Marzyli o domu pod miastem. Uciekli po 4 miesiącach. "Nie jest wesoło"

Karina i jej mąż Patryk pracują w warszawskich korporacjach. Wynajem domu w Otwocku miał być próbą przed zakupem czegoś własnego. Jednak ich entuzjazm szybko minął. Para po kilku miesiącach wróciła do Warszawy.

Po czterech miesiącach wrócili do Warszawy (zdj. ilustracyjne)
Po czterech miesiącach wrócili do Warszawy (zdj. ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Patryk Kosmider

Karina i Patryk są młodym małżeństwem, które mieszka w 70-metrowym mieszkaniu na warszawskich Bielanach. Poprzednie lato spędzili jednak w starym domu w Otwocku, który należy do ich przyjaciół. — Pomyśleliśmy, że to super opcja zanim kupimy coś swojego — opowiada 39-letnia kobieta w rozmowie z kobieta.onet.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nowa wizytówka Łodzi? W majówkę były tłumy. Ludzie zaskoczeni cenami

Para mogła wynajmować dom nawet przez 4-5 lat. Nie zdecydowała się jednak na taką opcję. Małżeństwo wprowadziło się w maju, a wyprowadziło pod koniec września. Jednym z powodów była duża ilość obowiązków, jakie spoczywają na barkach właścicieli domów.

Wracałam z biura do domu, a tam czekała mnie już lista rzeczy od męża, które trzeba zrobić na już, np. posegregować śmieci, skosić trawę, podlać kwiatki, umyć podłogi. Dodam tylko, że ten dom miał 220 m, a my mamy kota. Nie muszę mówić, ile zajmuje posprzątanie tak gigantycznej przestrzeni — podkreśla 39-latka w rozmowie z portalem.

Karina mówi także o awariach, na które każdy właściciel domu musi być przygotowany. W trakcie ich pobytu w Otwocku zepsuło się okno, poręcz od schodów, kosiarka, szwankował internet. — Właściciele, wręczając nam klucze, dali nam listę osób, do których mamy dzwonić w razie awarii. Kto inny jest od awarii bojlera z wodą, kto inny od dachu, ogrodzenia czy podłogi. Bez tej siatki kontaktów sobie nie poradzisz, bo niestety awarie w domach zdarzają się często — mówi kobieta.

Warszawianka wspomina o "urokach" małych miast

Karina podkreśla, że w Warszawie ma na ulicy kilka sklepów i piekarni, podczas gdy w małych miastach dominują małe sklepiki, głównie monopolowe. Narzeka, że po godz. 22 trudno zamówić coś oprócz pizzy, nie ma kina pod domem ani dużego wyboru restauracji. Warszawianka wspomina także o dużych kosztach z jakimi wiąże się utrzymanie domu.

Ja wiem, że dom robi duże wrażenie, ale jak zastanowisz się, ile kosztuje wykończenie, urządzenie i utrzymanie porządku w takiej przestrzeni, to już nie jest tak wesoło - mówi 39-latka.

Kobieta podkreśla, że żyjąc w bloku, trzeba dostosować się do ogólnie panujących zasad wspólnoty. Natomiast mieszkając w domu, jeśli sąsiad ma ochotę słuchać cały dzień disco polo przy grillu, będzie to robił, ponieważ jest u siebie i ma do tego pełne prawo.

Po czterech miesiącach wrócili do Warszawy

Karina uważa, że życie w domu nie jest odpowiednie dla każdego. Dodaje, że na razie nie planuje sprzedaży mieszkania i kupna domu na obrzeżach miasta.

- Ja z mężem wytrzymałam w Otwocku cztery miesiące. Jesień spędziliśmy już na Bielanach. Ja jestem mieszczuchem. Uważam, że dom nie jest dla każdego, bo odgradza od ludzi, miasta, że to nie jest opcja dla nas. Trzeba sobie szczerze odpowiedzieć, czy ja się widzę w takim miejscu, gdzie teoretycznie ma być wygodniej, a w praktyce pewne rzeczy mogą być dalekie od komfortowych — podsumowuje mieszkanka Warszawy.

Źródło artykułu:WP Finanse
mieszkaniedomcentrum miasta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (360)