to piwo, które nawarzyli. Inni już się poddali. I… zwiali z powrotem do miasta.

Ja należę do grupy "uciekinierów" już zadomowionych na włościach. I mam dla tych, którzy rzeczywiście twardo obstają przy swoim i już są prawie pewni, że "uciekamy z miasta", kilka wskazówek. Może się przydadzą i pomogą podjąć ostateczną decyzję.

1. Koszty, koszty i jeszcze raz koszty…

Załóżmy, że mamy 500 tys. zł do wydania - gotówka albo kredyt. Co za to dostaniemy? Patrzę z perspektywy byłej mieszkanki stolicy. Ceny mieszkań w Warszawie są sporo wyższe od tych w większości miast Polski. Mimo to postawienie domu systemem gospodarczym 20-40 km od Warszawy nadal jest tańsze niż zakup własnego "M" w mieście. Średnia cena nowego mieszkania 60 m2 w stolicy (dane za luty 2018 r. z otodom.pl) to ok. 470 tys. zł (7 794 za 1 m2). Rynek wtórny jest droższy. Tu za 1 m2 trzeba zapłacić 9 164 zł, czyli prawie 550 tys. zł. W tym wypadku często trzeba jeszcze doliczyć koszty remontu. Oczywiście można kupić taniej albo drożej. Kto szuka, ten znajdzie.

W sieci w ciągu 5 minut znalazłam kilka domów - od 60 do nawet 140 m 2 - wystawionych na sprzedaż. Można też kupić samemu działkę, wybrać gotowy projekt i postawić dom systemem gospodarczym. Według kosztorysu redakcji budujemydomy.pl, koszt budowy domu w 2018 r., do stanu surowego zamkniętego, wyniesie 225 tys. zł, przy całkowitym koszcie inwestycji 380 tys. zł.

Za tę samą sumę mamy 60-metrowe mieszkanie w stolicy lub 120 m dom pod Warszawą. Bajka!
Nie do końca. Fajnie mieć więcej przestrzeni. Szczególnie gdy rodzinka większa niż standardowe 2+2. No i jeszcze zwierzak na doczepkę. Pamiętajmy jednak, że dochodzą nam jeszcze koszty za prąd, wodę, ścieki, ogrzewanie, wywóz śmieci, podatek od nieruchomości. I w przypadku domu trzeba również wziąć pod uwagę dodatkowe roczne przeglądy kominiarza czy pieca oraz wszelkiego rodzaju napraw, które mogą nastąpić w trakcie użytkowania.

W bloku na osiedlu płacimy czynsz + dodatkowe opłaty i mamy – teoretycznie oczywiście – w nosie fakt, że zepsuło się ogrzewanie czy pękła rura. W praktyce jest ciut inaczej. Do rury i w domu, i w mieszkaniu wezwiemy hydraulika, który naprawi co trzeba i zgarnie 100 zł czy więcej. W bloku tylko większe, ogólne naprawy robione są na koszt spółdzielni czy też wspólnoty. A i tak trzeba jeszcze czasem dopłacić.

Dlatego warto zapoznać się z taryfami, cennikami, itp. tabelami opłat i policzyć podstawowe wydatki. W naszym wypadku - mimo że czasem jednorazowo musimy wydać więcej, bo kupujemy ekogroszek do ogrzewania domu i wody większymi partiami, na tony - i tak - w przeliczeniu na wydatki miesięczne - jest taniej niż u moich rodziców mieszkających w bloku w stolicy w 63-metrowym własnym M. A metraż mamy sporo większy.

2. Swojsko wiejsko - rustykalnie, czyli nie zawsze cisza i spokój

Wieś. Sielsko - anielsko. Cisza, spokój, czyste powietrze, i ta zieleń. Taka soczysta. Zapach łąki o poranku. Kicające za ogrodzeniem zajączki lub przemykające sarny. Cud - miód. Sama słodycz. Na początku rzeczywiście jest super. Tylko my i jakieś jeden czy dwa domy niedaleko. Mija rok i okazuje się, że inni wpadli na ten sam pomysł co my. Domy wyrastają jak grzyby po deszczu. Fajnie, jak trafimy na miłego sąsiada, który jeszcze ma dzieci w wieku naszych. Gorzej, jak nasz nowy sąsiad nie przypadnie nam do gustu. Albo my jemu. Na początku spokój, potem zaczynają się problemy, które kończą się wizytą inspekcji z Nadzoru Budowlanego. To oczywiście skrajny przypadek, ale takie rzeczy też się zdarzają.

