Chcesz zrobić zakupy? Najpierw zapłać!
Showrooming, czyli oglądanie towaru w stacjonarnych sklepach i potem wyszukiwania najtańszych ofert w internecie, jest plagą sprzedawców. Podejmują oni więc radykalne kroki. Zmuszają m.in. do płacenia za wejście do sklepu i samo przeglądanie towarów. O całej sprawie napisał serwis Daily Finance.
27.03.2013 | aktual.: 27.03.2013 13:48
Opłatę 5 dolarów dla klientów, którzy weszli do sklepu i nic w nim nie kupili, wprowadził jeden ze sprzedawców w Brisbane w Australii. Na drzwiach sklepu pojawiło się stosowne ogłoszenie (sfotografowane przez użytkownika strony Reddit o nicku BarrettFox). Czytamy w nim, iż 5 dolarów będzie odjęte od końcowego rachunku, co oznacza, że osoby dokonujące zakupów nie poniosą dodatkowej opłaty. Sklep chce się bronić przez ludźmi, którzy przychodzą do sklepu, oglądają towar i potem kupują go gdzie indziej.
Zdaniem ekspertów takie podejście nie odstraszy osób oglądających towary w celu kupienia go gdzie indziej, a jedynie potencjalnych klientów.
Kilka lat temu sklep obuwniczy również zdenerwował się na klientów, którzy przymierzali buty, a potem kupowali je gdzie indziej. Wprowadził więc "opłatę od przymierzenia" w wysokości 20 dolarów.
Jeszcze w zeszłym tygodniu szanghajski sklep Very Wang, chińskiej projektantki, której suknie są niezwykle drogie i uznawane za bardzo luksusowe, pobierał od klientów dodatkową opłatę za przymierzenie sukni ślubnej. Dodatkowa opłata wynosiła 3000 juanów, czyli około 500 dolarów! Jeśli klientka nie zdecydowała się na zakup takiej sukni, opłata przepadała. Jeśli natomiast ją kupiła, opłata była odejmowana od końcowego rachunku.
Po protestach Vera Wang podjęła decyzję o wycofaniu w środę 27 marca kontrowersyjnej opłaty.
Jak informuje rzecznik prasowy, sklep Vera Wang wprowadził opłatę, aby odstraszyć potencjalnych kopiujących pomysły projektantki. Oryginalna suknia ślubna w tym sklepie może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Podobne podróbki są kilkanaście bądź kilkadziesiąt razy tańsze.