Przez ostatnie 10 lat benzyna zdrożała 2,5-krotnie, a olej napędowy 3-krotnie. Zarobki Polaków rosną jednak równie szybko jak ceny paliw. Za średnią pensję od lat można zatankować tyle samo - wynika z analizy portalu finansowego.
_ Mimo że cena ropy na światowych giełdach bije rekordy, to tankowanie w relacji do zarobków kosztowało nas więcej dwa lata temu, niż dziś. 10 lat temu za litr benzyny płaciliśmy poniżej dwóch złotych. Dziś jest to prawie 4,5 zł. Pensje jednak wzrosły na tyle, że wciąż na benzynę wydajemy około 10 procent pensji _ - mówi Tomasz Bonek, szef portalu finansowego.
Najlepsza była sytuacja kierowców w 1999 roku, kiedy zarobki Polaków rosły szybciej niż ceny paliw. Najgorzej było rok później, gdy paliwa zdrożały bardziej niż wzrosły pensje. Dziś idą łeb w łeb.
Co jednak ciekawe - między tankującymi w listopadzie 2007 roku w Polsce też są pechowcy i szczęściarze. O ile napędzający swój silnik benzyną statystycznie nie odczuli podwyżek, to właściciele aut z silnikami diesla odczuli wzrost ceny oleju napędowego we własnym portfelu. Paliwo to drożało szybciej niż benzyna - i to widać w kieszeni. Nie znaczy to jednak, że Polacy będą masowo przesiadali się na benzyniaki. Diesel pozostaje wciąż atrakcyjny cenowo.
Ponieważ nie wszyscy Polacy mieli jednak podwyżki płac, więc wielu odczuwa boleśnie tankowanie na stacji. Przed przekroczeniem bariery 5 złotych za litr benzyny broni nas na razie mocny względem dolara złoty.
Za galopadę cen paliw możemy "podziękować" nie tylko światowym producentom. Ponosimy koszty "efektu domina": im wyższa cena paliw w światowych rynkach - tym więcej dostaje polski fiskus. Przez ostatnią dekadę zwiększył on swój apetyt.
Dziś opłaty na rzecz państwa nakładającego podatki wynoszą 58,8 proc. ceny benzyny, co przy 4,46 zł za litr daje 2,62 zł.
Beata Sypuła
POLSKA Dziennik Zachodni