Obraz
© WP.PL | Izabela Trzaska

Wieś się rozrasta, domów przybywa. A jak dom, to i spokoju coraz mniej. Zwłaszcza w weekendy ten odgłos kosiarek dochodzący ze wszystkich stron świata. Ale wierzcie mi: do tego też się można przyzwyczaić, szczególnie że i wy też będziecie kosić.

3. Kilometry do pracy

Prawdziwy koszmar to dojazdy do pracy. Pokonywanie kilkudziesięciu kilometrów dziennie w tę i z powrotem. Do i z pracy. Znamy to z autopsji. Jedni codziennie pokonują swoją trasę autem, stojąc w korkach - bo które miasto nie stoi w godzinach szczytu? Dojazd do parkingu "P+R" to jedno, ale przebijanie się przez centrum na drugą stronę, bo tam akurat jest wasza firma - to druga strona medalu. Godziny szczytu są bezlitosne. I w samym mieście, i na jego wylotówkach. A i dalej też może nie być fajnie, bo akurat zaczynają budować ekspresówkę czy obwodnicę. W sumie od dwóch do nawet czterech godzin dziennie wyjętych z życia.

Oczywiście można też skorzystać z komunikacji miejskiej. Wtedy nadrabiamy zaległości czytelnicze (ja tak robię i sobie chwalę) lub filmowe (słuchawki, tablet i wszystkie serie "Gry o tron" można obejrzeć w spokoju). I koszty wtedy dużo mniejsze (auto to przynajmniej dwa tankowania do pełna miesięcznie), bo płacimy tylko za miesięczny na 1 lub 2 strefy. Oczywiście są rozwiązania. Można znaleźć pracę gdzieś w miarę blisko domu lub generalnie pracować zdalnie, ale nie każdy pracodawca na to się godzi i nie każda praca daje takie możliwości.

4. Dzieci, dzieci, dzieci… i domowa logistyka

Nie masz dzieci - problem z głowy. Masz - powstaje problem. Same do żłobka, przedszkola czy szkoły (przynajmniej na początku) nie będą chodzić. Trzeba je tam dostarczyć. Jeśli mamy blisko i po drodze do pracy to fajnie, jeśli nie - to już robi się gorzej. My mamy jedno w przedszkolu, jedno w szkole. Każde leży w innym miejscu. Do szkoły jeździ autobus, ale na przystanek trzeba dziecko odstawić i je po szkole odebrać. Jeśli przystanek blisko – łatwiej. Jeśli dalej (u nas ponad 1 km) - już gorzej. Latorośle też trzeba odebrać. Opieka w przedszkolu i świetlica w szkole działają do 18. Ale o tej porze są już tam niedobitki. Z tego powodu człowiek staje na głowie, byleby jak najszybciej dzieci odebrać. Przy pracy do 16-17 i dojazdach minimum godzinę… cóż.

Obraz
© WP.PL | Izabela Trzaska

Są jeszcze babcie, dziadkowie, ciocie, wujkowie… Każde rozwiązanie jest dobre, byleby było skuteczne. Zostaje zmiana godzin pracy na takie, które pozwalają wyjść np. o 14 czy 15 i do tej 17 dzieci uda się odebrać. Jednak nie każdy pracodawca przystanie na takie warunki. Ostateczność to oczywiście zmiana pracy na taką blisko domu. Jednak i to nie zawsze jest możliwe. No chyba że wygramy w Lotka… to wtedy można rzucić prace i żyć z procentów. Albo być "bogatym z domu" i nie musieć pracować, albo być na utrzymaniu super zarabiającego współmałżonka lub partnera.

Inna sprawa to wszelkiego rodzaju zakupy, wizyty u lekarza czy w urzędzie, o "ukulturalnianiu się" nie wspominając. A i jakieś zajęcia pozalekcyjne - balet, angielski czy karate - też by się przydały. Na wsi, niestety, wszędzie samochodem. Zakupy można zrobić po drodze z pracy, oczywiście jak jest na to czas. Reszta wiąże się z ciągłymi podróżami. I domowym grafikiem. Najczęściej wiszącym w kuchni na lodówce.

5. Odległości i czas

Zakładam, że już podjęliście taką decyzję. Działka lub dom już kupione lub macie coś "na oku". Generalnie odległości znacie. Teraz czas na rachunek, wszystkie "za" i "przeciw". Warto wsiąść w auto, pojeździć, zorientować się, gdzie i co jest. Jak długo będą trwały dojazdy "do" i "z" – w i poza godzinami szczytu. Warto zorientować się też, gdzie jest najbliższy ostry dyżur lub szpital, zwłaszcza jak się ma dzieci.

Zastanówcie się, policzcie. Prześpijcie się z tym i jeszcze raz policzcie. Dopiero potem podejmijcie ostateczną decyzję. Dom zawsze można sprzedać i ponownie przenieść się do miasta. Znam takich, co tak zrobili.

I na koniec…

Mieszkam ok. 30 km od centrum Warszawy. Na wsi. W domu na kredyt. We frankach. Częściowo. Codziennie dojeżdżam do pracy - auto zostawiam w podwarszawskiej miejscowości, potem dalej autobusem z jedną lub dwoma przesiadkami. Tak jest dużo taniej. W sumie spędzam minimum 1,5 godz. na dojazdach do pracy i 1,5 godz. z pracy. Przedszkole i szkoła - dwie trasy. Trzeba dowozić. Robi to mąż. Ja głównie odbieram. Na zajęcia poza domem zostaje mało czasu. Starsza ma sporo w szkole, więc odpuściliśmy. Młodsza - do niedawna jeździła na balet.

Obraz
© WP.PL | Izabela Trzaska

Zabierały ją mamy jej przyjaciółek. Ukulturalniam się rzadko. To raczej kwestia lenistwa - to raz, a dwa - w domu i wokół domu jest tyle do zrobienia, że nie ma na to zbyt wiele czasu. Do sklepu czy przychodni też jeździmy autem. Najgorsze są zimy, i deszczowe jesienie. Mogłabym długo wymieniać.

Wariatka! Powiecie. Cóż. Każdy stara się znaleźć swój raj na ziemi. Ja taki znalazłam i mimo wszelkich przeciwności nie zmieniłabym tego wszystkiego nawet na luksusowy apartament w centrum Warszawy.

Źródło artykułu: WP Finanse

Wybrane dla Ciebie

Obajtek obiecał. Orlen buduje. Wielka inwestycja uratuje miasteczko?
Obajtek obiecał. Orlen buduje. Wielka inwestycja uratuje miasteczko?
Niemiecka sieć rozkręca się w Polsce. Otworzy nowy sklep na Śląsku
Niemiecka sieć rozkręca się w Polsce. Otworzy nowy sklep na Śląsku
Jedna z najstarszych niemieckich marek rowerowych upada. Szuka ratunku
Jedna z najstarszych niemieckich marek rowerowych upada. Szuka ratunku
Grożą im zwolnienia grupowe. Powód? Radom tworzy nowy urząd pracy
Grożą im zwolnienia grupowe. Powód? Radom tworzy nowy urząd pracy
Mamy dwóch nowych lotto milionerów. Oto gdzie kupili losy
Mamy dwóch nowych lotto milionerów. Oto gdzie kupili losy
Zamykają kultowy bar w Warszawie. Szukają nowego miejsca
Zamykają kultowy bar w Warszawie. Szukają nowego miejsca
Godzina czekania. Chaos na lotnisku w Madrycie przez strajk
Godzina czekania. Chaos na lotnisku w Madrycie przez strajk
Spór o podwyżki. Związkowcy zapowiadają blokadę Chrzanowa
Spór o podwyżki. Związkowcy zapowiadają blokadę Chrzanowa
Nieprawidłowości w Nadleśnictwie Elbląg. Oto wyniki kontroli NIK
Nieprawidłowości w Nadleśnictwie Elbląg. Oto wyniki kontroli NIK
Dwa tygodnie czekania na polecony? Mieszkańcom puszczają nerwy
Dwa tygodnie czekania na polecony? Mieszkańcom puszczają nerwy
Wraca pomysł zakazanych słow. Bruksela chce tak pomóc rolnikom w Unii
Wraca pomysł zakazanych słow. Bruksela chce tak pomóc rolnikom w Unii
Wzięły L4 na ślub. Pracodawca wrzucił ich zdjęcia do sieci. "Podłość"
Wzięły L4 na ślub. Pracodawca wrzucił ich zdjęcia do sieci. "Podłość"